niedziela, 23 kwietnia 2017

Rozdział 12(84)


Kol

    Zamknął oczy. Nie potrafił jednak patrzeć na śmierć zaglądającą mu w oczy. Czekał na nią spokojnie, był na nią gotowy od tego dnia, kiedy stracił wszystko.
    Ale ona nie nadeszła.
    Dźwięk upadających ciał i stukot broni uderzającej o ziemię był kojący, ale jednocześnie niepokojący. Otworzył oczy i nadal widział wycelowane w jego stronę blastery, ale tym razem nie dzierżyli ich Sullustanie tylko odziani w charakterystyczne białe pancerze żołnierze. 
    Szturmowcy uratowali im życie. Nigdy nie spodziewał się po nich takiej celności. Prędzej spodziewałby się, że zastrzelą jego, a wrogów pominą.
    - Klony - mruknęła Anja.
    Na ich zbrojach rzeczywiście widniał symbol ulubionego legionu Dartha Vadera - legionu 501, który w większości stanowiły wyhodowane jeszcze przez Republikę klony.
    - Dzięki - powiedział niepewnie.
    Jeszcze nigdy nie miał styczności z klonami. Były najbliższymi podwladnymi Vadera, elitarną grupa wysyłaną tylko na najtrudniejsze misje. Czyżby Sullust miał w sobie coś aż tak ważnego, by wysyłać Legion 501? Nie żeby mu to nie pasowało, skutecznie przeprowadzili akcję i uratowali mu  i Anji życie, był wdzięczny.
    - Mamy was stąd zabrać, sir. Admirał kazał przekazać, że świetnie się spisaliście. Za kilka godzin wyląduje krążownik, którym wrócicie na Coruscant.
    - Jeszcze raz dziękujemy.
    - To nasz obowiązek.

Mirlea

    - Moc jest we mnie silna - powiedziała ledwo składając słowa, zasłyszane dawno temu w Świątyni Jedi stare przysłowie pochodzące z czasów pradawnych Jedi. - A ja jestem silna Mocą.
     Moc eksplodowała, krzyk w głowie Mirlei narastał aż w końcu ucichł. Sithowie, których obecność znosiła przez całe życie zostali wymazani, ich duchy wróciły do sarkofagów,w których zostali pogrzebani, nadal czuła ich istnienie, ale była wolna od ich kontroli. A wraz z tym została uwolniona jej dusza. Z każdą sekundą świadomość Mirlei ulatywała, zbyt wyniszczona i naruszona, by sprawować kontrolę nad ciałem i umysłem jednocześnie. Miała wybór życia bez umysłu lub bez ciała. Wybrała. Nie czuła, jak jej ciało opada na nierówną, gorącą ziemię Korribana, jej dusza już znajdowała się tam, gdzie trafiają wszyscy.

     Podczas kolejnego obchodu szpitala Wido nie mógł powstrzymać uśmiechu. Tajemnicza choroba męcząca mieszkańców zaczynała przechodzić po tym, gdy do kuracji Mocą dołączył zioła, o których opowiadała mu Mirlea, a które na Jakku traktowane były jak przyprawa. Kiedy mieszkańcy dowiedzieli się, że jest ona odpowiedzią na ich problem, Wido po raz kolejny był świadkiem ludzkiej szczodrości i wiary w człowieka, których na Coruscant było tak mało. Wszyscy mieszkańcy przynosili do szpitala roślinę zupełnie za darmo, jakby zapłatą miało być jedynie uleczenie ich dzieci, przyjaciół i znajomych. Powoli zaczynał to rozumieć, kiedy zobaczył pierwsze łzy szczęście na twarzy matki, której córeczka pierwszy raz od miesięcy otworzyła oczy. To było coś pięknego i dobrego - to miejsce było pełne Jasnej Strony.
     Nagle jednak dopadł go niepokój, a potem dojmujące uczucie cierpienia, które prawie zwaliło go z nóg, mocniejsze nawet od tego, kiedy doszło do Rozkazu 66, kiedy musiał zabić swojego towarzysza-klona, gdy ten chciał zabić jego, tak jak inni żołnierze. Śmierć tysięcy Jedi była okropna, ale to było jeszcze gorsze i wtedy zrozumiał, tylko jedna osoba w całej Galaktyce mogła wywrzeć na niego aż taki wpływ w Mocy - Mirlea.

Chazer

     Zmienił współrzędne wprowadzone do komputera instynktownie. Jego nowy astrodroid zapiszczał pytająco.
    - Na Korriban? - zdziwił się Chazer. - Nie wiem dlaczego. Ej! To nie moja wina, po prostu czuję, że jesteśmy tam potrzebni, R3. Jak to jestem dziwny? Lepiej idź naprawić nadajnik, a nie marudzisz. Tak, wiem, że potrzebujemy części. Nie, nie kupiłem ich. Kupię na Korriban. Nie, nie lecimy tam tylko po części. R3, ja cię proszę...
     Droid zapiszczał i zniknął za drzwiami. Chazer obejrzał się za nim i przewrócił oczami. Od jakiegoś czasu ten zakupiony na Bespin droid był jedynym towarzyszem Chazera w rozmowach, a na dodatek całkiem fajnym partnerem. Nabył go wraz ze statkiem od pewnego nieszczęsnego bespińskiego hazardzisty za żałosną kwotę. Cięty język R3, jeżeli robot może takowy posiadać, był urozmaiceniem nudnej podróży kosmicznej. Od opuszczenia Dagobah niespecjalnie wiedział, co robić, więc nagły impuls, który kazał mu polecieć na Korriban był oczekiwanym wybawieniem od dobijającej monotonii.
     Po kilkugodzinnej podróży podczas której mógł podziwiać różnorodne widoki za oknem (białe i niebieskie smugi światła) wizjer wypełniła wielka, czerwona planeta poryta górami i kraterami. Wszedł gładko w atmosferę.
    - Tutaj kontrola lotów Korriban, podaj cel wizyty, liczbę pasażerów i ładunki które przewozisz "Perło Bespinu".
    - Tutaj "Perła Bespinu". Jestem zwyczajnym turystą, nic nie przewożę. Mam ze sobą jedynie astrodroida R3-P4.
    - Masz zezwolenie na lądowanie, "Perło". Lądowisko trzecie, miłego pobytu. Bez odbioru.
     Po wyjściu z chmur ujrzał stolicę Korriban i wznoszące się za nią monumentalne ruiny świątyni i dolinę grobowców Sithów. Włączył silniki manewrowe i podszedł do lądowania, wspomagany przez R3.
     I wtedy to poczuł. Coś, co na Bespinie ledwo musnęło jego świadomość, teraz wybuchło. Ta przeraźliwa pustka, podobna do tej, którą odczuł po Rozkazie 66, ale nieporównywalnie mniejsza, a jednocześnie o wiele bardziej bliska jemu sercu.
    - Mirlea...

     Dolina, w której przed tysiącami lat pochowano tak wielu Sithów przytłaczała ciemną stroną, która się w niej zagnieździła. Chazer mimo to był pełen uznania dla odwiecznych wrogów jego Zakonu. Wykute w skale rzeźby górowały nad nim, wzbudzając niezmącony niechęcią zachwyt. Już tysiące lat temu był to zabytek i miejsce prac archeologicznych. Teraz miejsce było całkowicie opuszczone, porzucone. Na głównym szlaku nadal można było wyróżnić częciowo zasypane tereny wykopalisk, gdzieniegdzie widoczne były porzucone w pośpiechu narzędzia.
    Kierując się przeczuciem szybko dotarł do jednego z tych dobrze zachowanych grobowców. Musiał silnie pchnąć wrota Mocą by te ustąpiły, ale udało mu się dostać do środka. Ciężkie, gorące powietrze, którego go otuliło wywołało u Chazera niechęć, ale wiedział, że musi iść dalej.
    Wnętrze, gdyby nie warstwa pustynnego pyłu i kurzu, wyglądałoby jakby nadal było odnawiane i konserwowane, a nawet użytkowane. Chaz nie wiedział, kto został tutaj pochowany, nie chciał nawet wiedzieć. Zapewne i tak nie wiedziałby kim był ten Sith, nigdy nie interesował się ich historią, a teraz miał zdecydowanie większe zmartwienia na głowie niż przejmowanie się kim był wieczny lokator tego miejsca.
    Moc zaprowadziła go do głównej sali. O dziwo, po drodze nic nie próbowało go zabić ani dotkliwie skrzywdzić. Wyczuwał obecność wielu stworzeń i zagrożeń, ale najwyraźniej pozakładane przez akolitów Ciemnej Strony pułapki przeżarł dotyk nieubłaganego czasu.
    Po środku komnaty, kilka kroków przed grobowcem, leżał człowiek. Był na to przygotowany, ale łzy i tak wezbrały się pod jego powiekami. Wyglądała tak delikatnie, jakby spała. Snem twardym i spokojnym. Wydawało się jakby po prostu się położyła i zmarła, zupełnie bez powodu. Oprócz samej śmierci w tym widoku nie było nic makabrycznego. Żadnej krwi, ran, połamanych kości. Nawet kurz wydawał się omijać dziewczynę, jakby bał się zakłócić jej wieczny stan.
    - Dlaczego? - zapytał, ledwo zwracając uwagę na fakt, że wypowiedział myśli na głos. I tak w grobowcu nie było nikogo, kto mógłby go usłyszeć.
    Usiadł przy dawnej przyjaciółce i odgarnął jej włosy z czoła. Nie wiedział, co zrobić. Nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Dlatego siedział i czekał. Medytował nad jej ciałem chcąc oddać ostatni hołd zmarłej.

_______________________________________________
Dududu!
Jest.
Wróciłam.
Tydzień po poprzednim,
To nie było takie trudne.
Tamten tylko ciągnął się tygodniami jak ser na pizzy.
Pizza jest dobra.
Chyba nie myśleliście, że zabiję tych dwoje?
Wiem, że myśleliście.
Niee, wolałam zabić kogoś innego.
4 komentarze od różnych osób. Proszę. Bardzo. Was. ♥

NMBZW!

4 komentarze:

  1. POPŁAKAŁAM SIĘ PRZEZ TE CZARY XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czary są cudne xD
      Szczególnie w wersji mobilnej ^___^

      Usuń
  2. O Jezuniu! Kobieto! Ja tu płakałam przed chwilą do ff Maleca a ty mi tu taką bombę zrzucasz bez ostrzeżenia?? Nie no kij, wolę Mirlee niż Anje i Koła. Zastrzeliłabym cię xd choć szok i niedowierzanie moich ulubieńców mi się udziela jak klony zabiły tych złych xd choć to w sumie były klony a nie szturmowy... wszystko jasne xd ALE YAAAY CHAZ I WIDO SIĘ MOŻE SPOTKAJĄ I BĘDZIE SŁODKIE SAM NA SAM IF YOU KNOW WHAT I MEAN XD Nie wywracaj oczami tylko wiń siebie xd teraz będę ci o tym truła pod każdym rozdziałem z nimi, kochana! :Po
    Dobra ja lecę, czekam na mój parking ukochany xdd ❤
    NMBZT!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń