Rozdział 16
- Atari?
- Tak.
- Wiesz... Jeśli jesteś moją siostrą i córką moich rodziców to masz pewną umiejętność wrodzoną, którą każdy ma.
- Jaką?- Zapytałam.
- Chodź to ci pokarzę.
- Okej.
Wyszłyśmy z namiotu. Elektra podążała ku wyjściu z obozu sióstr. Jednak nie wyszła za bramę jak się spodziewałam, ale skręciła nagle w prawo. Przed nami pojawiła się budowla. Elektra się uśmiechnęła.
- Już jesteśmy. Teraz mogę ci powiedzieć. Jako członkini naszej rodziny masz wrodzoną umiejętność jazdy na Rancorach!- Wykrzyknęła i pobiegła do budowli, która była zagrodą Rancorów.- No chodź! One są oswojone! A i tak możesz panować nad ich umysłem. Przecież masz dar!- I roześmiała się.
Podążyłam za siostrą w stronę budowli. Ona już była przy drzwiach. Otworzyła je i wyszedł przez nie najprawdziwszy, dobrze zbudowany i zdrowy Rancor. Zaraz obok niego pojawił się drugi. Elektra, która jak większość sióstr potrafiła korzystać z Mocy jednym skokiem znalazła się na grzbiecie zwierzęcia. Zachęcona podbiegłam do Rancora i również wskoczyłam mu na grzbiet. Był on chropowaty i twardy, ale równocześnie wygody. Od razy znalazłam idealne do siedzenia miejsce i znalazłam jednocześnie słaby punkt Rancora. Na pierwszy drugi, trzeci i czwarty rzut oka Rancor był stworzeniem twardym i silnym. Jednak mało osób dotykało jego skóry, bo zazwyczaj zostały zjadane. Rancor ma po dwa wgłębienia na grzbiecie i po bokach. W tych wgłębieniach rosło najprawdziwsze futro, a pod nim była miękka i gładka skóra. Spojrzałam się zdziwiona na siostrę. Ona tylko się uśmiechnęła i klepnęła potwora w bok. Zrobiłam to samo. Kiedy Rancor ruszył poczułam jakbym jeździła na nich od dziecka. Ale kto wie czy tego nie robiłam jako trzy latka. Wyjechałyśmy z obozu i znalazłyśmy się na równinie. Gdzie nie gdzie rosły egzotyczne drzewa, a w oddali widać było las. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i popędziłyśmy Rancory w jego stronę. Kiedy już dotarłyśmy do lasy, a zajęło nam to więcej niż przypuszczałyśmy, bo aż godzinę postanowiłyśmy zatrzymać się przy stawie widniejącego w oddali. Puściłyśmy zwierzęta, aby coś sobie upolowały, a my wyszłyśmy na równinę po drugiej stronie lasu. Spacerowałyśmy brzegiem lasu rozmawiając i żartując. Po pół godziny podbiegł do nas Rancor. Miał zakrwawione kły i pysk. Był to mój wierzchowiec. Poklepałam go po szyi jakby był zwykłym pieskiem. Nagle do mojej głowy wstąpił obraz z mojej wizji. Jeśli to była wizja, a nie sen oczywiście, to zaraz wszystko powinno zniknąć, a pojawiłaby się piękna kraina. Ale to ie nastąpiło. Podbiegłam więc do Elektry i opowiedziałam jej o śnie/wizji.
- Wisz... Jeśli tam były wodospady u trawa i Rancory to mogło być Rakatan Prime.
- Lechon!
- Noo... Tak.
- O i jak się pokazał Rancor z zakrwawionymi zębami to powinno wszystko zniknąć i pokazać się...
- AAAAAAAAAAA!!!
________________________________________________________________________________
W tym samym czasie w apartamencie pewnej pięknej pani senator...
Anakin i Padme siedzieli w apartamencie pani Senator.
- Annie?
- Tak?
- Kochasz mnie prawda?
- Oczywiście! Przecież wiesz.- Powiedział i pocałował ją namiętnie.
Padme oddała pocałunek z pasją, wkładając w niego całą miłość, którą żywiła do Anakina. Przyponiał jej sie moment pierwszego ich spotkania. Wtedy ledwo ośmioletni Annie zapytał się jej czy jest Aniołem. Po długiej chwili oderwali się od siebie spojrzeli sobie w oczy z miłością. Anakin złapał ją za ręce i powiedział:
- Kocham cię. I nigdy, orzenugdy o tym nie zapominaj. Dobrze?
- Nigdy nie zapomnę. Kocham cię tak mocno.- Powiedziała i wtuliła się w męża.
Ta noc była najlepsza w ich życiu. Pełna namiętności i żaru prawdziwej miłości. (Co ja mam dzisiaj z tymi rymami!!! O_o)
*Następnego ranka*
Anakin obudził się z przyspieszonym oddechem. Oczy miał szeroko otwarte. Padme leżało obok niego i również nie spała.- Kochanie? Co się stało?
- Nie wiem, ale to coś z kimś bardzo bliskim sercu Soki. Albo Barriss Offe, albo Atari Orgeen, albo Chazer Mottess są w niebezpieczeństwie. Stawiam na ostatnią dwójkę. Oni są teraz samotnie na misji na Datchomirze. Nie podobało mi się to od początku. Wysłać Ahsokę, Chazera i Atari razem na misję... To jest przecież mieszanka wybuchowa. Przepraszam Padme. Wiem, że te dwa dni miałem spędzić s tobą, ale muszę zawiadomić radę.
- Nic się nie stało. Ja też martwię się o nich. A najbardziej o Atari. Jest impulsywna. I ma siostrę, którą na pewno poznała. Podejrzewam, że są takie same. One to dopiero mieszanka wybuchowa.
_________________________________________________________________________________
I skończyła. Podejrzewam, że końca wyczekiwaliście z niecierpliwością. Rozdział jest słaby i pisany z poczucia obowiązku i przypływu niemrawej weny. Jest Anakin i Padme, którzy ostatnio byli z jedenaście rozdziałów temu. Dedyki dla wszystkich czytających. Niech moc będzie z wami i z waszymi pomysłami;)