sobota, 12 kwietnia 2014

One-Shot Chati/Nirlea cz.1


Każda nastolatka w swoim życiu ma problemy miłosne i prawie każda wierzy, że pierwsza miłość to miłość na całe życie. Niestety w większości przypadków tak nie jest. Jednak czasami to pierwsze zakochanie okazuje się prawdziwe, szczere z obu stron. I utrzymuje się do śmierci...
Atari

Wiem, że życie pisze nam różne scenariusze. Każdy Jedi ma trudne życie. Ale czy to nie przesada być padawanem, przeżyć dziesiątki wojen, zakochać się w swoim przyjacielu... Kompletna katastrofa. Szczególnie, kiedy przyjaciel nazywa się Chazer Motess i jest najbardziej nierozgarniętym chłopakiem w świątyni. Taak... Chyba tylko ja mam takiego pecha... A nawet jeżeli kiedykolwiek odważyłabym się, to uznałby to za żart, a Deturi chcąc uprzykrzyć mi życie jeszcze bardziej, zaczęłaby kleić się do Chaza. Zapewne nikt nie wie, kim jest Deturi Killara. Z zatem postaram się opisać w kilku zdaniach jej osobę. Niedawno wróciła z jakiejś długiej wojny z separatystami. Jest blondynką o zielonych oczach. Wygląda przecudnie, ale jej serce jest zgniłe jak stare ziemniaki. Cholerna rasistka. Za największy cel w swoim życiu obrała sobie moją najlepszą przyjaciółkę - Ahsokę Tano. Od niedawna na drugim miejscu na liście jej ofiar znalazła się Barriss Offee. Moja druga przyjaciółka, która dokonała zamachu. Po złapaniu jej okazało się, że miała wstrzyknięty narkotyk, dzięki któremu ktoś mógł kierować jej poczynaniami. Niestety wielu padawanów ze świątyni nie przyjęło do wiadomości, że Barriss nie wiedziała, co robi i zaczęli ją dręczyć, a na czele grupy jej prześladowców stoi właśnie Deturi. Killara posiada bardzo pasującą do niej ksywkę. Death. Teraz już coś o niej wiecie. Przed dołączeniem do Zakonu wychowywała się w Mandaloriańskiej wiosce. Oczywiście jej rodzice byli prawdziwymi Mandalorianami, jak mówi kiedy zostaje zapytana o dzieciństwo. Nieciekawa dziewczyna. Negatywny charakter w tej historii. Według mnie jest gorsza od Lorda Sithów. Zaprzyjaźniliby się. Idiotka. 
Atari spojrzała się na budzik stojący na szafce i prawie spadła z łóżka.
- Trening!- wrzasnęła i wybiegła z pokoju, chwytając miecz świetlny.
Korytarze świątyni były prawie puste. No w końcu trwa wojna. Adepci mają treningi, albo bawią się w Arboretum. Jedi i padawani są na bitwach. A ja siedzę tutaj bo Bultar złamała nogę! Ten świat jest niesprawiedliwy! W świątyni jest tylko Chaz i Deturi z osób, z którymi się zadaję. No... Ul ma wracać jutro. Dobiegłam pod salę treningową. (Wersja mini.) Zapukałam grzecznie. Bo przecież ja to jestem aniołkiem. Co złe to nie ja. Wszystko to ich wina!
- Kogo?
- Spadaj!
Jestem jednak nienormalna! A ta, to, ten, te... Och... Coś sumienie mnie dobija. Tak samo jak Mirleę dobijają Sithowie, to mnie własne sumienie. Jak ja tego czegoś nienawidzę!
Weszłam do sali i od razu przywitało mnie karcące spojrzenie Obi-Wana. Wow! Jestem pierwsza! No tak... Zapewne Sakria i Zagen obściskują się gdzieś po kątach i nie mają czasu spojrzeć na zegarek... Chazer zawsze się spóźnia. Az dziwne byłoby gdyby tego nie zrobił. A Deturi jest jak kot. Zawsze chodzi własnymi ścieżkami...
Usiadłam na ławce, gdyż mistrz najwyraźniej musiał mieć nas wszystkich, aby zacząć trening. Jeśli za godziną nie przyjdą wszyscy, to ja spadam. Nie będę przecież siedziała na zajęciach, po ich skończeniu.
- Atari.- zaczął Kenobi.- Na początek sto powtórzeń formy Shien. 
Jęknęłam cicho, ale sięgnęłam po miecz treningowy i zaczęłam ćwiczyć.

Chazer zjawił się piętnaście minut po mnie. Dostał naganę od mistrza i karne powtórzenia. Reszta oczywiście nie raczyła się pojawić. Ja chcę na misję! No ludzie no! Ile można siedzieć bezczynnie w świątyni? 
Skończyłam wykonywać ćwiczenie i usiadłam na ławce. Mistrz Kenobi najwyraźniej nie miał zamiaru kontynuować treningu. Spojrzałam na zegarek. Dwie minuty po końcu zajęć.
- Do widzenia mistrzu!
- Słucham?
- Zajęcia się skończyły, więc się żegnam. 
- Co?
Westchnęłam. Mistrz Kenobi chyba nigdy nie był bardziej nieogarnięty niż dzisiaj.
- Aha... Tak, tak. Jak spotkasz padawanów Killarę, Nawis i O-nera to powiadom ich, że mają się zgłosić u mnie do końca tego dnia. Inaczej będą mieli problemy.
- Taa... Na pewno im powiem... 
Spojrzałam jeszcze w stronę Chaza. Ćwiczył. Nie zawracał na mnie uwagi. Wyglądał tak ślicznie. Uśmiechnęłam się lekko. Szybko się odwróciłam i wyszłam z sali. Oczywiście nie szukałam wagarowiczów. Co ja niańka jestem? Nie. Udałam się prosto do swojego pokoju, by pomedytować.
***
Mirlea kolejny raz w ciągu tygodnia przyłapała się na wpatrywaniu się w Nira. No... Podobał jej się, ale przecież jest od niego o dwa lata starsza! Do tego są Jedi i... Nie! O czym ja w ogóle myślę! To przyjaciel! Co by on powiedział, gdyby wiedział, co sądzę na jego temat? Nasza przyjaźń by się zepsuła. Zawsze tak jest...


***
Chciał dostać od kogoś laserem w głowę. Przynajmniej by zginął! Oczywiście nie. Przegrał ten głupi zakład z Zagenem. I gdyby tylko nie spotkał wtedy mistrza Kollara... A tak musi TO zrobić. Nigdy go do niej nie ciągnęło. Byli ze sobą blisko, ale to nie była nigdy miłość. A przecież tak dawno skończyło się to, co ich łączyło. Chociaż... Może ona coś do niego czuje? Jeżeli tak, to ławo będzie ją uwieść. Przecież to ma być zwyczajny pocałunek. Potem jej powie, że to był tylko zakład i będzie wolny. Oczywiście narazi to go na nienawiść z jej strony, a ich podzieli ogromny mur, którego nie będzie się dało przebić, ale co mu tam. I tak nie jest dla niego ważna. Dziewczyna jak dziewczyna. Dużo ich na tym świecie. Chociaż wszystkie blakną przy tej jedynej. Istniały cztery dziewczyny, które były dla niego ważne, ale tylko jedna z nich wybijała się ponad wszystkie inne. Westchnął. Ważne tylko, by ona nie zauważyła tego pocałunku...

***
Sakria wszędzie gdzie sięga pamięcią pałała nienawiścią do Atari Orgeen, co świetnie ukrywała. Były to błahe powody, ale nastolatka wszystko wyolbrzymiała. A to, że w Atari kochali się wszyscy chłopcy, a że jest taka śliczna, a to, że wcześniej została padawanem. Ma takie dobre stosunki z bohaterami wojny, a do tego sama do nich należy. Ciągle jeździ na misje i bitwy. Niebiesko włosa chciała zepsuć rówieśniczce życie. I miała już pewien plan... 

- Ati!- krzyknęła Sakria, widząc Dathomiriankę.
Szesnstolatka odwróciła się i uśmiechnęła się do koleżanki. 
- Cześć Sakria.- przywitała się.
Atari nigdy nie pałała wielką przyjaźnią do Sakri. Czuła od niej dziwną niechęć. Dlatego rzadko rozmawiały. Zdziwiła się więc, że rówieśniczka czegoś od niej chce.
- Wiesz, że Chaz i Zagen się założyli? Chaz wygrał. Nie wiem, o co chodzi, ale Zaguś się strasznie wścieka. Wiesz... To mój chłopak, a ja nawet nie daję rady go pocieszyć.- mrugnęła porozumiewawczo.- No, ale to nie ważne. Chazer jest w Arboretum. Czeka na ciebie przy fontannie. Pospiesz się. To chyba ważne. Ja lecę, Zagen czeka na mnie przed świątynią. Papa!
Atari przez chwile wpatrywała się zdziwiona w oddalającą się Sakrię. Kiedy niebiesko włosa znikła jej z oczu, Atari udała się do wskazanego miejsca. Otworzyła drzwi i od razu poczuła świeże powietrze i śliczną woń kwiatów. W oddali widziała już strumienie wody tryskające z fontanny. I wtedy poczuła coś dziwnego. Jakby moc ostrzegała ją przed pójściem w tamto miejsce. Jakby tajemnicza siła próbowała ją od czegoś odciągnąć. Jak przyjaciółka, która chce od czegoś odwieść, ale nie chce powiedzieć dlaczego. Jednak sprzeciwiłam się. Jeżeli Chaz na mnie czeka, to muszę się dowiedzieć dlaczego. Ominęłam ostatnie drzew i stanęłam jak słup soli. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłam. Chazer i Deturi siedzieli wtuleni w siebie na ławce obok fontanny. Ich usta były złączone. Zacisnęłam powieki. Łzy zaczęły napływać mi do oczy, ale nie pozwalałam im płynąć. Pokręciłam głową zawiedziona. Ostatni raz spojrzałam na parę, która już się od siebie odczepiała. Deturi była rozanielona, a Chazer... Zniechęcony, obrzydzony? Nie! Tak mi się tylko wydaje! Odwróciłam się na pięcie i odbiegłam. Usłyszałam jeszcze, że ktoś krzyczy moje imię. Ze smutkiem, przepraszająco...
_____________________________________________________________
Będzie część druga. Za tydzień albo za dwa tygodnie :)
Mam focha na wszystkich oprócz Kiwi, bo nie skomentowali rozdziału. A ja się męczyłam i powiadomienia pisałam na GG :P FOCH! 

6 komentarzy:

  1. A ja nie muszę troszkę czytać bo na urodziny mi Patataj wysłała :3 Owszem. Mnie najbardziej kocha .____. :3
    Ale to... jest to co mi wysłałaś!
    No cóż. To jest takie boskie jak... REVAN I ANAKIN WALCY CLOVISA PO MORDZIE! :3

    Niech Moc będzie z Tobą ♥

    Twa Wiedźma ^^ KC <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Od pierwszego akapitu wiedziałam, że mi się spodoba. Swego czasu odbyłam ze znajomą milion dyskusji na temat trwałości tej pierwszej, młodzieńczej miłości i jej konsekwencji, dlatego strasznie byłam ciekawa, jak Ty przedstawisz temat :)
    Generalnie bardzo mi się podobało, ale pod koniec szczęka mi opadła. Nie spodziewałam się akurat takiego zakończenia części pierwszej tego o-s. Podejrzewam, że Deturi zrobiła to specjalnie, specjalnie go pocałowała, być może wbrew jego woli? Nie wydaje mi się, żeby Chazer mógł tak skrzywdzić biedną Atari. Co nie zmienia faktu, że ta teraz pewnie będzie się czuła oszukana i zdradzona... Mam nadzieję, że sobie powyjaśniają, bo mam wrażenie, że to obrzydzenie nie było tylko jej złudzeniem...
    Świetne opowiadanie :D W każdej szkole są takie przypadki, jakieś złośliwości dręczenia, nawet w Akademii... Przyjemnie się o tym czyta. Te dogryzki, raczej sympatyczne, chyba, że w grę wchodzi ta wredna dziewczyna, skreślająca wszystkich, którzy się od niej różnią. Opowiadanie bardzo fajne i czekam na więcej... Jestem ciekawa, czy Chazer będzie próbował rozmawiać z Atari. Pozdrawiam i NMBZT :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiadomo xD Chaturi. Brzmi jak choroba. Gorzej w praktyce :-/. Też właśnciwie chodzi mi o przedstawienie relacji padawanòw, którzy mimo wszystko są "ludźmi" i chormony im buzują. Dziękuję za komentarz. :-*

      Usuń
  3. Skomentowałam, na mnie możesz już się nie fochać. One shot naprawdę ciekawy, fajnie przedstawiona pierwsza miłość, zawód miłośny, rywalizacja... brakuje tylko odrobiny krwi i rozjechanych flaków na ścianie... ale to mój osobisty sadyzm. Ciekawie opisane, błędów nie widzę, zrozumienie na poziomie... ogólnie daję ocenę pozytywną. Cóż, czekam na następny. Niech Moc będzie z Tobą! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja często nie komentuje bo nie umiem :p a co do tego to... YaY! Nie tylko ja rozmawiam w myślach z sumieniem... ups. Tego nie było. Podoba mi się i czekam na następne ;) niestety za tydzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahaha :) Ja potrafię gadać do siebie na głos :D Nie przejmuj się gadaniem w myślach ;)

      Usuń