piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 32


Mirlea

Moc prowadziła mnie coraz dalej w głąb jaskini. Szepty w mojej głowie stawały się coraz bardziej natarczywe, coraz głośniejsze. Chociaż były ledwie szeptem tego, co słyszałam, gdy straciłam przytomność. Właściwie, to dlaczego straciłam przytomność nie wiem. Nie raz hałas w mojej głowie rozsadzał mi czaszkę, a nic mi się nie działo. Chociaż może to wpływ Korribanna? To tutaj znajdowały się wielki świątynie Sithów. To tutaj byli pochowani najwięksi Lordowie Sithów tamtych lat. I tutaj jest również źródło mojej dziwnej mocy. Nagle usłyszałam jakiś hałas. Nie zatrzymałam się, chociaż bardzo tego chciałam. Nie posiadałam kontroli nad moim ciałem. Jakaś dziwna siła kierowała mną. Ale w końcu tutaj chyba nic nie może mi się stać. Przecież to jest chyba moja podświadomość, a nie realistyczne miejsce. Chyba. No cóż. Lepiej iść tam gdzie Moc chce, a potem będę próbowała się wydostać z kłopotów, jeżeli takowe mnie dopadną. Czy mi się wydaje, czy stanęłam? Tak to jest, kiedy nie panuje się nad własnym ciałem. To okropne. Nie wiesz, co się z tobą dzieje. Bardzo niefajne. Nagle wszystko stanęło w ogniu. Zrobiło się bardzo jasno i kiedy wszystko wróciło do normalności byłam w grocie. Nade mną była dziura, przez którą wpadało światło księżyca w pełni. Panowała tajemnicza i przyjemna atmosfera. Z radością zorientowałam się, że panuję nad swoim ciałem. Mogę zrobić krok w tył, w przód, zatrzymać się, pobiec przed siebie. Jedyną przeszkodą było jedynie to, że jedyne wyjście z jaskini znajdowało się jakieś piętnaście metrów nade mną. Mogłabym spokojnie spróbować tam doskoczyć, ale nie sądzę, bym doskoczyła tak wysoko. Mogłabym się też wdrapać, ale na razie nie widziałam w tym sensu. Jaskinia należała do tych wielkich i tajemniczych, które się tak bardzo lubi zwiedzać. Kiedyś, kiedy miałam pięć lat,a reszta moich przyjaciół po trzy, często chodziliśmy do jaskini w ogrodach świątynnych i bawiliśmy się tam w poszukiwaczy przygód. Braliśmy koce z naszych szaf, które zawsze były w pokojach na wszelki wypadek, gdyby było komuś zimno w nocy. Robiliśmy sobie z nich posłania z jaskini, czerpaliśmy wodę ze źródełka, w którym była czysta woda, zbieraliśmy owoce rosnące w ogrodach. Starsi Jedi zawsze przymykali na to oczy mówiąc, że dzieci to dzieci, nawet jeżeli szkolą się na Jedi, i że one też potrzebują zabawy. 

- Mirlea, Mirlea! Chodź z nami! Dzisiaj też się będziemy bawić! Idzie z nami Olla! 
- Olla?- odkrzyknęła brązowowłosa dziewczynka- przecież ona nigdy się z nami nie bawi!
- Ale Atari ją poprosiła! Wiesz! Jej się nie odmawia!
- Już idę!
Sześciolatka pobiegła do swojego czteroletniego kolegi. Był to dość wysoki jak na swój wiek chłopiec. Mirlea była najwyższa ze swojego rocznika, a chłopiec sięgał jej do ramienia. Miał on blond włosy i prześliczne niebieskie oczy, które mądrze patrzyły się na świat. Jego oczy według Mirley były bardzo ładne, ale nie chciała się do tego przyznać. Bardzo często widać było w nich iskierki radości. Migotały w nich promyki słońca, a głęboko za wiecznym wyrazem radości skrywała się przebiegłość i spryt. Powiedziała to kiedyś Atari, a ta przyznała jej rację, że chłopiec ma ładne oczy, ale reszty nie dostrzegała. Chyba tylko brązowowłosa dziewczynka potrafiła dostrzec to, czego inni nie widzieli. U wszystkich dostrzegała te dobre cechy, ale także te złe. Dobro i zło skrywające się głęboko w Środku. To wszystko wyczytywała z oczu. Rozumiała to, mimo swojego młodego wieku. Czasami wydawało się jej, że ktoś w jej głowie mówi jej, jacy są ludzie. Czasami była pewna, że jej się to nie wydaje. Raz na jakiś czas nie tylko wtedy, kiedy czytała z oczu ludzi słyszała głosy w swojej głowie. One mówiły do niej, kiedy miała jakiś problem, dylemat. Niektóre podpowiadały jej straszne rzeczy, a inne dobre. Często Mirlea nie wiedziała, co wybrać. Kiedyś, kiedy miała trzy latka zdarzyło się, że podczas jej trzeciej nocy w świątyni nie mogła zasnąć. Bała się czegoś. Czuła, że ktoś ją obserwuje. Przerażona skuliła się pod kołdrą i nie mogła zasnąć. Bała się wyjść z łóżka i zapalić światło. I wtedy poczuła, jakby ktoś ją przytulał. Jakby mama, której tak dawno nie widziała przytulała ją do serca i cichutko mówiła uspokajające słowa.
- Nie bój się dziecko. Zaśnij. W pokoju nikogo nie ma. To tylko wyobraźnia. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
Cichy, uspokajający głos wywołał u dziewczynki senność. Po kilku minutach spała spokojnie. I chociaż dziewczynka słyszała głos i czuła, że ktoś ją przytula, nikogo nie było w pokoju...
Dziewczyna pobiegła za przyjacielem do ogrodów. Wiedziała, że znowu będą się świetnie bawić. 
Po kilku minutach znaleźli się przed wejściem do jaskini. Kiedy tam weszli okazało się, że już wszyscy są. Nawet Olla, która przytulała się do Atari. Czasami Mirlea zazdrościła młodszej przyjaciółce tego, że tak łatwo jej nawiązać kontakt z innymi. Nieważne w jakim są wieku. Dobre głosy mówiły jej, że nie powinna mieć o to żalu do swojej koleżanki, bo to prowadzi na ciemną stronę Mocy. Ale te złe głosy mówiły, że powinna uczynić z tego swoją siłę. Zapewne, gdyby dziewczynka była na poziomie swoich rówieśników, bez wahania wybrałaby stronę dobrych głosów, ale ona nie wiedziała, kogo powinna słuchać. Czy głosu dobra, czy podszeptów zła.
- Mila?- Atari użyła zdrobnienia imienia brązowowłosej.
Dziewczynka otrząsnęła się z zamyślenia. Wybełkotała ciche przepraszam i zarumieniona, usiadła obok Ahsoki. Czteroletniej togrutanki z Shili. Dziewczynki, która miała za sobą smutną historię. 
- To co? Bawimy się? Mam piłkę. Możemy pograć.- zaproponował Chazer.
Wszyscy się zgodzili. Często grali w piłkę nożną, albo w zbijaka. Olla, która rzadko bawiła się z rówieśnikami całkiem nieźle sobie radziła. Nie wiadomo czemu dziewczynka była tak mało towarzyska. Kilka osób podejrzewało, że to może przez jakieś przeżycia z czasów przed trafieniem do Zakonu. A właśnie. Trochę więcej o Olli. Naprawdę ona nazywa się Loorean Kar'ea, ale wszyscy mówią na nią Olla. Ma ona cztery lata. Pochodzi z Atzerri. Nie powiedziała dokładnie z jakiego miasta, czy wsi. Właściwie to jest bardzo małomówna. Ale o charakterze potem. Olla jest człowiekiem. Chyba. Albo raczej mieszanką. Czterolatka ma szkarłatne, długie, proste włosy, żółte oczy i niesamowicie białe zęby. Posiada jasną karnację i białe znaki na rękach i twarzy. Jej uszy były lekko spiczaste w górnej części. Miała bladoróżowe usta. Jej charakter nie był skomplikowany. Należała do osób spokojnych, opanowanych, małomównych. Nigdy się nie wtrącała. Była bardzo cierpliwa jak na swój wiek. Często miała własne zdanie, ale rzadko decydowała się, by je wypowiedzieć. Jeżeli już to robiła, zawsze czekała, aż mówiący skończy. Nigdy się nie wtrącała. Należała do osób bardzo nieśmiałych. Tylko z Atari rozmawiała otwarcie. Tylko przy Atari się śmiała. Z resztą nie chciała rozmawiać. Możliwe, że tylko Atari wiedziała, jakie było życie Loorean przed przyłączeniem się do Zakonu Jedi. 
Nagle jaskinia się zatrzęsła. Piłka trafiła w kolumnę, która robiła za jeden słupków bramki. Nie wiadomo czemu zaczął się sypać pył z sufitu. Nigdy jeszcze coś takiego się nie działo. Przecież tyle razy piłka trafiała w tę kolumnę. Dzieci najpierw stały sparaliżowane.
- Uciekajmy!- krzyknął Wido.
Wziął za rękę Mirleę i pociągnął ją do wejścia. Atari wzięła Ollę za rękę i pociągnęła ją za rękę. Kolejny wstrząs zwalił dwie dziewczynki z nóg. Atari szybko się podniosła i pomogła Olli. Reszta była już prawie przy wyjściu. Dziewczynki zaczęły biec. Kolejny wstrząs, kolejny upadek. Atari upadła kilka metrów od przyjaciółki. Jaskinia zaczęła się walić.
- Uciekaj!- wrzasnęła Olla. 
Atari chciała podbiec do przyjaciółki, ale w tej samej chwili kilka kamieni spadło na dziewczynkę. Słychać było jej przepełniony cierpieniem krzyk. Czarnowłosa jeszcze raz ze łzami w oczach spojrzała na dziewczynkę w kałuży krwi. Wiedziała, że nie uratuje już jej, ale była pewna, że Loorean nie chciała, by jej jedyna przyjaciółka umarła przez nią. Atari ruszyła biegiem do wyjścia. Zdążyła w ostatniej chwili jaskinia zawaliła się. Mimo, że była to sztucznie stworzona jaskinia i nie powinna się zawalić, właśnie pogrzebała osobę, która nic nie zawiniła. Dziecko, które miało prawo żyć jeszcze przez długie lata...

Wybudziłam się z transu. Płakała. Nadal miałam przed oczami wyraz twarzy małej Loorean, która straciła życie tak dawno. Pamiętałam trzask łamanych kości, który słychać było pomimo hałasu w jaskini. Pamiętałam krew, która sączyła się z ust dziewczynki. Pamiętałam rany na jej ciele. Pamiętałam rozdarte ubranie. Pamiętałam krzyk, który tak bardzo chciała zapomnieć. 
Loorean została pochowana następnego dnia. Zabroniono nam się bawić w ogrodzie. Mogliśmy robić to tylko w arboretum i komnacie tysiąca fontann. Na zawsze zapamiętaliśmy śmierć koleżanki. Ale nikogo smutek nie mógł się równać z rozpaczą Atari. Olla była pierwsza osobą, którą straciła. Pierwszą, którą kochała. Po tym incydencie prawdę mówiąc coś się zmieniło w czarnowłosej. Przestała już być taka jak dawniej. Kiedyś zawsze była uśmiechnięta. Wtedy była coraz częściej zamyślona. Czasami byłą smutna. Ale to wtedy Mirlea zbliżyła się do Atari bardziej niż kiedykolwiek. Były sobie bardzo podobne. Obie poznały swoje sekrety. Obie poznały swoją przeszłość lub luki w niej w przypadku Atari, która mówiła, że pamięta, jak bawi się z Padme, czy z jej rodzicami. Albo, kiedy pływa w jeziorach na Naboo. Lub je obiad ze swoją rodziną, ale... Wydawało jej się to nieprawdziwe. Że to się naprawdę nie zdarzyło. Było to dziwne. 
- Atari miała wtedy rację. To nie było na serio.- szepnęłam.
Nie wiadomo czemu akurat teraz przyplątały się wspomnienia. Otarłam łzy spływające mi po twarzy. Było, minęło. Olla nie wróci. Olla jest martwa, a jej ciało pochowano w ogrodzie obok jaskini. Tak powiedziała wtedy Atari. Do dzisiaj pamiętam jej słowa.
- Mistrzu! Loorean zawsze chciała być pochowana na powietrzu. W ogrodzie. Przy jaskini. Powiedziała mi, ze jeżeli umrze, to chce spoczywać przy jaskini. Tej jaskini, w której straciła życie.
Odkopano jej ciało i pochowano tak jak chciała. Nie paląc. Nie wiadomo czemu Loorean myślała o tym, gdzie chce spoczywać po śmierci. Może widziała przebłyski przyszłości? Może przyśnił się jej pogrzeb? Nikt tego nie wie. Tajemnica spoczęła w grobie razem z czteroletnia Ollą Kar'eą. 
___________________________________________________________________
Ta-dam! Oto nowy rozdział. Pisałam os i postanowiłam przestać, ponieważ najlepsza część miała zostać na jutro. Ale nadal miałam wenę i zobaczyłam w rozdziałach wersję roboczą rozdziału trzydziestego drugiego. Pomyślałam "A co mi tam" i zaczęłam pisać ;) Oczywiście wszystko miało być inaczej, ale naszła mnie wena na uśmiercenie kogoś xD I tak powstała Loorean Kar'ea. Mała dziewczynka pochodząca z Atzerri.
A razem z nią powstał nowy rozdział ;) Łapcie puki gorący!
A tutaj mała Olla xD Zapomniałam zmienić kolor oczu :/ Proszę sobie wyobrazić, że są żółte xD
NMBZW!