Ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Atari podskoczyła na fotelu, wyrwana z zamyślenia, ale najszybciej ze wszystkich ogarnęła rzeczywistość i ruszyła do drzwi, by otworzyć. Widok Allory za drzwiami nie zaskoczył ją tak bardzo, jak to, że Sullustanka rzuciła się Dathomiriance na szyję, mocno ją przytulając.
- Słyszałam, że was zaatakowali! Nawet nie wiesz, jak się bałam, że coś ci się stało. Jak dobrze, że nic ci nie jest!
- Nie przejmuj się tak bardzo. - Uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Zamknęła drzwi i zaprowadziła Allorę do salonu, gdzie już trochę bardziej zorganizowani łowcy nagród, rozmawiali o dzisiejszych wydarzeniach, omawiając akcję. Umilkli, widząc obcą dziewczynę. Wyglądali tak, jak powinni wyglądać w jej oczach - troje ludzi związanych dobrymi relacjami.
- To jest Allora - przedstawiła ją Atari. - Alloro, to Sheela, przyjaciółka mojej siostry Anji i Kol jej... ten, chłopak - dokończyła, godnie znosząc mordercze spojrzenia pary partnerów, nie powstrzymując jednak szerokiego uśmiechu, który z jakiegoś powodu cisnął się jej na twarz.
Sheela miała wyraźny problem ze stłumieniem śmiechu. Od dawna chciała powiedzieć tej dwójce prosto w twarz, że ich kłótnie i nienawiść naprawdę nie wyglądają przekonująco, wbrew temu, co oni o tym myślą.
Atari posłała Anji złośliwy uśmiech i zaprowadziła przyjaciółkę do pokoju, gdzie mogły w spokoju porozmawiać.
Allora wyszła niedługo potem, całkiem nieświadoma tego, jak ważne wydarzenia rozegrały się tego dnia na Sullust.
- Zabiję cię - warknęła Anja.
- Czemu? Jak inaczej miałam wytłumaczyć obecność chłopaka w naszym domu - wymyśliła Atari na poczekaniu. Nie miała zamiaru ginąć w najbliższej przyszłości, a tym bardziej, żeby jej mordercą miała być Anja.
- Mogłaś powiedzieć, że to nasz brat!
- Przecież nie jest do nas podobny.
- Nie mogłaś go związać z Sheelą?
- Mnie do tego nie mieszaj, nie mam zamiaru wchodzić wam w związek.
- No nie! Co z wami jest nie tak, ludzie?
- Obrażasz mnie, ja nie jestem człowiekiem - prychnęła Sheela.
Atari obserwowała towarzyszy z rozbawieniem. Spodziewała się, że Anja się zdenerwuje, ale nie aż tak. Chociaż reagując w ten sposób potwierdzała tylko, jak bardzo niedojrzałe są jeszcze jej widoczne uczucia do Kola.
- Przecież tak się mówi - jęknęła kobieta.
- To w sumie trochę rasistowskie - zauważył Kol, który w końcu postanowił się wtrącić do rozmowy.
- Pracujemy dla Imperium, nie oczekuj tolerancji - odparła Atari.
- Po co mi ona? Jestem dla nich idealny, nie?
- Zeszliśmy z tematu - zauważyła Anja.
- Bo za dużo krzyczysz - prychnął chłopak.
- Naturalna reakcja na głupotę - warknęła.
Kol roześmiał się i objął dziewczynę ramieniem, wywołując u niej jeszcze większą złość.
- To co, jesteśmy razem?
- Zwariowałeś!?
Odepchnęła chłopaka naburmuszona i teatralnie obracając się na pięcie przeszła do drugiego pokoju, tupiąc nogami niczym niezadowolone dziecko.
- Co też ta miłość robi z ludźmi - skomentował Kol i opadł na kanapę ze śmiechem.
Nagle przestała się śmiać z tej dwójki, czując przejmujący smutek i poczucie straty tak wielkie jakiego zaznała ostatnio podczas haniebnego rozkazu wydanego przez Imperatora, wtedy jeszcze Kanclerza.
- Co jest, Atari? - zapytała Sheela, wyczulona na zmiany jej nastroju.
- Nie wiem... - powiedziała cicho. - Nic takiego.. Wracajcie na Coruscant beze mnie - zarządziła. Oddam wam statek jak wrócę - zarządziła i nie czekając na reakcję osłupiałych przyjaciół wybiegła z mieszkania. Wzywało ją miejsce, które nie powinno tego robić. Planeta, która była od zawsze miejscem kultu jej największych wrogów. Korriban.
_____________________________________________
Tak, Sonia. Masz tę scenę xD Na twoje specjalne życzenie :D Wraz z dedykiem :*
To inne coś o co prosisz pojawi się... ale raczej w one-shocie.
Tradycyjnie proszę o 5 komentarzy.
NMBZW!