Blond włosy chłopak szedł spokojnie przez korytarze świątyni Jedi na Coruscant. Mijający go Jedi posyłali my zdziwione spojrzenia, zadawali sobie w myślach pytanie, czy kiedykolwiek widzieli Chazera Motessa, który normalnie idzie. Raczej nie. Chłopak nawet się zastanawiał dlaczego idzie, ale po minucie rozmyślań stwierdził, że to nawet ciekawe doświadczenie. Przy okazji dotarł do pokoju Atari, w którym jak się spodziewał przebywały oprócz właścicielki przebywały jeszcze dwie dziewczyny. Ahsoka i Mirlea. Zapukał. Nie usłyszał odpowiedzi. Wyjął miecz świetlny i odezwał się.
- Jeżeli nie otworzycie, to wyważę te drzwi. To ja Chazer.
- My to wiemy Chazer!- ich głos dobiegł chłopaka zza drzwi.
Po chwili wszedł do pokoju, o dziwo się nie potykając.
- Co jest?- zapytała się Atari.
- Jutro Wielkanoc.
- Jeżeli myślisz, że pójdziesz z nami święcić święconkę, to się mylisz. - zaczęła Mirlea.- W zeszłym roku wpadłeś na pomnik, odbiłeś się od niego i potłukłeś pisanki.
- To nie moja wina! Jakiś debil postawił posąg na środku ulicy!
- To był plac. Posąg stał centralnie na środku, jak powinien, a ty go nie zauważyłeś, chociaż miał pięć metrów wysokości i jakieś dwa grubości! Tylko ślepy nie widzi takich rzeczy.
- Hej. Bez przesady. Przecież szedł tyłem.- zaczęła bronić chłopaka Atari.
- Ati. Ty się nie wtrącaj. Pamiętasz, że boli cię głowa? Nie powinnaś się kłócić w takim stanie.- pouczyła przyjaciółkę Ahsoka.
Atari popukała się kilka razy pięścią w głowę, ale nie protestowała. I tak nie miała ochoty na kłótnie. Wiedziała jak uspokoić przyjaciół, kiedy ich sprzeczka posunie się za daleko. Znała ich w końcu trzynaście lat.
- A pamiętasz, jak dwa alta temu...
- A teraz bądźcie cicho. I zwróćcie na mnie uwagę. Atari ty nie musisz, skoro boli cię głowa.
Wszyscy odwrócili się w stronę drzwi. Stali w nich Bultar Swan, Anakin Skywalker, Obi-Wan Kenobi i Padme Amidala.
- Padme!- wykrzyknęła Atari i przytuliła się do kuzynki.
Amidala odwzajemniła uścisk. Specjalnie, by zobaczyć się z ukochaną przyszywaną kuzynką, którą traktowała jak siostrę i mężem. Padme chciała powiedzieć w końcu Atari o swoim związku z Anakinem. Była pewna, że szesnastolatka zrozumie, dlaczego ukrywała prawdę i dotrzyma tajemnicy, którą senator powierzyła tylko swoim rodzicom.
- Padme?
Kobieta szybko wróciła na ziemię.
- Ojej... Przepraszam, zamyśliłam się.
Mistrz Kenobi kontynuował swój monolog.
- W tych dniach macie wolne od zajęć i możecie opuszczać świątynię od dziewiątej. Wrócić musicie przed dwudziestą. Każde spóźnienie będzie karane. I macie nie schodzić na niższe poziomy...
- Ale mistrzu! Przecież byliśmy już na tylu wojnach! Co może nam zrobić byle jakie podziemie Coruscant. Jakieś gangi się tam pałętają. Należą do nich albo sieroty albo psychopaci. Nie widzę problemu. Mamy broń. Członkowie takich grup są zazwyczaj uzbrojeni wibroostrza, noże i nowoczesne miecze, które ktoś wyrzucił. Tam panuje brud i bieda. Sami nędzarze tam mieszkają, bo nie posiadają rodziny, lub nie stać ich na kupienie mieszkania.
- Chazer. - Padme przerwała mu poważnym głosem.- Rozumiemy, że jesteście prawie dorośli i potraficie zadbać o siebie, ale zauważ, że mimo wszystko jesteście bohaterami wojny. Do tego ty jesteś synem ważnych polityków. Twoi rodzice często o tobie mówią. Są dumni z ciebie, że jesteś Jedi. I właśnie z takich powodów jesteście rozpoznawali nawet wśród ludzi z niższych poziomów.
Blondyn ucichł, ale i tak każdy wiedział, że nie wziął sobie tej uwagi do serca. Po prostu nie chciał się kłócić.
- Padme... Zostajesz malować z nami jajka, czy masz coś do załatwienia w senacie?
- Nie. Specjalnie przyjechałam, by spędzić święta z wami. Anakin też zostaje. Prawda?
- Co, ja, nie... Padme?
Wszyscy oprócz Kenobiego zaczęli się śmiać. Mistrz w średnim wieku tylko uśmiechnął się lekko i wyszedł zostawiając nas samych.
- Co mówiłaś?
- Czy... Zostaniesz... Z... Nami... Malować... Jajka?
- Aaa... Tak, tak... Nie ma sprawy...
- Tak!- wyrwało się Ahsoce.
Wszyscy spojrzeliśmy się na nią zdziwieni.
- A wiecie... Będę mogła w końcu pomalować Rycerzyka na pisankę!
Atari i Mirlei bardzo ten pomysł przypadł do gustu. Od razu sięgnęłyśmy po farby, ale Anakin wyjął miecz świetlny.
- Jeszcze jeden krok i coś wam zrobię.- zagroził z uśmiechem.
- FOCH!- krzyknęłyśmy wszystkie trzy naraz.
To malujecie te jajka, czy nie?- zapytał Wido, który właśnie pojawił się w drzwiach.
- A masz jajka- zapytała się Mirlea.
- To co, wy nie macie?
- Barriss poszła do spożywczaka.
- Wyszła godzinę temu.- powiedziałam.
- Pewnie jeszcze idzie.- powiedział Chaz.
- Spożywczy jest naprzeciwko świątyni.- stwierdziła Ahsoka.- Pewnie spotkała Ul. Przecież się przyjaźnią.
- A forsa czyja?- spytał Chazer.
- Jej.
Przez następne pół godziny graliśmy w papier, kamień, nożyce, by zdecydować, kto pójdzie do sklepu. Oczywiście dzięki mojemu niezawodnemu szczęściu ja przegrałam. Z miną skazańca wzięłam portfel i wyszłam z pokoju.
- Atari, zaczekaj.
Padme podeszła do mnie i oznajmiła, że pójdzie razem ze mną. Nie broniłam jej, bo przecież w towarzystwie zawsze raźniej. Jako, że moja kuzynka nie orientowała się nadal w zawiłej budowie korytarzy w świątyni musiałam prowadzić Padme, więc wyjście zajęło nam trochę więcej czasu. Kiedy wyszłyśmy ze świątyni i byłyśmy w połowie niesamowicie długich schodów Padme podjęła rozmowę.
- Atari... Wiem, że teraz to tak dziwnie, ale czy mogłybyśmy na chwilę polecieć do mojego apartamentu? Mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia.
Zdziwiłam się. Padme często powierzała mi ważne tajemnice, ale nigdy nie mówiła, że chce mi coś ważnego powiedzieć zduszonym szeptem. Nigdy nie była tak nerwowa. Zgodziłam się i pokierowałam ją szybko na świątynne lądowisko dla ścigaczy. Oczywiście trzeba było się znów wspinać po tych durnych schodach. Weszłam do czarnego ścigacza z zasuwanym dachem. Mogę się pochwalić, że to mój pojazd. Od Padme na szesnaste urodziny. Amidala uśmiechnęła się, gdy zobaczyła pojazd.
Usiadła na miejscu obok kierowcy. Niecałe dziesięć minut później wylądowałyśmy na prywatnym lądowisku na dachu drapacza chmur, w którym mieszkała Padme.
- A pamiętasz, jak dwa alta temu...
- A teraz bądźcie cicho. I zwróćcie na mnie uwagę. Atari ty nie musisz, skoro boli cię głowa.
Wszyscy odwrócili się w stronę drzwi. Stali w nich Bultar Swan, Anakin Skywalker, Obi-Wan Kenobi i Padme Amidala.
- Padme!- wykrzyknęła Atari i przytuliła się do kuzynki.
Amidala odwzajemniła uścisk. Specjalnie, by zobaczyć się z ukochaną przyszywaną kuzynką, którą traktowała jak siostrę i mężem. Padme chciała powiedzieć w końcu Atari o swoim związku z Anakinem. Była pewna, że szesnastolatka zrozumie, dlaczego ukrywała prawdę i dotrzyma tajemnicy, którą senator powierzyła tylko swoim rodzicom.
- Padme?
Kobieta szybko wróciła na ziemię.
- Ojej... Przepraszam, zamyśliłam się.
Mistrz Kenobi kontynuował swój monolog.
- W tych dniach macie wolne od zajęć i możecie opuszczać świątynię od dziewiątej. Wrócić musicie przed dwudziestą. Każde spóźnienie będzie karane. I macie nie schodzić na niższe poziomy...
- Ale mistrzu! Przecież byliśmy już na tylu wojnach! Co może nam zrobić byle jakie podziemie Coruscant. Jakieś gangi się tam pałętają. Należą do nich albo sieroty albo psychopaci. Nie widzę problemu. Mamy broń. Członkowie takich grup są zazwyczaj uzbrojeni wibroostrza, noże i nowoczesne miecze, które ktoś wyrzucił. Tam panuje brud i bieda. Sami nędzarze tam mieszkają, bo nie posiadają rodziny, lub nie stać ich na kupienie mieszkania.
- Chazer. - Padme przerwała mu poważnym głosem.- Rozumiemy, że jesteście prawie dorośli i potraficie zadbać o siebie, ale zauważ, że mimo wszystko jesteście bohaterami wojny. Do tego ty jesteś synem ważnych polityków. Twoi rodzice często o tobie mówią. Są dumni z ciebie, że jesteś Jedi. I właśnie z takich powodów jesteście rozpoznawali nawet wśród ludzi z niższych poziomów.
Blondyn ucichł, ale i tak każdy wiedział, że nie wziął sobie tej uwagi do serca. Po prostu nie chciał się kłócić.
- Padme... Zostajesz malować z nami jajka, czy masz coś do załatwienia w senacie?
- Nie. Specjalnie przyjechałam, by spędzić święta z wami. Anakin też zostaje. Prawda?
- Co, ja, nie... Padme?
Wszyscy oprócz Kenobiego zaczęli się śmiać. Mistrz w średnim wieku tylko uśmiechnął się lekko i wyszedł zostawiając nas samych.
- Co mówiłaś?
- Czy... Zostaniesz... Z... Nami... Malować... Jajka?
- Aaa... Tak, tak... Nie ma sprawy...
- Tak!- wyrwało się Ahsoce.
Wszyscy spojrzeliśmy się na nią zdziwieni.
- A wiecie... Będę mogła w końcu pomalować Rycerzyka na pisankę!
Atari i Mirlei bardzo ten pomysł przypadł do gustu. Od razu sięgnęłyśmy po farby, ale Anakin wyjął miecz świetlny.
- Jeszcze jeden krok i coś wam zrobię.- zagroził z uśmiechem.
- FOCH!- krzyknęłyśmy wszystkie trzy naraz.
To malujecie te jajka, czy nie?- zapytał Wido, który właśnie pojawił się w drzwiach.
- A masz jajka- zapytała się Mirlea.
- To co, wy nie macie?
- Barriss poszła do spożywczaka.
- Wyszła godzinę temu.- powiedziałam.
- Pewnie jeszcze idzie.- powiedział Chaz.
- Spożywczy jest naprzeciwko świątyni.- stwierdziła Ahsoka.- Pewnie spotkała Ul. Przecież się przyjaźnią.
- A forsa czyja?- spytał Chazer.
- Jej.
Przez następne pół godziny graliśmy w papier, kamień, nożyce, by zdecydować, kto pójdzie do sklepu. Oczywiście dzięki mojemu niezawodnemu szczęściu ja przegrałam. Z miną skazańca wzięłam portfel i wyszłam z pokoju.
- Atari, zaczekaj.
Padme podeszła do mnie i oznajmiła, że pójdzie razem ze mną. Nie broniłam jej, bo przecież w towarzystwie zawsze raźniej. Jako, że moja kuzynka nie orientowała się nadal w zawiłej budowie korytarzy w świątyni musiałam prowadzić Padme, więc wyjście zajęło nam trochę więcej czasu. Kiedy wyszłyśmy ze świątyni i byłyśmy w połowie niesamowicie długich schodów Padme podjęła rozmowę.
- Atari... Wiem, że teraz to tak dziwnie, ale czy mogłybyśmy na chwilę polecieć do mojego apartamentu? Mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia.
Zdziwiłam się. Padme często powierzała mi ważne tajemnice, ale nigdy nie mówiła, że chce mi coś ważnego powiedzieć zduszonym szeptem. Nigdy nie była tak nerwowa. Zgodziłam się i pokierowałam ją szybko na świątynne lądowisko dla ścigaczy. Oczywiście trzeba było się znów wspinać po tych durnych schodach. Weszłam do czarnego ścigacza z zasuwanym dachem. Mogę się pochwalić, że to mój pojazd. Od Padme na szesnaste urodziny. Amidala uśmiechnęła się, gdy zobaczyła pojazd.
Usiadła na miejscu obok kierowcy. Niecałe dziesięć minut później wylądowałyśmy na prywatnym lądowisku na dachu drapacza chmur, w którym mieszkała Padme.
***
- Że jak!? Ra...azem?
Wpatrywałam się w Padme jak w coś dziwnego, nie mającego prawa istnieć. I to było normalne. Tajemnica, którą mi wyjawiła nie miała prawa być rzeczywistością. Nie spodziewałam się, że Padme i Anakin po kryjomu łamią najważniejszą zasadę Zakonu Jedi.
- Nie ma namiętności...- wyszeptałam cicho.
Nie miałam zamiaru zdradzić tajemnicy mojej kuzynki i jej męża. Cieszyłam się, że są szczęśliwi, ale jakaś część mojej podświadomości mówiła, że to niewłaściwe.
- Padme... To wspaniale, ale... Nie chcę zostać ciocią tak szybko!
Uśmiechnęłam się do niej.
- Czyli, ze nie powiesz?
- Nigdy! Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Nie dość, że narobiłabym wam kłopotów, to straciłabym twoje zaufanie, a Anakin zostałby wywalony, co byłoby przyczyną złości od strony Ahsoki. No i Anakin mógłby mnie zamordować...
Padme się roześmiała.
- Nie martw się. Nie jestem w ciąży. A teraz chodź. Mam jajka w lodówce. Farby też się znajdą, bo podejrzewam, że ich nie macie. Miały być dla mojej siostrzenicy, ale nie mogli przyjechać.
***
- Co wy w tym sklepie robiłyście?
- Eee...- zająknęłam się.- W sklepie nie było jajek!
- I poleciałyśmy po nie do mnie.- dokończyła Padme.
Wszyscy spoglądali się na nas podejrzliwie, ale w końcu zabraliśmy się za robienie pisanek.
- A może kilka wydmuszek?- zaproponowała Ahsoka.
- Mamy jakieś nieugotowane jajka?
- Ja już robię!- powiedziała Barriss.
Nie obyło się bez pobitych pisanek. Na szczęście wszystkie jajka były ugotowane. Pobite da się na wielkanocny stół do zjedzenia.
- Chaz...
Blondyn zaczął żonglować pisankami.
- Ja to umiem. Nie bójcie się... Aaa!
Potknął się o poduszkę leżącą na podłodze. Jajka poleciały w powietrze.
- Nie!
- Chazer!- krzyknęła wściekle Ahsoka.
I gdy pisanki znajdowały się centymetry nas ziemią, nagle zatrzymały się i poleciały na stół. Barriss stała z wyciągniętą ręką i za pomocą Mocy powstrzymała jajka od stłuczenia się.
- Barriss... Jesteś kochana!- powiedziała Mirlea i uściskała przyjaciółkę.
Chazer podniósł się z podłogi.
- Ałć...
Wszyscy spojrzeliśmy się na niego z wyrzutem. Chłopak prychnął i powiedział:
- To było przez przypadek. I to nie moja wina! Jaki idiota poduszki na ziemi kładzie? Przecież przez takie coś można się zabić!
Jak zwykle zwala winę na innych. Taka jego wada. Wszystko co złe, to nie on.
- Nikt mnie nie lubi... Idę się pociąć.
Już miał zamiar wyjść, kiedy Ahsoka zaczęła nucić jakąś piosenkę. Rzadko to robiła, a miała bardzo ładny głos. Wszyscy chcieli posłuchać jak śpiewa, bo rzadko kiedy zdarza się taka okazja.
- Gdy ci smutno, gdy ci źle, weź żyletki, potnij się...
I tak w kółko.
- Dobra... To idziemy święcić?
- Ej.. Zaraz! Barriss? Co ty tu właściwie robisz?
- No wróciłam, kiedy ty i Padme byłyście w sklepie. Ja przez półtorej godziny kręciłam się po mieście szukając jajek.
- Cóż za zaangażowanie. Trzeba było do ciebie zadzwonić i powiedzieć, że Padme i Ati też poszły. Nie musiałabyś się męczyć.
- Zaraz pójdziemy do kościoła. Tylko wezmę koszyczek d Obi-Wana, kiełbasę od Windu, sól i pieprz od mistrza Yody, baranka od...
- Ja mam baranka i chleb. - przerwałam Niro.
- A ja z Ahsoką robiłyśmy wczoraj mazurka! Zaraz przyniosę.
Barriss pobiegła do swojego pokoju. Piętnaście minut później byliśmy już w połowie drogi do kościoła. Najpierw były pewne problemy z odgonieniem chłopaków od ciasta, które Barriss musiała przynieść do mojego pokoju. Chazer jak zwykle upierał się, by nieść koszyk, ale Mirlea go tak mocno zdzieliła po twarzy, że się odczepił. Teraz jedynie dziewczyna z Korribanna musi uważać, by Chaz nie zamordował jej w środku nocy...
***
Cudem zdążyliśmy na początek święcenia. Ksiądz najpierw odmawiał jakieś formułki związane z potrawami w koszyku. Nie obchodziło mnie to zbyt, ale udawałam, że słucham. Nie chciałam obrazić czyichś uczuć religijnych, czy jak to się tam mówi. W końcu ksiądz wziął kropidełko i zaczął święcić. Jak zwykle więcej poleciało na wierzących, niż na święconkę, ale wszyscy byli zadowoleni, że wypełnili tradycję. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. My także powędrowaliśmy w stronę świątyni. Jak zwykle przechodziliśmy przez targ. Jak w każde święta Wielkanocne na straganach było mnóstwo baranków, pisanek, kurczaków i innych świątecznych ozdób. Sprzedawcy wykrzykiwali swoje oferty i zachęcali do kupienia wszystkiego właśnie u nich.
- Hej Mirlea, właściwe to... Mirlea?
Nigdzie jej nie było. Ahsoka i Barriss też się zorientowały, że brakuje naszej przyjaciółki. Po chwili chłopacy też się zaniepokoili.
- Może się zgubiła... - powiedziała niepewnie Padme.
- Nie...- zaprzeczyła Barriss.
Skupiłam się i wyciszyłam. Szukałam Mirley przez moc.
- Widzę jej ślad w mocy! Ona... Jest na niższych poziomach!- krzyknął Niro.
- Co Mirlea tam robi?
- Są z nią jacyś mężczyźni.
Zdziwiłam się trochę, że Niro pierwszy wyczuje Mirleę. Myślałam, że będzie to Barriss. Padme zadzwoniła po policję.(Albo siły porządkowe, które zajmują się ochroną obywateli na Coruscant. Chciałam towarzyszy napisać xD) Kazaliśmy Padme czekać na policjantów, a my pobiegliśmy do wind, które powinny nas zabrać tak nisko, jak dadzą radę. Oczywiście, jeżeli się nie zepsują w połowie drogi. Jechaliśmy długo. W pewnym momencie Niro rozkazał, byśmy wysiedli. Teraz wszyscy czuliśmy obecność Mirley, ale także coś dziwnego.
- Chodźcie. Szybko, ale cicho.- szepnęła Barriss.
Używając Mocy biegliśmy bezszelestnie. Nagle zobaczyliśmy uchylone drzwi, przez które wypadała smuga niemrawego światła. Również jakieś głosy. Zbliżyliśmy się do drzwi. Przylegliśmy do ściany, w mroku, by nas nie zauważono. Ściskałam mocno mój miecz świetlny. Wsłuchałam się w rozmowę prowadzoną przez ludzi za drzwiami.
- Kiedy ona się obudzi? Potrzebujemy przytomną dziewicę.
- Obudzi się, obudzi. Nie sądziłem, że Jedi będzie tak łatwo zaskoczyć i porwać.
- A co z innymi maluchami?- odezwał się ktoś inny.
Kilka osób prychnęło.
- Inni? Pewnie szukają jej po targu, albo pobiegli z podkulonymi ogonami do swoich mistrzów. Po takich nie należy spodziewać się odwagi.
Kilka osób roześmiało się złowieszczo.
- Czy taka ofiara spodoba się naszemu Panu?
- On lubi młode dziewczęta...
Spojrzeliśmy się na siebie przestraszeni. Co oni do jasnej cholery chcą zrobić Mirlei? I co to za Pan?
- Wchodzimy.- szepnęła Barriss.
Sekundę później byliśmy już w komnacie. Było to dziwne miejsce. Ludzie stali na około czegoś, czego nie widziałam. Z sufitu zwieszała się w połowie wypalona żarówka, która co chwilę gasła, by się znów zapalić, zamigotać i znów zgasnąć. Ściany, niegdyś czarne były podrapane i podniszczone. Farba się łuszczyła i odpadała. Z sufitu sypał się tynk. Ludzie zaczęli nas powoli zauważać. Kobiety ubrane w stroje, których ja bym w życiu nie założyła cofnęły się pod ścianę, dając wolną drogę mężczyznom. Sekta. Przeszło mi przez myśl. Włączyłam błękitny miecz świetlny. Usłyszałam syk broni moich przyjaciół. Nasi przeciwnicy uzbrojeni byli w prymitywne miecze i sztylety. Rozpoznałam jednak, że są one zrobione z materiału, którego miecz świetlny nie może przeciąć. Kilka osób miało blastery. Ktoś spanikował. Nacisnął spust. Promień poleciał w stronę Wido, który z łatwością odbił go w stroną napastnika, który trafiony, padł martwy na ziemię.
Zaczęło się. Przeciwnicy nie byli wyszkoleni w walce. Nie mieliby szans nawet z czternastoletnim padawanem. Niektórzy byli umięśnieni i dawało im to pewne szanse, ale oni liczyli tylko na siłę. Nie walczyli, myśląc, co robią. Tracili swoje atuty. Kopnęłam kogoś w brzuch i wbiłam mu miecz świetlny w serce. Kolejny napastnik został pozbawiony głowy. Tak kończą ci, którzy zadzierają z Jedi. Ku mojemu zdziwieniu następny przeciwnik potrafił walczyć. Ostrza naszych mieczy zderzały się ze sobą. Sypały się iskry. Nieprzyjemny dźwięk odbijania metalu i lasera kuł w uszy. Odskoczyłam metr i pchnęłam człowieka mocą. Uderzył z niesamowitą siłą o ścianę i padł na ziemię, wygięty pod dziwnym kątem.
- Rzućcie broń, albo ona zginie!
Odwróciłam się w stronę środka sali. Teraz zobaczyłam, co tam stoi. Był to kamienny ołtarz. A na nim siedziała nieprzytomna Mirlea, podtrzymywana przez zamaskowanego mężczyznę. Sztylet przystawił ostrzem do gardła dziewczyny. Chciałam już powiedzieć, co myślę o takim tchórzostwie, ale coś dziwnego się stało. Człowiek puścił nóż, a ciało Mirley opadło bezwładnie. Napastnik złapał się za gardło, jakby chciał rozewrzeć zaciskającą się na nim dłoń. Zrobił się siny na twarzy. Otwierał i zamykał usta, jak ryba wyjęta z wody. Wiedziałam, że ktoś go duzi mocą, ale nie mogłam powstrzymać sadystycznego uśmiechu, gdy widziałam, jak próbował dostarczyć zbawienne powietrze do płuc. Taak... Śmierć poprzez uduszenie jest bardzo nieprzyjemna. Niektórzy walczą do końca tak jak on. Po kilkunastu sekundach. Jego usta zamknęły się, a głowa opadła na ramię. Jeszcze przez chwilę stał. Potem uchwyt mocy znikł, a ciało opadło na podłogę z głośnym tapnięciem. Spojrzałam się na moich towarzyszy. Niro stał z wyciągniętą dłonią i spoglądał się w miejsce, gdzie przed chwilą stał człowiek. Uśmiechnęłam się, po czym wbiłam miecz w jakiegoś mężczyznę, który myślał, ze mnie zaskoczy od tyłu. Dalsza eliminacja porywaczy poszła nam szybko.
-Amatorzy.- prychnęłam.
Kiedy było po wszystkim podeszliśmy do Mirley. Ahsoka sprawdziła jej puls.
- Żyje. Jest nieprzytomna.- stwierdziła Togrutanka.
- Szybko się z tym uporam.
Barriss podeszła do przyjaciółki i zaczęła ją leczyć.
Siedziałyśmy razem przez dwie godziny, a potem się rozstałyśmy.
Kilka osób prychnęło.
- Inni? Pewnie szukają jej po targu, albo pobiegli z podkulonymi ogonami do swoich mistrzów. Po takich nie należy spodziewać się odwagi.
Kilka osób roześmiało się złowieszczo.
- Czy taka ofiara spodoba się naszemu Panu?
- On lubi młode dziewczęta...
Spojrzeliśmy się na siebie przestraszeni. Co oni do jasnej cholery chcą zrobić Mirlei? I co to za Pan?
- Wchodzimy.- szepnęła Barriss.
Sekundę później byliśmy już w komnacie. Było to dziwne miejsce. Ludzie stali na około czegoś, czego nie widziałam. Z sufitu zwieszała się w połowie wypalona żarówka, która co chwilę gasła, by się znów zapalić, zamigotać i znów zgasnąć. Ściany, niegdyś czarne były podrapane i podniszczone. Farba się łuszczyła i odpadała. Z sufitu sypał się tynk. Ludzie zaczęli nas powoli zauważać. Kobiety ubrane w stroje, których ja bym w życiu nie założyła cofnęły się pod ścianę, dając wolną drogę mężczyznom. Sekta. Przeszło mi przez myśl. Włączyłam błękitny miecz świetlny. Usłyszałam syk broni moich przyjaciół. Nasi przeciwnicy uzbrojeni byli w prymitywne miecze i sztylety. Rozpoznałam jednak, że są one zrobione z materiału, którego miecz świetlny nie może przeciąć. Kilka osób miało blastery. Ktoś spanikował. Nacisnął spust. Promień poleciał w stronę Wido, który z łatwością odbił go w stroną napastnika, który trafiony, padł martwy na ziemię.
Zaczęło się. Przeciwnicy nie byli wyszkoleni w walce. Nie mieliby szans nawet z czternastoletnim padawanem. Niektórzy byli umięśnieni i dawało im to pewne szanse, ale oni liczyli tylko na siłę. Nie walczyli, myśląc, co robią. Tracili swoje atuty. Kopnęłam kogoś w brzuch i wbiłam mu miecz świetlny w serce. Kolejny napastnik został pozbawiony głowy. Tak kończą ci, którzy zadzierają z Jedi. Ku mojemu zdziwieniu następny przeciwnik potrafił walczyć. Ostrza naszych mieczy zderzały się ze sobą. Sypały się iskry. Nieprzyjemny dźwięk odbijania metalu i lasera kuł w uszy. Odskoczyłam metr i pchnęłam człowieka mocą. Uderzył z niesamowitą siłą o ścianę i padł na ziemię, wygięty pod dziwnym kątem.
- Rzućcie broń, albo ona zginie!
Odwróciłam się w stronę środka sali. Teraz zobaczyłam, co tam stoi. Był to kamienny ołtarz. A na nim siedziała nieprzytomna Mirlea, podtrzymywana przez zamaskowanego mężczyznę. Sztylet przystawił ostrzem do gardła dziewczyny. Chciałam już powiedzieć, co myślę o takim tchórzostwie, ale coś dziwnego się stało. Człowiek puścił nóż, a ciało Mirley opadło bezwładnie. Napastnik złapał się za gardło, jakby chciał rozewrzeć zaciskającą się na nim dłoń. Zrobił się siny na twarzy. Otwierał i zamykał usta, jak ryba wyjęta z wody. Wiedziałam, że ktoś go duzi mocą, ale nie mogłam powstrzymać sadystycznego uśmiechu, gdy widziałam, jak próbował dostarczyć zbawienne powietrze do płuc. Taak... Śmierć poprzez uduszenie jest bardzo nieprzyjemna. Niektórzy walczą do końca tak jak on. Po kilkunastu sekundach. Jego usta zamknęły się, a głowa opadła na ramię. Jeszcze przez chwilę stał. Potem uchwyt mocy znikł, a ciało opadło na podłogę z głośnym tapnięciem. Spojrzałam się na moich towarzyszy. Niro stał z wyciągniętą dłonią i spoglądał się w miejsce, gdzie przed chwilą stał człowiek. Uśmiechnęłam się, po czym wbiłam miecz w jakiegoś mężczyznę, który myślał, ze mnie zaskoczy od tyłu. Dalsza eliminacja porywaczy poszła nam szybko.
-Amatorzy.- prychnęłam.
Kiedy było po wszystkim podeszliśmy do Mirley. Ahsoka sprawdziła jej puls.
- Żyje. Jest nieprzytomna.- stwierdziła Togrutanka.
- Szybko się z tym uporam.
Barriss podeszła do przyjaciółki i zaczęła ją leczyć.
***
Następnego dnia przed i na uroczystym śniadaniu w świątyni nie wydarzyło kilka ciekawych rzeczy. Deturi wpadła w pułapkę zastawioną przez Chazera i Wido. Wiadro ze zgniłymi jajkami przechylił się i jajka spadły jej na głowę. Blondynka zaczęła krzyczeć, że zabije tego, kto to zrobił. Ja, Mirlea, Barriss i Ahsoka obserwowałyśmy całe zajście zza rogu. Deturi wrzasnęła ze złości i kopnęła ścianę.
- Jeszcze zobaczycie... Odegram się na was.
Leżałyśmy na podłodze i zwijałyśmy się ze śmiechu z poczynań Deturi, kiedy nagle sznurek, na którym wisiało wiaderko zerwał się, a wiadro spadło na głowę Det, boleśnie ją uderzając. Ciskając z oczu błyskawice blondynka uciekła do pokoju, zostawiając nas w stanie, którego nie da się opisać.
Tym razem nie zrobiliśmy nic mistrzowi Windu. Jak stwierdził Chaz, trzeba dać staruszkowi odpocząć, bo jeszcze od ganiania nas po całej świątyni, coś mu w stawach strzeli.
Gdy skończyliśmy jeść śniadanie Chazer podkradł się za Mistrza Yodę i nałożył mu na głowę uszy króliczka. Najwyższy Mistrz Zakonu był jednak w głębi duszy żartownisiem i przyczepił Chazerowi ogonek króliczka. Blondyn nic nie zauważył i przez całą sobotę paradował z "prezentem" po świątyni. Gdy wróciliśmy do swoich pokoi czekały na nas paczki ze słodyczami. Nie musiałam długo czekać. Mirlea, Barriss i Ahsoka przyszły bardzo szybko.
- Odpakowujemy!
Zaczęłyśmy przeglądać torby z upominkami. I oczywiście nie obyło się bez wymieniania się prezentami.
- Mam misia, mam misia!- krzyczała rozradowana Ahsoka, skacząc po moim pokoju.
- Ja też! Ładniejszego!- powiedziałam i zrobiłam minę naburmuszonego dziecka.
- Mirlea, jak to się stało, ze cię porwali?- zapytała Barriss.
- To było całkiem normalne.
Nie dziwi mnie, że ją znokautowali. Każdego zmęczyłoby takie gadanie o wszystkim i o niczym. Tym razem nie zrobiliśmy nic mistrzowi Windu. Jak stwierdził Chaz, trzeba dać staruszkowi odpocząć, bo jeszcze od ganiania nas po całej świątyni, coś mu w stawach strzeli.
Gdy skończyliśmy jeść śniadanie Chazer podkradł się za Mistrza Yodę i nałożył mu na głowę uszy króliczka. Najwyższy Mistrz Zakonu był jednak w głębi duszy żartownisiem i przyczepił Chazerowi ogonek króliczka. Blondyn nic nie zauważył i przez całą sobotę paradował z "prezentem" po świątyni. Gdy wróciliśmy do swoich pokoi czekały na nas paczki ze słodyczami. Nie musiałam długo czekać. Mirlea, Barriss i Ahsoka przyszły bardzo szybko.
- Odpakowujemy!
Zaczęłyśmy przeglądać torby z upominkami. I oczywiście nie obyło się bez wymieniania się prezentami.
- Mam misia, mam misia!- krzyczała rozradowana Ahsoka, skacząc po moim pokoju.
- Ja też! Ładniejszego!- powiedziałam i zrobiłam minę naburmuszonego dziecka.
- Mirlea, jak to się stało, ze cię porwali?- zapytała Barriss.
- To było całkiem normalne.
*Mirlea*
Poczułam, że ktoś zakrywa mi usta ręką i trzyma ręce. Pozbawiono mnie swobody ruchów. Chciałam kopnąć przeciwnika, ale moje nogi natrafiały pustą przestrzeń. Nie widziałam napastników. Nagle ktoś nałożył mi na głowę jakiś czarny materiał. Związano mi ręce. Nogi też. Czułam, że mnie niosą. Skupiłam się i starałam się, by mój ślad w Mocy był bardziej widoczny. Nie mogłam niestety wyczuć moich przyjaciół. Zdecydowałam, że poczekam, a kiedy sprawy przybiorą gorszy obrót coś wymyślę.
Nie wiedziałam ile czasu minęło. Nagle poczułam, że gdzieś mnie kładą. Po chwili moje oczy musiały się przyzwyczaić do światła. I teraz widziałam, że ludzie, którzy mnie porwali są zamaskowani. Mężczyźni w ciemnych ubraniach i kobiety w kusych strojach. A ja leżałam na ołtarzu. Zawsze mogło być gorzej. Niektórzy się na mnie patrzyli dziwnym wzrokiem. Nie podobało mi się to. Zboczeńcy.
- Nie wierć się. Niedługo nasz Pan po ciebie przyjdzie. Będziesz miała idealne życie u jego boku.
- Pan?- zapytałam.
- Ten, który włada podziemiem.
- Hades?
- Nie idiotko. Szatan.
- Jesteście sektą!- stwierdziłam z entuzjazmem.- No cóż. To naprawdę niemiłe z waszej strony. Porywać dziewczynę. Nikt wam nie zabrania wychwalania szatana, ale musicie się nad pewnymi sprawami zastanowić. A może szatan nie lubi dziewczyn? Może woli chłopaków? W końcu według Chrześcijan związki męsko-męskie są grzechem. A szatan skłania ludzi do popełniania grzechów. Można więc się spodziewać, że wszystko, co robi szatan jest grzechem, więc wolałby grzeszyć z mężczyzną. Nie z kobietą. Więc szatan jest gejem! I nie lubi kobiet.
Członkowie sekty patrzyli się na mnie jak na jakiegoś demona. Niektórzy uderzali głową w ścianę. Inni chowali twarz w dłoniach. Byli załamani moim monologiem. Spojrzałam się twardo na najwyraźniej szefa bandy. Mężczyzna podszedł do mnie i z całej siły walnął mnie w głowę. Straciłam przytomność.
*Atari*
Siedziałyśmy razem przez dwie godziny, a potem się rozstałyśmy.
*Chazer*
Cicho wszedłem do pokoju Atari. Wolałem nie zamykać drzwi. Każdy dźwięk mógł ją obudzić, jej kara byłaby przerażająca. Starałem się podejść do jej łóżka, nie wykonując zbędnych ruchów ciałem. Ciche chlupotanie wody odczuwałem, jakby w pokoju Dathomirianki znajdowałam się wodospad. Z szatańskim uśmiechem stanąłem nad nią. Czarne włosy rozsypały się po poduszce. Miała błogi wyraz twarzy. Zapewne śniła o czymś przyjemnym. Jednym ruchem przechyliłem wiadro, a lodowata woda wylała się na dziewczynę. Jej wrzask było słychać w całej świątyni. Zerwała się z łóżka. Wyglądała jak upiór. Jej czarne, mokre włosy opadały na oczy strąkami. Złote oczy ciskały błyskawice. Blada twarz, była biała jak papier. Usta miała zaciśnięte w wąską linię. Zacisnęła pięści i uśmiechnęła się przerażająco.
- Jesteś martwy.
Wybiegłem z wrzaskiem z jej pokoju. Przegoniła mnie po wszystkich piętrach. Na szczęście nie wzięła miecza świetlnego. Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym, co by zrobiła mając broń. Przyspieszyłem. Cały byłem zdyszany, ale moja prześladowczyni nawet się nie zmęczyła. Brała energię ze złości na mnie. Wpadłem do Komnaty Tysiąca Fontann. Obejrzałem się za siebie, by zobaczyć, czy demon o imieniu Atari nadal mnie goni. To był błąd. Poczułem, że tracę grunt pod nogami. Przez sekundy, które wydawały mi się wiecznością leciałem w powietrzu. Upadek był bolesny. Ale najgorsze było to, że Ati mnie dogoniła. Podniosła mnie za pomocą mocy do góry. Miała przechyloną głowę. Spoglądała się na mnie szaleńczym wzrokiem.(Mniej więcej TAK) Spojrzałem pod siebie i zauważyłem, że znajduję się nad fontanną. Jęknąłem cicho. I nagle poczułem, że nikt nie trzyma mnie już mocą. Spadałem bardzo krótko. I znalazłem się pod wodą w najgłębszej fontannie. Wynurzyłem się parskając i wypluwając wodę. Przemoczony do suchej nitki wygramoliłem się na brzeg. Atari wróciła. do normalności. Śmiała się w najlepsze z mojego nieszczęścia. Podeszła do mnie i usiadła obok mnie.
- Ze mną się nie zadziera.
- Śmigus dyngus skarbie.
- Zastanawiam się, czy przywalić ci teraz z liścia.
- Lepiej nie. To zepsułoby nastrój świąt.
- Chyba jednak to zrobię.
- Pożyjemy, zobaczymy.
Powiedział i mnie pocałował.
________________________________________________________________
Chciałabym wam życzyć wszystkiego, co najlepsze.
Pysznego jajka, rodzinnych i wesołych świąt Wielkanocnych.
Bogatego zajączka, lepszych ocen w szkole. Weny, weny i jeszcze raz WENY. Wielkimi literami, by przyszła. Mam nadzieję, że święta spędzicie we wspaniałej atmosferze. Bez kłótni i niezgody. Życzę wam, by te święta były niezapomniane.
Niech Moc będzie z Wami.
Wesołego jajka!
Jest ze mną królik z KINDER i mogę komentować ;D DLACZEGO NIC NIE MÓWIŁAŚ?! WIESZ TY CO? FOCH NA NIGDY! x)) :*
OdpowiedzUsuńChazer idzie? Wielkanocny cud! To nie normalne, żeby Chaz chodził normalnie, a nie biegał i się potykał, w dodatku nie mówiąc o tym, że się nie potknął wchodząc! To jest dziwne O.o Nawet bardzo dziwne O.o A jak by się potknął to by kisnął Ati! Nie, drodzy czytelnicy. To ponownie ma wyobraźnia, która wymyśla jakieś głupie scenariusze, ale za to jakie piękne *.* Nie mówiąc o tym, że byłoby to napisane rękoma Idki :3
Dlaczego wy odrzucacie mojego idiotę? :c Co z tego, że pisanki na pomniku rozpierniczył, który jakiś ciota postawił na środku placu? :c Jak postawił to mógł przesunąć! Przecież to Hrabia Motess jest, no! Jak tak można? Przez to wszyscy go odpychają :<
O lol xD Atari boli głowa. Ja nie mogę xD Idka ty wiesz co ja sądzę o tym wątku z Padme! Ona powinna! Wraz z Ahsoką! Ale skoro nie, to nie. Nie będę Cię zmuszam, ale mówię tylko, że byłoby ciekawie :D
Chazer sam jesteś sierota xD Jak to dlaczego? A kto jest idiotą? No! I ty mi się nawet nie zamierzaj Padme sprzeciwiać bo źle skończysz -.- Ucho królika, które właśnie zjadłam Cię ostrzyże na łyso :3 Jak to, kto odziedziczy twą czapkę? No Atari. Do niej lepiej pasuje :3
Malować jajka? CHYBA SWOJE! Ojej... .___. Ci... ci...cicho Ashla. Wy se tam malujcie jajka grzejcie w koszulkach... PETRO ZGAŚ TEN PALNIK!
Chwila, chwila moment! Why Padme nie poszła, a dziewczyny tak? Przecież one jej go podrywają! Padme powinna zrobić focha! Tak na całe życie! W dodatku rozwód! Atari! Ty masz Chaza! Mirlea ty masz Niro! A Ahsoka ma Luksa i pamiętaj, że jesteś siostrą Anakina!
Barriss poszła do sporzywczaka i nie wróciła? O.o Banany zrobiły napad! To jest pewne! Moja Barriss ;-; WRÓĆ! I believed in you... :3 Atari idzie do sporzywczaka z Padme... ja czytałam ten wątek. Wiesz co o nim sądzę, więc idziemy dalej ;) ŁEJT! Co? Atari dostała furę? Zazdro!
ONA SIĘ DOOOOOOOOOOOOOOOOOWIEEEEEEEEEEEEDZIAŁA! YEAH! A teraz to czytam >.> Ahahahahaahahaha... Atari najlepsza! Jaki nie ogar xD Ale nie. Dobrze, że nie powiedziała. Gdzie Ati zdradzająca kuzynkę(Tak, wiem, że to dwuznaczne słowo, ale wiecie o co koman :D) Ona ma jajka... WALIĆ NIMI W DETURI! .___. No co? Należy się jej!
Ej no kurde! Dlaczego wy tak traktujecie mojego ciotę? No bez jaj przecież on nic nie zrobił! I widzicie co zrobiliście?! Chce się pociąć! MÓJ NIE BIOLOGICZNY BRAT CHCE SIĘ POCIĄĆ! *foch z przytupem*
Ahahahhaha... Soka ładnie umie śpiewać xD A tą rymowankę kocham. Chazuś jest EMO! Niczym... to jest akurat prywatna sprawa, więc pozwólcie, że się nie dowiecie >.>
Ej no serio? Mirlea nie wolno bić brata! xD Hmm... no cóż. Rodzeństwo, które się nie kłóci to nie rodzeństwo :D A teraz uważaj, bo jak nie Chaz tam wpadnie, to ja ;>
Ten też wątek czytałam, więc nie... MIRLEA GDZIE TY JESTEŚ! Nie! Ja jej nie porwałam! Ja spałam grzecznie! Nic jej nie zrobiłam! TO BYŁ ŻART! GDZIE ONA JEST?!
Bo Niro... nie ważne! Znajdą ją na pewno! Jak to co jej chcą zrobić?! Nie ogary -.-
OdpowiedzUsuń1. Znaleźć młodą dziewczynę
2. Porwać.
3. Otumanić.
4. Przynieść do pana
5. Gwałt
Tak trudno? -.- Nie, więc dlaczego nie wiecie o co koman? Chazer was zaraził czy jak? Atari ogar! Kurde no! Już mnie dziś na meczu wnerwili! Tak się nasza drużyna pogorszyła, że ja nie mogę -.-
Ten opis walki, jest nie do opisania *O*
U mnie Rox tu Deturi... HA! A nie mówiłam, że jej coś się stanie? :D Widzicie? Trzeba wierzyć Kiwi :3
Dostali prezenty... A JA NIC NIE MAM JESZCZE! FOCH! PODZIELCIE SIĘ POSIŁKIEM xDD Ej... Yoda jest super xDD Masz Chazuś. Miłej zabawy xD
Mirlea... Idiotyzm czasami nie popłaca xD Uwierz mi. Sama się kiedyś o tym przypomniałam. Biedna. Opis też jest nie do opisania *O*
Chazer cioto, wybacz. Jestem z Ati xDD PO KIJ TO ZROBIŁEŚ?! PO KIJ?! No dobra. Ja czytam jak spierniczasz przed zapewne swoją przyszłą dziewczyną ;3
Ci też się całują. TO JEST PARA NOWA! Cicho! Ja wiem lepiej :3
TAKŻE ONE-SHOT JEST NIE DO OPISANIA :3
Mokrego Dyngusa, wesołej kiełbaski, tańczącego jajka, smacznego królika, kolorowych pisanek... i co tam sobie jeszcze życzysz ♥ :*
NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ! ♥ KOCHAM PP :* ♥♥♥
Starałam się zamienić kilka słóe e tyvh życzeniach, ale i tak wychodzi jeszcze większy bezsens xD Mokrej kiełbaski, tańczącego dyngusa, kolorowego królika, wesołych pisanek i tadadadam wyszło coś normalnego!
UsuńSMACZNEGO JAJKA!!!
Super rozdział! Bardzo ciekawie piszesz. Nadrobiłam w ciągu godziny ;) Wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńIss
Supperr rozdział! Ciekawy i nawet zabawny :). Dodaję kom dopiero po kilku dniach od przeczytania, więc trochę już zapomniałam treści. Wybacz C:
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkich tu występujących! Normalnie cudo!! Kocham, kocham, kocham <33333
Wesołyś Świąt już nie będę życzyć (bo jest po terminie XD), ale za to życzę udanej majówki :P
NMBZT
A dziękuję za życzenia :) Tobie też udanej majówki :)
UsuńUWAGA!!!! Przyszła zła, niedobra i... Skruszona Sonia. Jebłam przy propozycji pomalowania Anniego!! Pisze z podłogi laptop przeżył! No to rozkimę masz teraz:Watashi wa anata no hanashi ga daisuki Watashi wa, zentai o yonde, watashi wa anata o hokori ni omoi, nagai monogatari no fande wa naikeredomo! Hotondo nai bagu! Watashi wa hoka ni nani o iu koto ga dekiru... Chikara ga aran koto o!
OdpowiedzUsuń