Anja
Bez większych problemów udało jej się zdobyć informacje na temat młodej Kany. Była niewolnicą u handlarza Watto. Mieszkała w Mos Espie i zapewne najprościej było ją spotkać w sklepie Toydarianina. To, że była niewolnicą ucieszyło w głębi duszy Anję. Nie przepadała za mordowaniem dzieci, a skoro Kana jest niewolnicą, nie ma wartościowego życia. Anja przynajmniej nie będzie miała wyrzutów sumienia. Nie zabierze tej dziewczynce życia, którym wszyscy chcieliby żyć. Właściwie, to tylko skróci jej cierpienia.
Wstała wcześnie rano. Musiała jedynie pójść do tego handlarza i obserwować niewolnicę. Kiedy będzie gdzieś szła, wystarczy zaciągnąć ją do jakiegoś ciemniejszego zaułka i zastrzelić. Albo podciąć gardło. Będzie ciszej. Śmierć też będzie szybka. Może trochę pocierpi. Ale co z tego? To tylko nic nie znaczące dziecko.
Przez trzy godziny obserwowała sklep Watto, ale ani razy nie zauważyła dziewczyny. Z jej obserwacji jednak wynikło, że Toydarianin jest wściekły. Jako że uwielbiała denerwować istoty myślące, podniosła się ze swojego miejsca i swobodnie weszła do sklepu.
Wstała wcześnie rano. Musiała jedynie pójść do tego handlarza i obserwować niewolnicę. Kiedy będzie gdzieś szła, wystarczy zaciągnąć ją do jakiegoś ciemniejszego zaułka i zastrzelić. Albo podciąć gardło. Będzie ciszej. Śmierć też będzie szybka. Może trochę pocierpi. Ale co z tego? To tylko nic nie znaczące dziecko.
Przez trzy godziny obserwowała sklep Watto, ale ani razy nie zauważyła dziewczyny. Z jej obserwacji jednak wynikło, że Toydarianin jest wściekły. Jako że uwielbiała denerwować istoty myślące, podniosła się ze swojego miejsca i swobodnie weszła do sklepu.
- Dzień dobry!
Handlarz odwarknął coś na powitanie.
- Coś się stało?
- Chcesz coś kupić?!
- Może grzeczniej. Szukam niewolnicy. Kana Geome.
- Coś przeskrobała? To nie moja sprawa.
- Nie żyje?- zapytała zdziwiona.
- Uciekła.- powiedział zdenerwowany.
Watto wręcz kipiał z wściekłości. Najwyraźniej niewolnica była mu bardzo potrzebna. Anji również. A skoro młoda uciekła... To znaczy, że jej zadanie stało się trudniejsze. Będzie musiała zacząć poszukiwania, stworzyć siatkę informatorów, delikatnie rozpytywać się w różnych kręgach... A jeśli dziewczyna odleci z Tatooine... Będzie o wiele gorzej. Jej poszukiwania mogą zająć kilka miesięcy, a Anja nie zamierzała bawić się w to dłużej niż miesiąc.
- Zabiłeś ją?
- A co cię to obchodzi?!- wrzasnął.
- Mam do niej sprawę.
Powiedziała z błyskiem w oku Anja. Podstępny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Uczucia handlarza z miejsca się zmieniły. Już nie był wściekły, lecz przerażony. W tej dziewczynie było coś, co wywoływało obezwładniający strach. Bezwzględność, którą zdradzało każde jej zachowanie.
- Żyje...- powiedział Watto drżącym głosem.- Ma usunięty chip...
Toydarianin czuł, że nie powinien tego mówić tej kobiecie, jednak nie potrafił się powstrzymać. Czuł jakby coś kazało mu wypowiadać wszystkie te informacje mimo jego woli. Może była to siła jej spojrzenia, może jej postawa. Nie wiedział. Nigdy w życiu nie był tak przerażony, jak w tej chwili, mimo że kobieta nie wyciągnęła broni, nie groziła mu. Po prostu chciała, żeby powiedział, co wie, a on musiał się jej posłuchać. Nie wiedział jak to wytłumaczyć. Był odporny na sztuczki Mocy, lecz nie potrafił oprzeć się sile spojrzenia tej kobiety. Właściwie jeszcze dziewczyny. Zwyczajnej, ludzkiej nastolatki.
- Coś jeszcze? Kto widział ją ostatnio? Gdzie poszła?
- Ja... Widział ją handlarz Tryun, ithorianin stacjonujący na stacji naprzeciwko lotniska... Ja nie wiem nic więcej!
Ogarniała go panika. Uczucie to przygniatało go. Jego wnętrzności przewracały się z nerwów. Nie mógł wydusić już żadnego słowa. Jego gardło ścisnęło przerażenie. Coś było z nim nie tak. Ta dziewczyna przecież nic nie robiła! Może jej lodowaty, pozbawiony uczuć ton tak na niego wpłynął. Może bezwzględność i cynizm wymalowany na jej twarzy. Albo ten demoniczny uśmiech...
- Nie jesteś mi już potrzebny... Twoje informacje były prawie całkowicie niepotrzebne. Żegnaj.
Todarianin myślał, że kobieta odwróci się i wyjdzie z jego sklepu. I tak zrobiła. Ale wcześniej, ułamek sekundy przed tym, coś błysnęło w powietrzu. Blask słońc odbił się w jakimś metalowym przedmiocie i poraził go w oczy. Jego uszy wychwyciły jeszcze krótki świst. A potem nastąpił ból. Poczuł, jakby coś przebijało się przez jego skórę, znajdywało drogę między żebrami, a następnie bezlitośnie wbijało się w serce, po czym przebijało się z drugiej strony. Zdał sobie sprawę, że nie może oddychać. Każda próba wywoływała bezlitosny ból. Wszystko to trwało chwilę. Ledwo czas potrzebny na mrugnięcie. Watto z wielkim wysiłkiem skierował swoje spojrzenie w dół. Zobaczył połowę rękojeści. Jej reszta, wraz z ostrzem, była zanurzona głęboko w jego ciele. Był to ostatni widok w jego życiu. Todarianin bezwładnie upadł na ziemię z hukiem. Trzasnęły drzwi. Dziewczyna wyszła ze sklepu w codzienny ruch uliczny, jakby nic się nie stało. Jedynie zimny uśmiech wskazywał na to, że ta śliczna, młoda dziewczyna, byłaby zdolna do zabójstwa z zimną krwią.
Handlarz odwarknął coś na powitanie.
- Coś się stało?
- Chcesz coś kupić?!
- Może grzeczniej. Szukam niewolnicy. Kana Geome.
- Coś przeskrobała? To nie moja sprawa.
- Nie żyje?- zapytała zdziwiona.
- Uciekła.- powiedział zdenerwowany.
Watto wręcz kipiał z wściekłości. Najwyraźniej niewolnica była mu bardzo potrzebna. Anji również. A skoro młoda uciekła... To znaczy, że jej zadanie stało się trudniejsze. Będzie musiała zacząć poszukiwania, stworzyć siatkę informatorów, delikatnie rozpytywać się w różnych kręgach... A jeśli dziewczyna odleci z Tatooine... Będzie o wiele gorzej. Jej poszukiwania mogą zająć kilka miesięcy, a Anja nie zamierzała bawić się w to dłużej niż miesiąc.
- Zabiłeś ją?
- A co cię to obchodzi?!- wrzasnął.
- Mam do niej sprawę.
Powiedziała z błyskiem w oku Anja. Podstępny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Uczucia handlarza z miejsca się zmieniły. Już nie był wściekły, lecz przerażony. W tej dziewczynie było coś, co wywoływało obezwładniający strach. Bezwzględność, którą zdradzało każde jej zachowanie.
- Żyje...- powiedział Watto drżącym głosem.- Ma usunięty chip...
Toydarianin czuł, że nie powinien tego mówić tej kobiecie, jednak nie potrafił się powstrzymać. Czuł jakby coś kazało mu wypowiadać wszystkie te informacje mimo jego woli. Może była to siła jej spojrzenia, może jej postawa. Nie wiedział. Nigdy w życiu nie był tak przerażony, jak w tej chwili, mimo że kobieta nie wyciągnęła broni, nie groziła mu. Po prostu chciała, żeby powiedział, co wie, a on musiał się jej posłuchać. Nie wiedział jak to wytłumaczyć. Był odporny na sztuczki Mocy, lecz nie potrafił oprzeć się sile spojrzenia tej kobiety. Właściwie jeszcze dziewczyny. Zwyczajnej, ludzkiej nastolatki.
- Coś jeszcze? Kto widział ją ostatnio? Gdzie poszła?
- Ja... Widział ją handlarz Tryun, ithorianin stacjonujący na stacji naprzeciwko lotniska... Ja nie wiem nic więcej!
Ogarniała go panika. Uczucie to przygniatało go. Jego wnętrzności przewracały się z nerwów. Nie mógł wydusić już żadnego słowa. Jego gardło ścisnęło przerażenie. Coś było z nim nie tak. Ta dziewczyna przecież nic nie robiła! Może jej lodowaty, pozbawiony uczuć ton tak na niego wpłynął. Może bezwzględność i cynizm wymalowany na jej twarzy. Albo ten demoniczny uśmiech...
- Nie jesteś mi już potrzebny... Twoje informacje były prawie całkowicie niepotrzebne. Żegnaj.
Todarianin myślał, że kobieta odwróci się i wyjdzie z jego sklepu. I tak zrobiła. Ale wcześniej, ułamek sekundy przed tym, coś błysnęło w powietrzu. Blask słońc odbił się w jakimś metalowym przedmiocie i poraził go w oczy. Jego uszy wychwyciły jeszcze krótki świst. A potem nastąpił ból. Poczuł, jakby coś przebijało się przez jego skórę, znajdywało drogę między żebrami, a następnie bezlitośnie wbijało się w serce, po czym przebijało się z drugiej strony. Zdał sobie sprawę, że nie może oddychać. Każda próba wywoływała bezlitosny ból. Wszystko to trwało chwilę. Ledwo czas potrzebny na mrugnięcie. Watto z wielkim wysiłkiem skierował swoje spojrzenie w dół. Zobaczył połowę rękojeści. Jej reszta, wraz z ostrzem, była zanurzona głęboko w jego ciele. Był to ostatni widok w jego życiu. Todarianin bezwładnie upadł na ziemię z hukiem. Trzasnęły drzwi. Dziewczyna wyszła ze sklepu w codzienny ruch uliczny, jakby nic się nie stało. Jedynie zimny uśmiech wskazywał na to, że ta śliczna, młoda dziewczyna, byłaby zdolna do zabójstwa z zimną krwią.
Kana
Przez chwilę czuła dziwny, przygniatający smutek. Jakby straciła coś bliskiego. Zabolało ją to. Przez chwile przed jej oczami pojawił się obraz dawnego właściciela. Toydarianina, Watto. Czyżby coś mu się stało? Zaczęła się o niego martwić. Może i nigdy nie miała więzi z handlarzem, ale mimo wszystko znała go przez wiele lat. Nie przepadała za nim, ale przecież to on ich utrzymywał w zamian za pracę dla niego i całkowite posłuszeństwo. Był dobrym właścicielem. A teraz miała wrażenie, że coś mu się stał. Nie potrafiła tego zrozumieć. To było coś w rodzaju krótkiej wizji. Najpierw była twarz Toydarianina wykrzywiona w grymasie wściekłości. Następnie na jego twarzy malowały się kolejne uczucia. Zdziwienie, gniew, strach, ból i... nic. Jakby nagle jego emocje zostały zmazane. Chociaż nie... Było widoczne jedno uczucie. Delikatne ździwienie. Jakby coś go zaskoczyło. Nie potrafiła określicz, czy było to negatywne, czy pozytywne uczucie. Wizja trwała chwilę. Sekundę. Może dwie. Nie było czasu, by przypatrzyć się jej dokładniej. Wszystkie szczegóły były zamazane, jakby pamięć nie pozwalała dziewczynce zobaczyć rzeczy, które kryły się za białawą mgłą zapomnienia. Jedyne, co było wyraźne to nagły smutek, który ścisnął jej serce.
Atari
Ciągłe narzekanie 3PO zaczynało mnie już męczyć. Cud, że wytrzymałam z tym durnym robotem trzy dni. Niektórzy nie dawali rady przeżyć trzech minut w jego towarzystwie. Robot wciąż wymyślał.nowe teorie spiskowe, które mogły wyjaśnić nagłe zaginięcie Padme. Nawijał również o dzieciach, które z nią rozmawiały. Złoty robot określił je jako "młodocianych terrorystów". Osobiście wolałam uznać dzieciaki za maluchy, które znalazły się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie i zostały posądzone o "zbrodnię" zanim ktokolwiek z nimi porozmawiał. Mistrzyni przyjęła, że moja propozycja może być dobra. W końcu te maluchy nie mogły porwać Padme. Bez przesady, nie wyciągajmy tak radykalnych wniosków. Padme po prostu potrafiła się dobrze ukryć. A jeżeli chodzi o niekomunikowanie się z nami... Po prostu zepsuł się jej komunikator czy coś... Na pewno już niedługo zdobędzie nowy! Przecież nie jest głupia i zapewne wzięła jakieś pieniądze! To przecież oczywiste, Padme jest senatorem, więc musi myśleć logicznie. Może te dzieciaki nie porwały jej, tylko jej pomogły? To byłby plus, w końcu mogą podejść do sklepu po jakiś komunikator i będzie po sprawie. Padme umie się bronić. Ona umie o siebie zadbać.
Te słowa były moją mantrą. Pozwalały mi się przekonać o tym, że Padme jest bezpieczna. Boję się o nią strasznie. Na pewno poczułabym, jeśli by umarła. Jesteśmy w końcu prawie rodziną.
- Atari, nie zadręczaj się tak.
Yala podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem, chcąc dodać mi otuchy. To było miłe.
- Rozumiem cię. Kiedy byłam trochę młodsza od ciebie, porwano moją Mistrzynię. Była dla mnie jak matka. Bardzo ją kochałam, ale się do tego nie przyznawałam przed nikim. Chyba tylko ona wiedziała, jak bardzo ją cenię. Pewnego dnia, kiedy wyjechała na misję beze mnie, okazało się, że zniknęła. Straciliśmy z nią kontakt. Po dwóch miesiącach, które były dla mnie najgorszym czasem w życiu, dostaliśmy od niej wiadomość. Już kilka dni później była w świątyni. Okazało się, że ludzie, którzy przysięgli jej, że się na niej zemszczą, wepchnęli ją do groty, a przejście zawalili. Miała tam zginąć z głodu i pragnienia. Chcieli, żeby jej śmierć była bolesna. Nie wiem, dlaczego tak jej nienawidzili, ale najwyraźniej Mistrzyni zaszła im za skórę. Gdyby nie mała pomoc, nigdy nie wydostałaby się z jaskini. Było w niej wiele korytarzy, ale nie potrafiła odnaleźć właściwej drogi w Mocy. Nie czuł jej w tamtym miejscu, mimo że słynęła z dużej wrażliwości na Moc. Pomoc dały jej dzieci. Dziewczynka i chłopiec. Rodzeństwo, trzyletnie bliźniaki. Przeprowadzili ją przez jaskinię, a kiedy wyszli na słońce, zniknęli. Rozpłynęli się powietrzu, jakby nigdy nie istnieli. Zamartwiałam się wtedy tak jak ty, ale wiedziałam, że Mistrzyni wróci. I wróciła. Padme też wróci. Na pewno jest tutaj, na Tatooine. Nie bój się.
Uspokoiłam się. Oddychałam spokojnie. Powtarzałam sobie, że nie ma emocji - jest spokój. Otworzyłam się na Moc. Pozwoliłam jej przez siebie przepływać. Medytacja była dobra. Zawsze medytowałam, kiedy byłam smutna lub zła. To mi pomagało. I wtedy nagle poczułam bardzo odległą, znajomą obecność. Wysłałam wici Mocy, by sprawdzić kto to jest. Pobierałam Moc z otoczenia. W otoczeniu Yali było jej więcej. Jakby Moc lgnęła do Mistrzyni. Czułam, że energia nie opuszcza mnie tak szybko jak zwykle. Może to mój niepokój dodawał mi siły? Chęć odnalezienia Padme i miłość do niej dodawały mi siły. Mój umysł przenikał przez kolejne uliczki, domy, sklepy i mieszkania. Widziałam rodziny, dzieci bawiące się na podwórkach, bitych niewolników i natarczywych handlarzy. Obecność Padme była wyczuwalna, nieco mocniejsza niż wcześniej. Dobiegała z najbardziej zapuszczonej części Mos Espy. Od razu się tak skierowałam. Energia wciąż mnie opuszczała, a Moc stawała się coraz trudniejsza do okiełznania. Czułam drugie źródło Mocy. Skupienie jest wokół osoby. Nie wiedziałam czy to Yala, czy coś innego, nie byłam w stanie myśleć teraz o tym, co dzieje się w tamtym pokoju. Zaczęłam pobierać Moc od tego skupiska. Na lekcjach w świątyni mówili, że jest to możliwe, ale Jedi nie posługują się takimi sztuczkami. Było coś jeszcze, ale teraz nie pamiętałam, o czym mówił Mistrz Yoda. Energia od razu do mnie powróciła. Mocy było o wiele więcej. Wici Mocy pomknęły w kierunku, z którego dobiegała mnie obecność Padme. Po ulicy przechadzała się jasnowłosa, opalona dziewczyna. Nieco podobna do tej z portretu pamięciowego. Czy to możliwe, że to właśnie ona? Wici pomknęły dalej. Pełzły w powietrzu, jak długie, cienkie i świetliste dżdżownice. Zatrzymały się przy ścianie jednego z budynków. To niemożliwe, żeby Padme w nim była. Jej obecność była niesamowicie słaba. Może to dlatego, że nie posługiwała się Mocą? A może z innego powodu? Czułam dziwną barierę. Wici miały trudności z przejściem przez ścianę. Pobrałam jeszcze więcej Mocy. Znalazłam się na klatce. Świetliste smugi zaczęły powoli pełznąć po schodach, jakby straciły zapał. Zatrzymały się przed drzwiami. Napierały na przestrzeń przed nimi, ale nie mogły przejść. Była przed nimi rozciągnięta świetlista bariera, która chroniła drzwi. Zupełnie jakby ktoś postawił te barierę. Ale jak? Niemożliwe, żeby ktoś był w stanie stworzyć coś takiego. O tym nigdy nas nie uczyli! Muszę przebić tę przeszkodę. Skupiłam się i pobrałam ogromną ilość energii i Mocy. Obrona pękła i zaczęła się rozpadać jak szklana szyba. Przeniknęłam przez drzwi i znalazłam się w średniej wielkości pokoju. Były w nim dwa łóżka i materac. Na materacu leżał czarnowłosy chłopak z portretu pamięciowego. Na piętrowym łóżku leżała dziewczynka, którą opisywał 3PO. Na pojedynczym łóżku leżała bardzo dobrze znana przeze mnie osoba. Jej brązowe loki rozsypane były na poduszce. Była spokojna. Czyli nie była porwana. Te dzieci jej jedynie pomogły. Albo to ona pomogła im. Uśmiechnęłam się w duchu. Już miałam spróbować wrócić, kiedy ciszę przerwał krzyk dziewczynki. Najmłodsza z całej trójki podniosła się gwałtownie na łóżku. Obudziła wszystkim. Chłopak zerwał się gotowy do obrony, Padme zacisnęła palce na nożu kuchennym.
- Ktoś tu jest.- szepnęła dziewczynka i spojrzała się prosto na mnie.
Poczułam, że cała energia mnie opuszcza. Ogarnęła mnie ciemność.
Te słowa były moją mantrą. Pozwalały mi się przekonać o tym, że Padme jest bezpieczna. Boję się o nią strasznie. Na pewno poczułabym, jeśli by umarła. Jesteśmy w końcu prawie rodziną.
- Atari, nie zadręczaj się tak.
Yala podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem, chcąc dodać mi otuchy. To było miłe.
- Rozumiem cię. Kiedy byłam trochę młodsza od ciebie, porwano moją Mistrzynię. Była dla mnie jak matka. Bardzo ją kochałam, ale się do tego nie przyznawałam przed nikim. Chyba tylko ona wiedziała, jak bardzo ją cenię. Pewnego dnia, kiedy wyjechała na misję beze mnie, okazało się, że zniknęła. Straciliśmy z nią kontakt. Po dwóch miesiącach, które były dla mnie najgorszym czasem w życiu, dostaliśmy od niej wiadomość. Już kilka dni później była w świątyni. Okazało się, że ludzie, którzy przysięgli jej, że się na niej zemszczą, wepchnęli ją do groty, a przejście zawalili. Miała tam zginąć z głodu i pragnienia. Chcieli, żeby jej śmierć była bolesna. Nie wiem, dlaczego tak jej nienawidzili, ale najwyraźniej Mistrzyni zaszła im za skórę. Gdyby nie mała pomoc, nigdy nie wydostałaby się z jaskini. Było w niej wiele korytarzy, ale nie potrafiła odnaleźć właściwej drogi w Mocy. Nie czuł jej w tamtym miejscu, mimo że słynęła z dużej wrażliwości na Moc. Pomoc dały jej dzieci. Dziewczynka i chłopiec. Rodzeństwo, trzyletnie bliźniaki. Przeprowadzili ją przez jaskinię, a kiedy wyszli na słońce, zniknęli. Rozpłynęli się powietrzu, jakby nigdy nie istnieli. Zamartwiałam się wtedy tak jak ty, ale wiedziałam, że Mistrzyni wróci. I wróciła. Padme też wróci. Na pewno jest tutaj, na Tatooine. Nie bój się.
Uspokoiłam się. Oddychałam spokojnie. Powtarzałam sobie, że nie ma emocji - jest spokój. Otworzyłam się na Moc. Pozwoliłam jej przez siebie przepływać. Medytacja była dobra. Zawsze medytowałam, kiedy byłam smutna lub zła. To mi pomagało. I wtedy nagle poczułam bardzo odległą, znajomą obecność. Wysłałam wici Mocy, by sprawdzić kto to jest. Pobierałam Moc z otoczenia. W otoczeniu Yali było jej więcej. Jakby Moc lgnęła do Mistrzyni. Czułam, że energia nie opuszcza mnie tak szybko jak zwykle. Może to mój niepokój dodawał mi siły? Chęć odnalezienia Padme i miłość do niej dodawały mi siły. Mój umysł przenikał przez kolejne uliczki, domy, sklepy i mieszkania. Widziałam rodziny, dzieci bawiące się na podwórkach, bitych niewolników i natarczywych handlarzy. Obecność Padme była wyczuwalna, nieco mocniejsza niż wcześniej. Dobiegała z najbardziej zapuszczonej części Mos Espy. Od razu się tak skierowałam. Energia wciąż mnie opuszczała, a Moc stawała się coraz trudniejsza do okiełznania. Czułam drugie źródło Mocy. Skupienie jest wokół osoby. Nie wiedziałam czy to Yala, czy coś innego, nie byłam w stanie myśleć teraz o tym, co dzieje się w tamtym pokoju. Zaczęłam pobierać Moc od tego skupiska. Na lekcjach w świątyni mówili, że jest to możliwe, ale Jedi nie posługują się takimi sztuczkami. Było coś jeszcze, ale teraz nie pamiętałam, o czym mówił Mistrz Yoda. Energia od razu do mnie powróciła. Mocy było o wiele więcej. Wici Mocy pomknęły w kierunku, z którego dobiegała mnie obecność Padme. Po ulicy przechadzała się jasnowłosa, opalona dziewczyna. Nieco podobna do tej z portretu pamięciowego. Czy to możliwe, że to właśnie ona? Wici pomknęły dalej. Pełzły w powietrzu, jak długie, cienkie i świetliste dżdżownice. Zatrzymały się przy ścianie jednego z budynków. To niemożliwe, żeby Padme w nim była. Jej obecność była niesamowicie słaba. Może to dlatego, że nie posługiwała się Mocą? A może z innego powodu? Czułam dziwną barierę. Wici miały trudności z przejściem przez ścianę. Pobrałam jeszcze więcej Mocy. Znalazłam się na klatce. Świetliste smugi zaczęły powoli pełznąć po schodach, jakby straciły zapał. Zatrzymały się przed drzwiami. Napierały na przestrzeń przed nimi, ale nie mogły przejść. Była przed nimi rozciągnięta świetlista bariera, która chroniła drzwi. Zupełnie jakby ktoś postawił te barierę. Ale jak? Niemożliwe, żeby ktoś był w stanie stworzyć coś takiego. O tym nigdy nas nie uczyli! Muszę przebić tę przeszkodę. Skupiłam się i pobrałam ogromną ilość energii i Mocy. Obrona pękła i zaczęła się rozpadać jak szklana szyba. Przeniknęłam przez drzwi i znalazłam się w średniej wielkości pokoju. Były w nim dwa łóżka i materac. Na materacu leżał czarnowłosy chłopak z portretu pamięciowego. Na piętrowym łóżku leżała dziewczynka, którą opisywał 3PO. Na pojedynczym łóżku leżała bardzo dobrze znana przeze mnie osoba. Jej brązowe loki rozsypane były na poduszce. Była spokojna. Czyli nie była porwana. Te dzieci jej jedynie pomogły. Albo to ona pomogła im. Uśmiechnęłam się w duchu. Już miałam spróbować wrócić, kiedy ciszę przerwał krzyk dziewczynki. Najmłodsza z całej trójki podniosła się gwałtownie na łóżku. Obudziła wszystkim. Chłopak zerwał się gotowy do obrony, Padme zacisnęła palce na nożu kuchennym.
- Ktoś tu jest.- szepnęła dziewczynka i spojrzała się prosto na mnie.
Poczułam, że cała energia mnie opuszcza. Ogarnęła mnie ciemność.
Yala
Atari się uspokoiła. Miała zamknięte oczy, ale nie spała. Pogrążyła się w medytacji. Bardzo dobrze. To najlepszy sposób na uspokojenie się. Moc przepływała przez ciało, sprawiając, że jej użytkownik był z nią całkowicie zjednoczony. Yala naprawdę współczuła Atari. Biedna dziewczyna była przywiązana do Padme Amidali. Tak już było, że mimo wszystko dzieci przywiązują się do ludzi, a to przywiązanie zostaje zwykle na zawsze. Nagle Yala poczuła spadek energii. Musiała oprzeć się o łóżko. To było gwałtowne i niesamowicie wyczerpujące. Poczuła jeszcze dziwny sygnał od swojej uczennicy. Po kilku minutach nadszedł kolejny atak. O strony Atari... To było niemożliwe. Skąd ta dziewczyna wiedziała, że coś takiego jest możliwe? Wysysała od Yali energię! Atari nie powinna tego potrafić. To była umiejętność Ciemnej Strony. Niemożliwe. Może na lekcjach było coś wspomniane o tym sposobie odzyskiwania energii, ale przecież to była zaawansowana forma Ciemnej Strony. Nie można było się tego od tak nauczyć. Energia powracała do Mistrzyni szybko, ale nada było jej niewiele. I wtedy nadszedł trzeci atak. Z gardła kobiety wyrwał się zduszony krzyk. Z oczu pociekły jej łzy. Wysysanie energii było bolesne psychicznie i fizycznie. Tym razem atak był o wiele mocniejszy. Dziewczyna wyssała z Yali dwa razy więcej energii niż wcześniej. Kobieta nie była w stanie obudzić padawanki. Nie miała jej tego za złe. Możliwe, że po prostu natknęła się na coś w Mocy i chciała to zbadać. Energię mogła pobierać podświadomie, ale mimo to będzie musiała się dowiedzieć o tym, co zrobiła.
Atari nagle osunęła się w objęcia Mistrzyni. Dziewczyna była wyczerpana. Zasnęła. Ciemna strona Mocy była wykańczająca dla osób, które posługiwały się nią nieumiejętnie. Atari nie mogła wcześniej używać tego rodzaju sztuczek. Nie zemdlałaby po czymś takim, tylko byłaby przepełniona energią. Dobrze, że tak zareagował jej organizm, ale trzeba będzie ją uświadomić, ze rozwinięciem wyssania energii, jest wyssanie życia.
_____________________________________________________________________
Ta przypadkowa umiejętność Atari wzorowana na wyssaniu życia z KOTOR'a. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał ;) Przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Rano opublikowałam ten rozdział, ale niestety nie odświeżyłam bloggera i usunęło mi się wszystko od perspektywy Atari, więc musiałam to jeszcze raz napisać. Dodałam nowy wątek, którym jest opowieść Yali i wydłużyłam nieco jej część.
Dedykuję rozdział wszystkim czytającym!
NMBZW!!
Wracam po Kościele
OdpowiedzUsuń~ Z Bogiem!
Powróciłam. Żeby obiadek był dobry, trzeba przeczytać nn Idasi. W sumie, jedzie do mnie ciocia z wujkiem i moją wymarzoną od dwóch lat bluzką xD Skoro byli w Wiśle, to czemu nie? :D
UsuńAle zaczynam czytać. (Tak, wiem, sumienie Idki, nie zaczyna się zdania od "ale", ale ja mam to głęboko :v)
Mołment, mołment. Jak widzę "Anja: to przed oczami mam tę anorektyczkę Anję Rubik :P Ona jest prze chuda. Podobno je jedną kostkę czekolady na dzień, w dodatku gorzką, która ma mniej kalorii czy cóż... im więcej kalorii tym lepsze x)) Zdecydowanie. Czymś trzeba się nażreć, nie? :v Najlepiej milkę oreo. A tak po za tym to tata kupił mi 2l Mirindę Jabłkową. Co się szykuje? KIWI NA HAJU! JUHUUU! Wszyscy się cieszą, bo brata Kiwi powieszą... co? Nie, tego nie było xD Nie zwracać na to uwagi.
A tak po za tym, wracając do wątku Anji, to jest szajbuską... połowniczo. Bo jak można zabić Watto. Zaufał jej, powiedział jej coś ważnego (niewolnik bez nadajnika, to hańba Ci!), a ta go zabiła. Jak zgubię 1 gr (nie wspominajmy o piątku 13 marca - to w tej sprawie jest najmniej ważne xD) to spytam się starego dziadka, czy widział, powie, że "Nie" i go zastrzelę? Nie no; rozumiem, że Watto już na palmę bije i oczywiście mogła skrócić jego cierpienia, ale no mogła dać mu pożyć. No co za kobieta/dziewczyna (jak kto woli). Szczerze? Jak wyląduje u Jabby jako prywatna ZABAWA, to będę tarzać się ze śmiechu po podłodze xD Ale tego nie zrobisz xD Idę do... do... *przewija na górę" Kany ^^
Ciekawe czy Anakin poczuł to co ona xD Można powiedzieć, że hańba mu. Jeden niewolnik wygrał wyścig, a jego wybawca się o niego założył, teraz drugi niewolnik mu spierniczył. Jego życie jest pełne emocji i adrenaliny! xD
Moment, moment. Przepraszam, co? Padme zainwestowała w nóż? Nieee... ja wcale nie ukradłam jej patelni by siebie samą lać za byle głupotę >.> No przecież w ogóle! Nie wierzycie mi? >.> Idasia uwierzy xD
A tak naprawdę, kiedy Atari ogarnęła ciemność, pierwszą myślą było "Padme zachowała się jak psychopatka i dźgnęła nożem kuzynkę". To będzie pewne xD To ta mała ją zaraziła. Kto wrzeszczy bez ostrzeżenia w środku dnia? Lol. I jeszcze prawie ogłusza Dathomirianki. No heloł, to jest Atari Orgeen! To jest jej wielka mość! Czy ty, dziewczyno, chcesz stracić ŻUCIE? xDD Znudziło Ci się? Pilnuj się. Drugiej szansy nie będziesz. Myślisz, że Padme jest tylko jednoosobową rodziną? Z którego słońca Tatooine się wyrwałaś, hm? Żeby mi to było ostatni raz! No no!
Czy tylko mi nadal Yala wydaje się fałszywa? Zawsze mi się wydaje, że zaraz będzie jakieś "Bum!". Cała sytuacja obróci się o 180* niczym suma stopni trójkąta (Mogę się mylić, matma to matma >.>) i tu będzie tak Dark Side, po czym wszystkich pozabija patelnią, nożem do masła i omletem (To ostatnie mi podpierniczy, ale nie mówmy o tym. Dalej przyjmujmy, że Kiwi to genialna osoba i nie da) z nie wiadomo czym. A tak btw, planuję zrobić koktajl z truskawek i Kiwi. Powtarzam koktajl, nie KOKTAIL :*
Ogólnie jest super, czyżby zaczynało się to co planujesz? :> Jest naprawdę wspaniałe! ^^ Dark Side nadchodzi :D
Niech Moc będzie z Tobą <3
Twoja, Kiwi, którą ponoć znasz 45 lat >.> Stare my jesteśmy x))
Nie wiem co ty masz do tej Yali xD Normalna kobita z innym poglądem na świat :D Trzeba pamiętać, że to co ona mówi jest prawdą, bo jak od początku powtarzam : Będzie Imperium i koniec! xD
UsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńKurczę, a ja tak lubiłam Watto xD Anja ty morderco! Ty satanistko koty na stosie paląca!
Nie, no żyjesz sobie spokojnie, a tu nagle wpada jakaś baba pyta o niewiadomo co, a potem do Ciebie strzela. I to we własnym "sklepie" xD
Uuu, Atari pokona wszystkie zakłucenia w śmocy B) #Swag
Wyczuwam Dark side B|
A co do Imperium - ok.
Tylko proszę mi nikogo już w wulkanie nie palić!
Aaaa, Anakin się może jeszcze nawróci? ^_^
Podobno nadzieja umiera ostatnia xD
Oojj nie umiem pisać komentarzy i chyba już tak zostanie.
Rozdział oczywiście jak już pisałam najsuper i czekam na następny c:
Niech śmoc będzie z Tobą!
(Obejzrałam kosmiczne jaja i teraz mi mózg paruje xD)