środa, 4 marca 2015

Rozdział 45


Wido

Siedział w kokpicie gwiezdnego myśliwca i ledwie powstrzymywał się od wyjścia z maszyny i rzucenia tego wszystkiego w cholerę. Ledwo rozpoczęli ten debilny lot, a już wpakowali się w sam środek wielkiej floty Separatystów! I oczywiście to on został wysłany do głupiej kosmicznej bitwy. Nienawidził latać z "Niebieskimi". Ogólnie nie przepadał za jakimikolwiek lotami. Jako tako tolerował latanie w środku nocy śmigaczem po Coruscant razem z Chazerem, ale bitwy kosmiczne były przesadą. Może gdyby te durne klony się go słuchały... "Niebiescy" najwyraźniej byli tą grupą klonów, której coś uciskało na mózg podczas procesu hodowli na Kamino. Zawsze tłumaczyli się tym, że go nie słyszą, bo zagłusza go hałas bitwy. Może by to zrozumiał, gdyby nie to, ze w kosmosie nie słychać dźwięków! Każdy to wie, ale oni prawdopodobnie zapomnieli o tej części nauki. A przed generałem tacy idealni... Jak oni w ogóle tak śmią? Żaden ludzki żołnierz nie pozwoliłby sobie tak znieważyć komandora, a co dopiero klon. Przecież oni zostali stworzeni do słuchania rozkazów ludzi wyżej postawionych. Ale nikt mu nie wierzył. W końcu był tylko padawanem, który przyjaźni się z Chazerem Motessem. A samo to nazwisko w kręgach wojskowych od razu powodowało zmarszczenie brwi i grymas niezadowolenia. Wido nigdy nie sądził, że Chaz ma tak złą opinię w tak ogromnym kręgu ludzi. Miał chłopak znajomości...
- Wido! Startujecie za dwadzieścia sekund!- usłyszał głos w komunikatorze.
Wyszeptał kilka niecenzuralnych słów i przygotował się do odlotu. Kiedy usłyszał sygnał do startu. Skierował myśliwiec w stronę wylotu. Wyleciał z hangaru, a za nim ruszyli "niebiescy". W ciągu kilku sekund znalazł się w środku wielkiej bitwy. Okręty płonęły, pociski latały wszędzie, gdzie się spojrzał. Zacisnął dłonie na rączce celownika. Namierzył jeden z myśliwców wroga i wystrzelił. Maszyna zamieniła się w kulę ognia i rozbiła się doszczętnie o jeden ze statków Separatystów. Moi podwładni jak zwykle odlecieli w swoje strony. Nie trzymali się szyku. Przez chwilę pomyślał, że mogliby wszyscy zginąć. I tak by go to nie obchodziło. Nie było to myślenie typowe dla Jedi, ale Wido nigdy nie myślał jak Jedi. Miał swoje poglądy. Pewnie nigdy z własnej woli nie poszedłby do Zakonu, ale skoro już jest, to nie będzie odchodził. W końcu ma tam przyjaciół.
- Pomocy! Mam czterech na ogonie!- usłyszał głos jednego z klonów w głośniku.
Widział go. Był daleko. Oddzielały ich dwa statki.
- Stang.- warknął Wido.
Drogę zagrodziły mu dwa myśliwce wroga. Roboty. Wystarczył jeden strzał. Maszyny zamieniły się w wielkie kule ognia i spadły gdzieś w dół. Bitwa dopiero się rozkręcała. Wróg miał wyraźną przewagę, ale na szczęście ta ich przewaga była jedynie w liczebności statków. Trzy czwarte z nich były zwykłymi transporterami. Wido zrobił zwrot i wycelował w kolejnego myśliwca. Chybił o kilka centymetrów, ale na szczęście trafił maszynę, która wyłoniła się z hangaru wrogiego okrętu.
- Komandorze, pomocy! Chłopaki!
Kolejny wpadł w kłopoty. Gdyby trzymali się szyku nic by się nie działo! Padawan zawrócił swojego myśliwca i w jak najszybszym tempie poleciał, by pomóc "niebieskiemu" w tarapatach. Wido wystrzelił jeszcze zanim go zobaczył. Dwie maszyny wybuchły, a ich resztki rozbiły się o statek separatystów.
- Dzięki komandorze!
- Może jak będziecie wykonywać rozkazy, do takich akcji nie dojdzie! "Dwójka" już umarł przez waszą bezmyślność! Do szyku!

Mirlea


Bycie Rycerzem Jedi wcale nie było trudne. Szczerze mówiąc Mirlea nie miała nic do roboty. Nigdy nie sądziła, że z własnej woli pójdzie trenować, ale najwyraźniej nuda potrafi zmusić do wszystkiego. Nastolatka powtarzała właśnie po raz dwusetny IV formę, kiedy usłyszała ćwiczenie. Dokończyła powtórzenie formy i odwróciła się w stronę źródła głosu. Zobaczyła. Mistrza Yodę i jakiegoś młodego chłopaka. Mógł mieć jakieś dwanaście lat.
- Młoda Jedi, przedstawiam ci Twojego nowego padawana. Od dzisiaj będziesz go szkoliła aż do osiągnięcia przez chłopca statusy Jedi. Nazywa się Kaan. Kaan, oto Twoja nowa Mistrzyni. Rycerz Jedi Mirlea Rossen.
Mistrz Yoda odszedł od nich powoli. Mirlea miała nadzieję, że chłopiec nie widzi jej zakłopotania. Nie miała pojęcia, że dostanie ucznia. W końcu dopiero kilka dni temu została pasowana na Rycerza Jedi.
- Dzień dobry...- powiedział cicho chłopiec.
Nastolatka otrząsnęła się z zamyślenia i podeszła do chłopca. Wsunęła swoją broń za pas i stanęła obok chłopaka. Był człowiekiem. Jakieś dwadzieścia centymetrów niższym od niej. Miał krótko ostrzyżone jasne włosy i intensywnie zielone oczy.
- Miło cię poznać. Przyznam, że nie spodziewałam się, że zostanie mi przydzielony uczeń. Ale skoro tam się stało, chętnie cię wyszkolę. Skoro już jesteśmy na sali, zaczniemy trening. Na początek forma III. Znasz ją, prawda?
Chłopiec kiwnął głową na potwierdzenie. Mirlea kazała mu zrobić dziesięć okrążeń dookoła sali na rozgrzewkę. Sama usiadła na ławce, jak to zwykle robili nauczyciele podczas treningów. Było to wyjątkowo przyjemne zajęcie. Patrzenie, jak uczeń się męczy. To pewnie dlatego Mistrzowie zwykle mieli takie zadowolone miny, kiedy przyglądali się, jak padawan się męczy. Sadyści. Zdała sobie szybko sprawę, ze ona też się tak właśnie zachowuje i uśmiechnęła się do siebie. Mimo wszystko, było to bardzo przyjemne.

Atari

Co jakiś czas czułam obecność Padme. Uczucie to niestety dochodziło ze wszystkich stron i za nic nie mogłam wyczuć, gdzie aktualnie przebywa Pani senator. To było okropne. Zależało mi na Padme, Była mi jak siostra. Przez jakiś czas myślałam, że na prawdę jesteśmy z jednej rodziny. Może gdyby zniknęła w normalnym stanie, nie byłabym taka niespokojna, ale przecież ona była w ciąży. Ta sytuacja mogła doprowadzić do problemów, a jeżeli ją porwali, to przecież nie muszą jej dobrze traktować, a to znaczy, że mogą ją torturować, a to może prowadzić do poronienia. Tego Padme zapewne by nie przeżyła. Podejrzewam, że utrata dzieci jeszcze przed urodzeniem, jest straszliwa. Sama nigdy nie będę miała dzieci, więc raczej nie dowiem się, jak to jest martwić się o swoje dziecko. ale sądzę, że miłość matki do dziecka jest ogromna, a strata dziecka może pozostawić uraz na psychice. Czyli to nawet dobrze, że przez całe życie będę samotna... Chociaż może posiadanie rodziny byłoby fajne. Miałabym kogo kochać, o kogo się troszczyć. Mogłabym żyć normalnie. Nikt nie wymagałby ode mnie, bym chroniła Galaktykę, walczyła z Separatystami i potrafiła walczyć mieczem świetlnym. Normalne życie było pokusą. Ale nie mogłam sobie go wyobrazić. Byłoby takie zwykłe i przewidywalne. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nigdy nie miałam bliższego kontaktu ze zwykłymi ludźmi. Właściwie nigdy nie rozmawiałam prywatnie z cywilem. I prawdą jest, że nie znam cywili. To było chyba dziwne. Chyba. Nie znam się zbyt dobrze na tym, co cywile uważają za normalne. Ale raczej nie powinnam się tym przejmować. Jedi będę przecież do końca życia. Po śmierci zresztą też. Cywile to cywile, a Jedi to Jedi. Nie powinnam mieszać tych grup ze sobą, bo nic dobrego by z tego nie wyszło.
________________________________________________________________________
Rozdział króciutki i pisany na szybko, więc nie spodziewam się, że będzie się wam podobał. Chciałam się wyrobić chociaż na środę i na szczęście mi się udało. 
Dziękuję Wam za cierpliwość.
NMBZW!



5 komentarzy:

  1. Wracam jak przetłumaczę obiad.
    ~Kiwi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ktoś jeszcze prócz Wiki pamięta moją datę urodzin? x))
      No nie no, kto śmie obrażać mojego Chazia?! Kto sądzi, że jest idiotą, co? Przyznawać się! Ale już! Nie wolno! I jeszcze mi tu Wido oskarżacie? Bo co? Bo są śmieszniejsi od was? Bo są lepsi?
      Ogólnie trochę to smutne :/ Spotkałam się już po raz drugi ze złymi relacjami między klonami i Jedi. No Krell był, ale tu chodzi o to, że Klony się dziwnie mściły za wybryki chłopaków. To, że są klonami sławnego Łowcy Nagród nie oznaczało, że są kul i osom! -.-
      Mirlea, jak możesz? xD Nie spodziewałabym się tego po Tobie xD
      Mieszanie mi się z czymś przypomniało... HYY!!! Patataj! Kupimy melon i Kiwi i zrobimy koktail! *o* Nie mogę się doczekać, ojeju <3
      Rozdział świetny, naprawdę! ^^
      Czekam na Ciąg dalszy :3
      Niech Moc będzie z Tobą ♥

      Twoja Kiwi ^-^

      Usuń
  2. Super rozdział:-) Nie jest dla mnie krótki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział choć zaniepokoiło mnie myślenie Wido ale nie jest nudno :) op jest lekkie i spokojne choc wojna szaleje. Co ja mogę napisac? Aha, wybacz że dopiero teraz komentuje :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak wy to robicie, że macie tyle pomysłów, a ja przy schyłku Wojny mam pustkę w głowie i dlaego nic nie napisałam ostatnio? ;-; Rozdział fajny, trochę smutny, acz interesujący. I powiadasz, że ciupurkę za krótki? Bich please, spójrz na moje ostatnie rozdziały! ;-; Ja pozdrawiam ze swojego krzesełka, przepijając kolejną herbatę i usiłując zmusić mózg do domyślenia nn ;-; :*
    NMBZT!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń