Mirlea
-
Ał!- Krzyknęła Ahsoka upadając na ziemię.
Spojrzałam
się na nią. Widoczne było, że coś się jej stało. Chazer podał
jej rękę, by pomóc jej wstać. Ahsoka podniosła się, ale nagle
jęknęła, a łzy poleciały jej z oczu. Jej odziana w rękawicę
mechaniczna dłoń powędrowała w stronę nogi. Skrzywiła się.
Podeszłam do niej ze współczuciem na twarzy.
-
Chyba masz skręconą kostkę. Nie możesz iść dalej.- Powiedziałam
stanowczo.
-
Dam radę.- Zaparła się i znów spróbowała wstać.
Gdyby
nie szybka reakcja chłopców zrobiłaby sobie coś jeszcze przy
kolejnym upadku.
-
Niro. Zostaniesz tu z Ahsoką dobrze?
-
Dlaczego ja!- Oburzył się chłopak.
-
Ponieważ jesteś trochę bardziej ogarnięty, a przynajmniej mam
taką nadzieję, niż Chazer.
-
Ej!- Tym razem Chazer się żachnął.
-
Słuchaj, a może zostaniesz tu z Niro, a ja sama pójdę, bo się z
wami po prostu dogadać nie da! Chłopaki rozwijają się do
trzeciego roku życia!- Wykrzyknęłam ze złością.
-
Spokojnie Mirlea. Pójdę z tobą. Nie denerwuj się.
Uspokoiłam
się i bez słowa ruszyłam w dalszą drogę. Rzuciłam jeszcze tylko
współczujący uśmiech Ahsoce.
Elektra
Wiedziałam
kim jest ten człowiek. A raczej potwór. Nienawidziłam go. Ale on
już nie żył. Sama wbiłam mu nuż w serce kilka minut po tym, co
zrobił... To nie była wystarczająca kara! Powinien być
utrzymywany w torturach przez całe życie! Atari jednak nie wie do
czego on jest zdolny, a raczej był... Co to za miejsce? Martwi tutaj
powracają zza grobu? Jeśli on tu jest, to my jesteśmy w piekle!
Panikowałam. No cóż. Przecież może mnie zabić. Albo Atari!
Tylko ona nie wie kim on jest! A przecież nie umiem gadać z nią w
myślach.
Mężczyzna
był coraz bliżej. Łzy poleciały mi z oczu. Chciałam krzyczeć,
ale z mojego gardła nie wydobył się nawet najcichszy dźwięk.
Wszystkie słowa, które chciałam wypowiedzieć zatrzymały się w
gardle, które ściskał strach. Moje serce biło jak szalone. On był
już blisko. Wyciągał rękę w naszą stronę i otwierał usta...
Atari
Wyczuwałam
strach Elektry. Widać było, że znała tego człowieka. Czuć było
jej nienawiść, gniew i rozpacz. Poddawała się ciemnej stronie
mocy... Tak... Przybliża się do nas jakiś nieznajomy facet,
zapewne wróg mojej siostry a ja rozmyślam o jej uczuciach i ciemnej
stronie mocy... Jak zwykle jestem rozkojarzona, a sumienia jak nie
był tak nie ma. Ale w sumie nie mogę polegać tylko na mnie. Muszę
również posłuchać się mnie... Chyba jednak wolę określać
sumienie jako inną osobę... To głupio brzmi. Co by zrobiła Mirlea
w takiej sytuacji... I Barriss pewnie też by coś wymyśliła. Niro
i Chazer też mieliby swoje pomysły, a Ahsoka by zaatakowała nie
czekając na rozkazy. Oni zawsze wiedzieli, co mają robić, a ja?
Nigdy! Nie zaatakuję go. To by było nierozsądne. Jednak Elektra
się go boi więc możliwe, że jest groźny. Nie porozmawiam z nim,
bo to byłoby dziwne. Więc... Poczekam, co on ma zamiar powiedzieć!
Męrzczyzna wyciągnął w naszą stronę rękę i przemówił.
Jednak słowa jego kierowane były w stronę Elektry.
-
Uczucie nadchodzącej śmierci jest dziwne prawda? Ten strach... Ta
nienawiść... Och nawet nie wiesz jak przyjemnie jest żywić się
tymi uczuciami. Ciemna strona mocy jest w tobie silna. Może właśnie
przez nią nie oszalałaś przez wyrzuty sumienia? Krew na twych
rękach... Tak. Zabiłaś mnie! I teraz dzięki tobie jestem
potężniejszy niż kiedykolwiek! Jestem nieśmiertelny! Jestem kimś
o wiele wspanialszym niż ty i twoja siostra razem wzięte. Hahaha.-
W jego oczach teraz widocznych błyskały ogniki szaleństwa. Nagle
rozległ się głośny tupot i syk włączanych mieczy świetlnych.
Spojrzałam się w stronę, z której dobiegały odgłosy i
zobaczyłam Mirleę i Chazera biegnących w naszą stronę.
Odetchnęłam z ulgą. Tylko gdzie byli Niro i Ahsoka? Odwróciłam
się jednak szybko przodem do mężczyzny. Kogoś takiego nie wolno
tracić przecież z oczu. Poczułam, że Mirlea stanęła obok mnie.
Włączyłam mój miecz świetlny o zielono-niebieskim ostrzu, ale
coś mnie zdziwiło. Mężczyzna wciąż z iskrami szaleństwa w
oczach zaczął się rozpływać, by po chwili zniknąć.
-
Gdzie on...?- Zapytał się zdezorientowany Chazer.
Nagle
do mnie dotarło.
-
To było widmo. Ta jaskinia jest przepełniona ciemną stroną.
-
Atari...- Elektra wyszeptała moje imię wskazując palcem w miejsce
gdzie zniknął ten facet. Na jego miejsce pojawiła się inna postać
w czarnych szatach. Ciemna strona emanowała od niego jeszcze
bardziej. Była ona aż przytłaczająca. On jednak nie tracił czasu
na przybliżanie się. Zrzucił z głowy kaptur. Ukazała nam się
twarz przykryta maską. Jeżeli w ogóle była pod tą maską jakaś
twarz... I tym razem chyba tylko Mirlea wiedziała z kim dokładnie
mamy do czynienia. Skrzywiła się lekko i cofnęła kilka kroków.
Wiedziałam jednak, że ten człowiek jest Sithem. A może jednak był
sithem?
-
Nie odsuwaj się Mirleo Rossen. I tak nie uciekniesz od swojego
przeznaczenia...
-
Nie! Zostaw mnie! Zostawcie mnie wszyscy! To nie jest moim
przeznaczeniem! Sama decyduję o swoich losach! Nie wy!- Wykrzyczała,
co Lord Sithów skwitował głośnym śmiechem.
-
Nie my wybieramy ci to przeznaczenie tylko moc. A
ty od tego starasz się uciec. Bez szans. Nigdy ci się nie uda.
Każdy Sith, który doczekał się potomka wiedział, że jego
dziecko będzie kontynuowało tradycję. Ty jesteś do tego
zobowiązana więzami krwi. Nie po to, któryś z twoich pradziadów
władał imperium by jego potomek był Jedi...!
Proszę
bez bicia! Dawno planowałam coś takiego od czasu, kiedy dałam
pochodzenie Mirley: Korriban. Dedyki dla wszystkich czytających.
NMBZW