piątek, 14 lutego 2014

Walentynkowy Specjal!


Muzyka :)
Atari

Czarnowłosa wpatrywała się w kalendarz. Jej wyraz twarzy można byłoby określić jako szalony, obłąkany i przerażający. Ten dzień nadszedł tak niespodziewanie szybko. Wszystko wina separatystów! Gdyby nie było wojny to byśmy się w szkole nudzili, a czas płynął by wolniej. Ten dzień nie nadszedłby tak szybko. Od rana listy od chłopaków, zalotne spojrzenia i miziające się pary. Mistrzowie i starsi rycerze nic nie mogli poradzić. Mistrz Yoda zamknął się w komórce i zapewne będzie tam siedział jeszcze tydzień. Jedi potrafiący znieść atak różu i serduszek zapewne będą się starali powstrzymać kruche romanse zakwitające wśród padawanów. No a inna część Jedi będzie uciekała na ten jeden dzień z akademii, by tylko nie dopadła ich różowa zaraz lukru, cukru i prawdziwego zła. A młodzież będzie starała się jak najbardziej pognębić starszyznę i zaliczyć przynajmniej jedną dziewczynę, lub chłopaka.
Atari tego dnia nie wystawi nosa za drzwi. Serduszka zwieszające się z sufitu, które widziała gdy szła na śniadanie doszczętnie popsuły jej humor.
- Co za idiota wymyślił walentynki?- zapytała sama siebie.- Sith na pewno. Zapewne najgorszy ze wszystkich. Trzeba być serio zdrowo szurniętym, by to przesłodzone święto zaistniało. Ten potwór, przez którego to, że tak powiem święto istnieje uprzykrzył życie połowie świata. A druga połowa je kocha. No cóż teraz pozostaje tylko czekać, aż ten znienawidzony dzień wreszcie się skończy, a jutro będzie można powrócić do normalnego życia.

Chazer
Stał w drzwiach swojego pokoju. Właśnie wrócił z treningu. Dziewczyny zachowywały się jeszcze bardziej nienormalnie niż zazwyczaj. To chichotanie, ten róż na korytarzach i te serduszka wiszące u sufitu, leżące na podłodze, przyklejone do ścian. Co to był za dzień? Czternasty luty. Nic mu nie mówiła ta data. Chociaż... Czternasty luty... Luty... Luty podkuj buty... Jaki czternasty luty? Nie ma szans żeby coś się tego dnia działo. Świąt nie ma. Żaden jego przyjaciel nie ma urodzin. Chazer spojrzał na kalendarz stojący na biurku. Odszukał dzisiejszą datę. Walentynki.
- A co to do diabła jest? Walentynki... Coś mi świta.
Chazer zamyślił się, a rzadko mu się to zdarza i nagle wiedza spłynęła do jego mózgu.
- Najgorsze święto w roku! Święto zakochanych! Ja nie mam ukochanej osoby...
Atari. Jedno imię, a bardzo wiele zmienia. Źrenice chłopaka pomniejszyły się. Wytrzeszczył oczy i lekko rozchylił usta. 
- A- Atari...
Jedyna dziewczyna, przy której czół się dziwnie. Przy niej zawsze się popisywał. Chciał, by ona zwróciła na niego swoje spojrzenie. Aby posłała mu chociaż jeden uśmiech. Wszyscy widzieli tylko jej zewnętrzny wygląd. Tylko jej przyjaciele wiedzieli jaka jest naprawdę. Ale Chazer widział w niej coś więcej. Była dla niego aniołem. Upadłym aniołem. Gdy na nią patrzył czuł ciepło w okolicach serca. Jego duszę rozbudzała czarnowłosa dziewczyna o oczach złotych jak słońce i skórze dziwnie bladej. Większość chłopaków widziała tylko to. Ale blondyn wiedział, że dziewczyna może być nie tylko piękna jak upadli.Ona może się zachowywać jak oni. W końcu Atari Orgeen jest wiedźmą. Potrafi ona odciąć człowiekowi, lub istocie humanoidalnej. Bez skrupułów skręcić kark mocą, czy po prostu bić się na pięści. Ale to tylko pociągało Chazera. On: człowiek i ona: wiedźma. Pasują do siebie. A teoretycznie rzecz biorąc, to Ati jest jego narzeczoną od trzynastu lat. W końcu przyjęła oświadczyny. Trzeba tylko kupić kwiaty i jakiegoś misia. A potem pójdę do niej i wyznam wszystko. Pomyślał i wybiegł z pokoju.

Ahsoka

I znów została sama. Mirlea gdzieś poszła, a Atari zamknęła się w swoim pokoju. Barriss jest na stacji leczniczej i ma swoje sprawy. A Ahsoka musi spędzać ten nudny dzień sama. Idąc korytarzem mijała dziewczyny i chłopaków w różnym wieku. Niektórzy rzucali sobie nieśmiałe spojrzenia, a inni trzymali się za ręce i szeptali słodkie słówka. Spuściła głowę i szła dalej wpatrując się w swoje czarne glany. Nagle poczuła duży wstrząs. Zachwiała się i prawie by upadła, ale powstrzymały ją silne ramiona jakiegoś nastolatka. Podniosła głowę i zobaczyła, że jej wybawicielem jest nie kto inny jak Wido Niro. Spłonęła rumieńcem. Bąknęła ciche dziękuję i szybko oddaliła się z miejsca zdarzenia tym razem patrząc przed siebie, a nie na swoje buty. Weszła do arboretum. Przypomniały się jej wspólne zabawy z Atari i resztą właśnie w tym miejscu. Usiadła przy fontannie i głęboko się zamyśliła. Walentynki są świętem ludzi zakochanych. Ale mnie przecież nikt nie kocha. Ja też nie kocham. Czy podczas wojny da się kochać naprawdę? Ludzie biorą ślub, bo wiedzą, że już następnego dnia mogą być martwi. Wszyscy się boją, chociaż starają się to ukryć pod maską spokoju. Republika nie może wszystkich chronić. Ona także niszczy podczas walki z separatystami. Niedługo pewnie coś się stanie tak jak mówi Mirlea. Według niej duchy są niespokojne. Ona mówi, ze zmarli uważają, że podczas życia tego pokolenia i następnego będzie wiele wojen. Miłość nie może istnieć w tych czasach. Lepiej jest być zależnym tylko od siebie i nie dzielić swojego serca z kimś innym. Miłość to przywiązanie. Namiętność. Ona ciągnie w stronę ciemnej strony. Tak by powiedział mistrz Yoda. Ahsoka wychowana została w tej zasadzie. Trudno jej było wyobrazić sobie siebie ją łamiącą. Będzie żyła bez miłości. Postanowiła. Klamka zapadła. Podniosła się ze swojego miejsca i szybkim krokiem udała się do swojego pokoju. Lepiej się odciąć od świata tak jak Atari.

Wido

Jak to jej powiedzieć? Dzisiejszy dzień - walentynki. Ona jest przecież taka poważna. Wierna kodeksowi jak mało który Jedi. Nie odwzajemniła by uczuć, którymi ją darzył. Gdybym powiedział, że ją kocha wyśmiałaby mnie. Ale nie ma piękniejszej dziewczyny od niej. Jedyna, która leje mnie codziennie. Wystarczy tylko coś głupiego powiedzieć. Inni będą się śmiali, a ona się wnerwi. Zrobię to! Powiem jej, co do niej czuję. Od trzynastu lat. Od chwili, w której po raz pierwszy ją zobaczyłem. Jest jedyną dziewczyną, którą obdarzyłem uczuciem innym niż braterska miłość. Ona jest idealna. Jedyna w swoim rodzaju. Jedyna, którą kocham...

Atari

Ktoś zapukał do drzwi. Po raz kolejny. Ale skąd ta chęć otworzenia ich? Skąd to przeczucie, że kiedy otworzy wszystko się zmieni? Otworzyć? Nie. Nie wiem. Nie była w stanie wysłać wici mocy chociażby za drzwi. Nie potrafiła powiedzieć kto stoi na korytarzu i puka. Podniosła się z łóżka. Zacisnęła zęby, ale podeszła do drzwi. Wystarczy nacisnąć tylko jeden przycisk. Jeden. Jedyny. Otwierający drzwi. Drzwi do czego? Do szczęścia, czy do smutku? Otwarte... Przed czarnowłosą stał wysoki blondyn. Chazer. W dłoniach trzymał bukiet kremowych tulipanów. Stali tak przez chwilę. Wpatrywali się w siebie. Jedna strona z miłością, a druga ze zdziwieniem. Chłopakowi pociły się ręce ze zdenerwowania. Zaciskał zęby.
- A... Atari, ja...  Proszę.
Podał jej kwiaty i się lekko zarumienił.
Przyjęła kwiaty. Do jej nozdrzy docierał przyjemny aromat. Zapach jej ulubionych kwiatów. Zauważyła rumieńce na twarzy chłopaka. Zdziwiła się leciutko. Ale jednocześnie poczuła ciepło w okolicach serca. Poczuła jak robi jej się gorąco. Nie potrafiła odwrócić głowy, by ukryć rumieńce. Jedyne, co była w stanie teraz robić, to wpatrywać się w przepełnione miłością i nadzieją oczy przyjaciela. A może... Może on nie był tylko przyjacielem? Kimś więcej? Była zbyt oszołomiona, by zauważyć, że chłopak zbliżył się do niej. Był blisko. Bardzo blisko. Pochylił się nad Datchomirianką i pocałował. Jednak w ten pocałunek włożył całe swoje uczucie. Atari oddała pocałunek. Kiedy tylko jego usta złączyły się z jej wargami zrozumiała... Zrozumiała, że go kocha...

Ahsoka

Zdecydowała, że jednak wyjdzie z pokoju. Udała się w stronę arboretum. Ulubione miejsce i teraz i z dzieciństwa. Za każdym razem, kiedy tam byłą przypominały jej się zabawy z Atari i Mirleą, a także z chłopakami. I chociaż tego dnia już tam byłą chciała je zobaczyć jeszcze raz. Przejść się między drzewami i fontannami. Popatrzeć na rośliny i nacieszyć się widokiem, którego nigdy nie było dosyć. Wiedziała doskonale gdzie teraz jest. Za zakrętem zobaczy największe drzewo w arboretum. Minęła zakręt i zmierzała w kierunku pięknego buku, ale jej uwagę odciągnęły dwie osoby. Pod największym z drzew siedziała Deturi Kilara i... Luks Bonteri! Całowali się. Ahsoka przez chwilę stała wpatrzona w parę, po czym odwróciła się i odbiegła. Co to za uczucie? Dlaczego mam łzy w oczach? Dlaczego moje serce tak boli? Dlaczego jestem taka smutna? Przecież Luks to tylko przyjaciel. Rozpłakała się już na dobre. Usiadła pod jednym z drzew i ukryła twarz w dłoniach. Dlaczego...? Czy to uczucie, gdy na niego patrzę to miłość? To dziwne ciepło w sercu? Dlaczego, kiedy jestem obok niego jest mi gorąco i i się rumienię? Czy to miłość? Dlaczego oni się całują? Są razem? Czy on nie wie, że Deturi to... Zwykła dziwka? Chodziła już z połową padawanów. A on myśli, że Deturi go kocha? Jest ładna, to prawda. Ma w końcu te długie blond włosy i błękitne oczy. Duże piersi i ładne kobiece kształty, ale jej charakter jest obślizgły. Ale on ją kocha. Ja jestem tylko przyjaciółką. Tylko przyjaciółką...


Wido

Wiedział gdzie ją spotka. Biegł w tamtą stronę. Na twarzy miał uśmiech, a w głowie nadzieje, że go nie odrzuci, że odwzajemni uczucia. Dotarł na miejsce. Sala treningowa. Siedziała na ławce. Podbiegł do niej i usiadł obok. 
- Niro. Miło cię widzieć.
- Mirlea muszę ci coś ważnego powiedzieć. 
- Co takiego?- zmarszczyła lekko brwi. 
Patrzyła się zaciekawiona na chłopaka.
- Mirlea ja... ja cię...
Ogromny hałas przerwał chłopakowi. Odrzuciło ich pod przeciwległą ścianę.
- Mirlea!
Poczuł ogromny ból. Złamał chyba rękę. Nie obchodził go jednak stan jego ciała. Wszystko przed oczami mu się rozmazywało, ale go obchodziła w tej chwili tylko jedna osoba. Szukał ukochanej. Leżała pod ścianą. Kilka metrów dalej. Nie zważał na ból. Podbiegł do niej. Z tyłu głowy ciekła jej krew. Czerwona ciecz posklejała jej włosy. Oddychała. Słabo. Z jej otwartych oczu leciały łzy. 
- Mirlea.- szepnął cicho.
Złapał dziewczynę za rękę. Z jego oczu zaczęły wypływać łzy. Łaskotały go w policzki i opadały na twarz ukochanej.
- Nie umieraj. Ja... Ja cię kocham... Mirlea...
- Wido...- wyszeptała cichutko. 
Następne słowa przyszły jej z trudem.
- Ja też. Bardzo, bardzo cię kocham. Od... Od dawna...
Uśmiechnęła się lekko. Spojrzała na chłopaka oczami pełnymi miłości.
- Zawsze cię kochałam.
Były to jej ostatnie słowa. Jej głowa przechyliła się w bok. Klatka piersiowa przestała się poruszać. Ostatnia łza popłynęła po jej policzku i opadła na ziemię. Chłopak nie wierzył w to, co się właśnie stało. 
- Mirlea!- krzyknął.
Wziął jej twarz w dłonie. Pochylił się i złożył na jej martwych, jeszcze ciepłych ustach pocałunek. Przyjrzał się twarzy ukochanej. Otwarte oczy. Same białka. Jej piękna cera, policzki wciąż mokre od łez i usta. Piękne usta. Wciąż ułożone w słaby uśmiech, którym obdarzyła chłopaka. Jej ostatni uśmiech...
_________________________________________________________________________________
Nowa notka specjalnie na walentynki :) Miłość nie zawsze jest szczęśliwa, więc bardzo chciałam, żeby były trzy sytuacje. Miłość prawdziwa i szczęśliwa, nieodwzajemniona i odwzajemniona, lecz smutna. Mam nadzieję, że wyszło mi to. A więc wesołych walentynek!

NMBZT
























2 komentarze:

  1. Kiwi pierwsza jak zwykle i komentuję Ido! <3
    No to zaczynam. Witam zakochańce i nie zakochańce. Kiwi pisze, wali tynki i nikt jej ma nie przeszkadzać! ROZUMIECIE CZY NIE?! No
    No to czytam.
    Miziające się pary? *-* Dlaczego ja mam przed oczami Fari i jej chłopaka? Ok. Nie ważne.
    Ati...jakby nie patrzeć to przyszywana kuzynka Padme jest, a Padme ma wielu adoratorów. Jednym z nim był pewnie Bail Organa! Na stówę xD To jest pewność! Ale dobra. Tu piszemy o Atari ludzie, a nie o zalotnych spojrzeniach Baila -który zdradza swoją żonę- do Padme!
    Zaliczyć dziewczynę i chłopaka tak? Tylko mi do łóżka nie wskakiwać! Nono! xD Ja pierdziele. LUDZIE! Odkryłam nowe uzależnienie! NALEŚNIKI! *O*
    Dobra, już nie będę ględzić o sobie i innych głupotach i komentuję.
    Powrócić do normalności tak? Ty na pewno, ale Anakin będzie musiał pewnie związek Smarkusia rozwalać! Zapewne! To też na stówę! A ten chłopak dostanie po tyłku za ruszanie jego Smarka. Smarkuś jest Anisia (Sexi xD) i nikogo więcej! ZROZUMIANO?! Mam nadzieję ;3
    Chazi! *o* Kocham tego gnojka, który kocha podrywać! *O* Nwm dlaczego, ale mam fazę na Chati xDD Dobra wracam do Chazia <3 O matko. On rozmyśla o Ati! Aaaaa...*O* Już ją widzę z tym wielkim miśkiem! Rycz Deturi! Rycz! Nie masz szans z Atunią! Nigdy! Bo Chazi się popisuje. Bo on ją kocha. Ale jeszcze nie wie :3
    Ten opis jest śliczny ^^ Czekaj! Że co?! Soka wie o Ati najwięcej! Ale jeżeli chodzi o miłość to niech już Chaziowi będzie ;3
    Bo każdy jest wyjątkowy i każdy w sobie coś ma, a Ati ma to co mówi Chazi i jego to pociąga! Już mamy pierwszy krok do zakazanej dla Jedi miłości! *O* Tak! Wyznaj jej miłość! Pamiętam te zaręczyny *o* Nie no. Ty masz Boską wyobraźnię Wiedźmo <3
    Mamy Smarkusia! YAY!
    Oj tam, oj tam. Moc Ci towarzyszy Soka ;* Wido zabiera Sokę Luksowi! Co kurde?! Nie ma tak! On kocha Mirlee...JA NIC NIE SUGERUJĘ! xDD No iz nowu została sama...Ech. Dobra. Zobaczmy co u Wido ;D
    Teraz tak. Zasady przestrzega i Soka i Mirlea. O którą chodzi w takim razie? Nie wiem, lecz dowiem się później :3
    To teraz kto następny w kolejce? Znowu Atunia. Ok :)
    Ati leniuszek *o* xDD No ok. Ty. To jest CHAZI! Na pewno. Dobra. Kiwi czyta ze zrozumieniem :D
    Jak słodko *O* Na Moc! Co to będzie?
    On się rumieni! Aaa...wyobrażam sobie tego naszego gnojka <3
    Tak Ati! On jest dla Ciebie kimś więcej! Uwierz mi! On jest kimś więcej! Wierz mi na słowo! Kiwi i Melon wiedzą lepiej!
    NA MOC ONI SIĘ KISIAJĄ! *OOOOOOO* Faaaazaaaaaaaaaaaaaaaa...xD
    Teraz Ahs!
    One się pewnie zawsze będą tym zachwycać :D
    CO?! LUX TY ZDRADZIECKI GNOJU! JAK MOGŁEŚ?! Ty zdradziecki palancie! *gania za nim z miotłą po świątyni* Jak śmiesz zdradzać moją współ padawankę Anakina?! JAK MOŻESZ?! JESZCZE MNIE POPAMIĘTASZ SZUJO!
    ;_______________________________________; On ją nie kocha ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego Cię to boli?! Bo go kochasz, a on Cię zdradził z tą jędzą. Jak go lubiłam, tak go nie lubię! Szuja jedna!
      Ahahahahahaha...tak. Deturi nią jest! W 100% i więcej! Szuja! Próbuję Sobie wyobrazić ten pocałunek...ble! Tfu! Fuj! BLE! TFU!*rzyga*
      NIE JESTEŚ JEGO PRZYJACIÓŁKĄ! Dziewczyno! Dla niego ten fałszywy pocałunek był rajem! Rozumiesz to?!
      Niro.
      Gościu! Ty se podrywasz Mrileę, a kto Sokę pocieszy?! Hm? Ok. Piszę dalej.
      NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! Ona umarła! Nie! Nie! Nie! ;-;

      Rozdział ogólnie śliczny i w ogóle, ale ta śmierć Mirley...mam żałobę ;-;

      NMBZT! <333

      Kiwi

      Usuń