Avis
Plan jej ucieczki nie wypalił. Wszystko się posypało. Avis już jutro miała zostać sprzedana. Wtedy straci szansę na ucieczkę. Zamieszka na farmie oddalonej kilkanaście kilometrów od najbliższego portu lotniczego i będzie pilnowana przez właściciela dwadzieścia trzy godziny na dobę*. Siedziała w komnacie niewolników. Musiała czekać na właściwy moment. Wszyscy już spali. Wybiła druga w nocy. Tej nocy ma ostatnia okazję na ucieczkę. Będzie musiała obejść wszystkie straże i zabezpieczenia pałacu... Śmiertelnie niebezpieczna robota, ale konieczna. W komnacie słychać było jedynie miarowe oddechy zniewolonych istot i szum wiatru dobiegający zza okien. Za drzwiami stał Gamorreański strażnik. Każdy niewolnik miał łańcuch przyczepiony do kajdan na nodze. Wyjęła z włosów wsuwkę. Kajdany były stare. Ze zwyczajnym zamkiem na klucz. Nikt nawet nie pomyślał o tym, że niewolnicy mogliby uciec. Avis wsadziła spinkę w zamek i zaczęła w nim szperać. Musiał się uwolnić za wszelką cenę. Zamknęłam oczy. Nie musiała widzieć tego, co robi. Koncentracja pomagała jej o wiele bardziej niż zmysł wzroku. Wydawało jej się jakby widziała części mechanizmu. Coś cicho kliknęło i zamek się rozsunął. Wyswobodziła się od kajdan i odłożyła je na koc, starając się narobić jak najmniej hałasu. Trzy księżyce Tatooine zostały zakryte przez chmury. Na pustyni temperatura spadła poniżej zera. Nastał idealny moment. Wstała cicho i przeszła między ciałami do okna. Było zamknięte na klucz, ale to nie było dla niej problemem. Szybko otworzyła je za pomocą spinki. Od piasku dzieliło ją około piętnastu metrów. Musiała je pokonać bez asekuracji. Pamiętała, że miny są rozmieszczone co dwa metry, więc wielkiej swobody mieć nie będzie, ale zmieści się spokojnie między strategicznymi punktami. Usiadłam na parapecie i przymknęłam okno uważając, by nie zsunąć się z wąskiego parapetu.
- Dobra, dam radę.- szepnęła cicho.
Przekręciła się i złapała się kurczowo brzegu parapetu i powoli opuściła się w dół. Miała napięte wszystkie mięśnie. Ramiona zaczęły boleć ją od wysiłku. Kobieta Rozluźniła mięśnie, luźno zwisając i zaczęła się powoli przesuwać w stronę ściany. Czekała ją teraz najtrudniejsza część. Na szczęście pałac Jabby był już stary i w glinie, z której został wykonany powstały spore wgłębienia. Zaczepiła palce jednej ręki w sporej dziurze. Oparła nogi w płytkich zagłębieniach. Następnie przeniosła kolejną rękę i złapała się kurczowo ściany. Zaczęła powoli schodzić na dół. Miała duszę na ramieniu. Serce kołatało jej jak oszalałe. Przed oczami miała wizję jej rozbijającej się o lodowaty piasek Tatooine.
Powoli przesuwała się w dół. Mimo że to wszystko trwało tylko chwilę, wydawało się jej, że trzyma się tej ściany wieczność. Ręka, noga, ręka, noga. I tak w kółko. Nagle stopa wyślizgnęła się ze szczeliny i zjechała kilkadziesiąt centymetrów w dół. Na chwilę serce jej stanęło. Odetchnęła głęboko i poszukała kolejnej szczeliny. Musiała przez kilka minut nie wykonywać żadnego ruchu, by uspokoić bijące szaleńczo serce. Czuła się tak, jakby ten narząd miał mi zaraz wyskoczyć z piersi.
Avis zaczęła znowu posuwać powoli po ścianie. Czuła jak jakaś lepka ciecz spływa jej po palcach. Musiała zedrzeć sobie nadgarstki podczas prób znalezienia szczeliny. Całe ciało ją bolało. Nie spodziewała się, że schodzenie po ścianie może być aż tak męczące i nieprzyjemne. Zapewne gdyby miała jakąś linę bądź haki wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. Nagle poczuła pod swoją stopą jakiś dziwną wypukłość. Ledwo zdusiła okrzyk przerażenia i szybko zabrała nogę. Kilka centymetrów pod Avis mina zaiskrzyła się na niebiesko i poraziła prądem wszystko, co ją dotykało. Kobieta poczuła nieprzyjemny impuls wysyłany przez urządzenie. W budynku zaczął wyć alarm. Ogarnęła ją panika. Spojrzała się w dół. Do ziemi miała jeszcze około pięciu metrów. Przełknęła ślinę i puściła się. Leciała dosłownie ułamek sekundy. Upadła na kolana i poczuła okropny ból. Jej dłonie, którymi podparła się podczas upadku zaczęły intensywnie krwawić. Avis zwilżyła wargi i zaczęła biec w stronę odległych świateł miasta. Bose stopy ślizgały się jej na zimnym piasku. Czuła przeszywające zimno w miejscach, które dotykały piasku. Avis nienawidziła temperatur na pustyni. Cieszyła się jednak, że jest noc. Gdyby uciekała w dzień, stopy by się jej paliły z gorąco.
Kobieta słyszała podniesione głosy dobiegające zza jej pleców i charczenie strażników. Przyspieszyła, chociaż wydawało jej się to niemożliwe. Pot zalewał jej oczy, ale ona nadal biegła, żeby tylko oddalić się od pałacu Jabby i niewoli. Po kilkunastu minutach niesamowitego wysiłku, poślizgnęła się i upadła na piasek. Znajdowała się sama na bezkresnej pustyni. Miasto się nie przybliżyło, ale pałac Jabby był już odległą plamą światła na tle czarnego nieba. Kobieta nie zważając na ból całego ciała i poranione stopy i ręce, zwinęła się na piasku i zapadła w głęboki sen.
- Nic się nie dzieje, Mistrz Yodo. Pozwól, że pójdę powiadomić Ahsokę o misji.
- Oczywiście. Niech Moc będzie z wami.
- Niech Moc będzie z tobą, Mistrzu.
*Doba na Tatooine trwa dwadzieścia trzy godziny.
Witajcie! Po długiej przerwie powracam z rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam podoba :)
W tym rozdziale powróciłam do Avis. Wiem, że opis jej ucieczki nie jest zbyt spektakularny, a opis jest dość słaby, ale pierwszy raz opisuję coś takiego i niestety nie potrafię jeszcze wszystkiego dobrze zrobić.
Przy okazji poinformuję was, że początkowe rozdziały są edytowane i staram się usunąć większość błędów.
Zauważyłam również, że ten blog w początkowych rozdziałach nie miał zbyt rozbudowanej fabuły, więc od kilku rozdziałach rozwinęłam kilka nowych wątków i dałam sobie więcej historii do rozbudowania. Ostrzegam was, że akcja w wolnej Republice będzie trwała jeszcze tylko przez kilka rozdziałów, może do sześćdziesiątego, więc jeśli kogoś nie kręcą tematy, które nie są ściśle związane z TCW, to niedługo własnie coś takiego nastąpi.
NMBZW!
- Dobra, dam radę.- szepnęła cicho.
Przekręciła się i złapała się kurczowo brzegu parapetu i powoli opuściła się w dół. Miała napięte wszystkie mięśnie. Ramiona zaczęły boleć ją od wysiłku. Kobieta Rozluźniła mięśnie, luźno zwisając i zaczęła się powoli przesuwać w stronę ściany. Czekała ją teraz najtrudniejsza część. Na szczęście pałac Jabby był już stary i w glinie, z której został wykonany powstały spore wgłębienia. Zaczepiła palce jednej ręki w sporej dziurze. Oparła nogi w płytkich zagłębieniach. Następnie przeniosła kolejną rękę i złapała się kurczowo ściany. Zaczęła powoli schodzić na dół. Miała duszę na ramieniu. Serce kołatało jej jak oszalałe. Przed oczami miała wizję jej rozbijającej się o lodowaty piasek Tatooine.
Powoli przesuwała się w dół. Mimo że to wszystko trwało tylko chwilę, wydawało się jej, że trzyma się tej ściany wieczność. Ręka, noga, ręka, noga. I tak w kółko. Nagle stopa wyślizgnęła się ze szczeliny i zjechała kilkadziesiąt centymetrów w dół. Na chwilę serce jej stanęło. Odetchnęła głęboko i poszukała kolejnej szczeliny. Musiała przez kilka minut nie wykonywać żadnego ruchu, by uspokoić bijące szaleńczo serce. Czuła się tak, jakby ten narząd miał mi zaraz wyskoczyć z piersi.
Avis zaczęła znowu posuwać powoli po ścianie. Czuła jak jakaś lepka ciecz spływa jej po palcach. Musiała zedrzeć sobie nadgarstki podczas prób znalezienia szczeliny. Całe ciało ją bolało. Nie spodziewała się, że schodzenie po ścianie może być aż tak męczące i nieprzyjemne. Zapewne gdyby miała jakąś linę bądź haki wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. Nagle poczuła pod swoją stopą jakiś dziwną wypukłość. Ledwo zdusiła okrzyk przerażenia i szybko zabrała nogę. Kilka centymetrów pod Avis mina zaiskrzyła się na niebiesko i poraziła prądem wszystko, co ją dotykało. Kobieta poczuła nieprzyjemny impuls wysyłany przez urządzenie. W budynku zaczął wyć alarm. Ogarnęła ją panika. Spojrzała się w dół. Do ziemi miała jeszcze około pięciu metrów. Przełknęła ślinę i puściła się. Leciała dosłownie ułamek sekundy. Upadła na kolana i poczuła okropny ból. Jej dłonie, którymi podparła się podczas upadku zaczęły intensywnie krwawić. Avis zwilżyła wargi i zaczęła biec w stronę odległych świateł miasta. Bose stopy ślizgały się jej na zimnym piasku. Czuła przeszywające zimno w miejscach, które dotykały piasku. Avis nienawidziła temperatur na pustyni. Cieszyła się jednak, że jest noc. Gdyby uciekała w dzień, stopy by się jej paliły z gorąco.
Kobieta słyszała podniesione głosy dobiegające zza jej pleców i charczenie strażników. Przyspieszyła, chociaż wydawało jej się to niemożliwe. Pot zalewał jej oczy, ale ona nadal biegła, żeby tylko oddalić się od pałacu Jabby i niewoli. Po kilkunastu minutach niesamowitego wysiłku, poślizgnęła się i upadła na piasek. Znajdowała się sama na bezkresnej pustyni. Miasto się nie przybliżyło, ale pałac Jabby był już odległą plamą światła na tle czarnego nieba. Kobieta nie zważając na ból całego ciała i poranione stopy i ręce, zwinęła się na piasku i zapadła w głęboki sen.
Anakin
Stał przed Radą i czekał na zadanie, które mieli mu przydzielić. Mistrz Yoda wpatrywał się w niego tym swoim przenikliwym spojrzeniem. Obi-Wan siedział na swoim fotelu obok Windu. Czarnoskóry Mistrz przyglądał się Anakinowi z dozą niechęci. Ręce jak zwykle miał splecione pod brodą. Oprócz nich w pomieszczeniu przebywał jeszcze Plo Koon, Shaak Ti, KI-Adi-Mundi i Kit Fisto. Anakin czuł się nieswojo, kiedy tyle osób się na niego patrzyło. Wolał kameralne spotkania. Najlepiej we dwoje. Kiedy tą drugą osobą była Padme... W łóżku... Zapędził się nieco.
- Mamy dla ciebie nową misję, Skywalker.- powiedział Windu.
Anakin nigdy nie przepadał za tym mężczyzną. Nie chciał go przyjąć do Zakonu, zawsze był niesamowicie poważny i zawsze zachowywał spokój. Zapewne nawet gdyby świątynia była bombardowana, on siedziałby na tym swoim pokoju i wyglądał tak, jakby nic się nie działo.
- Wraz z padawanką swoją, Ahsoką, na Cato Neimoidię udacie się.- powiedział Yoda.- Spod separatystów panowania, wyzwolić ją musicie.
- Dobrze Mistrzu.- zgodził się Anakin.
Nie chciał opuszczać Coruscant, ale był świadomy tego, że i tak był tutaj już zbyt długo. Najgorsze jednak było to, że akurat wtedy, kiedy on przebywał na Coruscant, Padme była uwięziona gdzieś na Tatooine i nie dawała znaku życia. Republika zamiast wysłać jego i Ahsokę wysłała Atari Orgeen i Yalę Gar'o. Mistrzyni może i była doświadczona, ale do wielu rzeczy podchodziła sceptycznie, a Atari... Była inna. Po prost nie podobała się Anakinowi. Była tej samej rasy co Ventress i zapewne tak jak jej "siostry" miała skłonności do ciemnej strony.
- Skywalker? Chcesz się o coś zapytać?- z zamyślenia wyrwał go głos Mace'a Windu.
- Nie, przepraszam. Zamyśliłem się. Mogę już iść?
- Ostatnio myślami daleko jesteś, młody Skywalkerze. Jeśli dręczy cię coś, powiedz o tym nam.- Nic się nie dzieje, Mistrz Yodo. Pozwól, że pójdę powiadomić Ahsokę o misji.
- Oczywiście. Niech Moc będzie z wami.
- Niech Moc będzie z tobą, Mistrzu.
Shira
Usłyszałam krzyk Kany. Pobiegłam w stronę ukrytego mieszkania, by jak najszybciej zobaczyć, co się dzieje. Wpadłam na klatkę i pobiegłam schodami do góry. Otworzyłam drzwi i wpadłam do mieszkania.
- Co się stało? - zapytałam starając się uspokoić oddech.
- Kana chyba miała koszmar...- powiedział zaspany Ander.
- Nie miałam koszmaru! Jestem pewna, że ktoś tutaj był! Niematerialnie... Po prostu poczułam czyjąś obecność. Wiem, że to niemożliwe, ale... Nie wiem jak to wytłumaczyć. Wydawało mi się, że widzę dziewczynę.
- Jak wyglądała?- zainteresowała się Padme.
- Była świetlista i nie potrafiłam zbyt rozróżnić kolorów, ale była chyba ładna. Miała długie włosy. Czarne, jeśli się nie mylę. Była człowiekiem, ale miała w sobie coś z innej rasy.
- Przyśniło ci się.- powiedział Ander i znów położył się na materacu.
- Myślę, że znam tę dziewczynę. Myślę, że już niedługo ktoś po nas przyjdzie.
Usiadłam na łóżku. Jak to możliwe, że Kana widziała kogokolwiek? Obserwowałam uliczkę, w której było wejście na klatkę i nikogo tam nie widziałam. Jak ta dziewczyna mogłaby wejść do mieszkania? Przecież nie ma czegoś takiego jak ciało astralne i niewidzialność, więc co to mogło być? Pewnie Kanie coś się przyśniło, ale Padme wydawała się być przekonana, że Kana mówi prawdę. I kojarzyła tę dziewczynę, którą podobno widziała Kana. To się wszystko zaczyna robić dziwne. Mieliśmy jedynie uciec z domu, a wpakowaliśmy się w porachunki między Republiką, a Separatystami. Ukrywamy się razem z popularną i popieraną senator Naboo. Pomagamy niewolnikom... Zamiast jak najszybciej opuścić tę planetę, mieszamy się w rzeczy, które nas nie dotyczą. Po tym zamachu powinniśmy jak najszybciej uciec i nie iść nigdzie z tą kobietą. Rozumiem, że chciała nas chronić, ale przecież my znamy Tatooine jak własna kieszeń. Mogliśmy się ukryć jednym z opuszczonych domów i poczekać aż sprawa z zamachem ucichnie i polecieć po kryjomu na Coruscant. Wszystko co planowaliśmy odeszło w niepamięć. Przecież i tak kiedy to wszystko się skończy zostaniemy sami i będziemy musieli lecieć na Coruscant. Tylko co potem? Nie przemyśleliśmy tego. Może gdyby nie było z nami Kany, moglibyśmy wrócić do domu i udawać, że to nigdy się nie stało, ale Kana nie mogła od tak wrócić do Watto. Zbiegła niewolnica jest wyjęta spod prawa i na Tatooine nie będzie miała przyszłości. Nie mogliśmy jej jednak zostawić w tym zaułku. Byłaby skazana na łaskę tego psychola, który ja zaatakował. Oczywiście mogliśmy tylko przyjąć jej podziękowania za pomoc i ją zostawić, ale wtedy chyba czułabym się źle. Niewolnictwo to najgorsze, co może być i skoro mieliśmy możliwość uratowania jednej osoby, nie mogliśmy zmarnować tej szansy. Kana dostała nowe życie. Powinniśmy uczynić je lepszym. Tylko jak? Kiedy już będziemy na Coruscant, będziemy musieli znaleźć mieszkanie, zapewnić sobie utrzymanie. Pieniądze szybko się nam skończą. To wszystko jest takie nieporadne i niesamowite jednocześnie. Chyba warto zostać w tym wszystkim na dłużej. Ciekawe co los nam przyniesie...
*Doba na Tatooine trwa dwadzieścia trzy godziny.
Witajcie! Po długiej przerwie powracam z rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam podoba :)
W tym rozdziale powróciłam do Avis. Wiem, że opis jej ucieczki nie jest zbyt spektakularny, a opis jest dość słaby, ale pierwszy raz opisuję coś takiego i niestety nie potrafię jeszcze wszystkiego dobrze zrobić.
Przy okazji poinformuję was, że początkowe rozdziały są edytowane i staram się usunąć większość błędów.
Zauważyłam również, że ten blog w początkowych rozdziałach nie miał zbyt rozbudowanej fabuły, więc od kilku rozdziałach rozwinęłam kilka nowych wątków i dałam sobie więcej historii do rozbudowania. Ostrzegam was, że akcja w wolnej Republice będzie trwała jeszcze tylko przez kilka rozdziałów, może do sześćdziesiątego, więc jeśli kogoś nie kręcą tematy, które nie są ściśle związane z TCW, to niedługo własnie coś takiego nastąpi.
NMBZW!
Zajmuję i strzelam do Ciebie za brak powiadomienia ~.~
OdpowiedzUsuńI tak nie trafisz xD Będzie tak samo jak z tym odrzutowcem :D
Usuń<3333
To była Twoja wina! Żeś nie łapała! W kosza na wf-ie pewnie kantujesz! xD
UsuńMam mało czasu bo zaraz szorować ząbki i pożegnać aparat. Tęsknić będę, ale zdjęcie go jest motywacją, dla Ciebie, nie? Ja na noc, Ty na noc :D Ja choćbym nie chciała to będę musiała. Jeżeli tego nie zrobię skończę jak moja siostra. Miała proste, ładne zęby i spierdzieliła to :/
Przechodząc do rozdziału:
"Musiał". Maciek Musiał? Czy Avis zmieniła płeć? xP Popraw to, Miruś <3
" Ręka, noga, ręka, noga." aż przypomniała mi się wychowawcza... "Masz nogi, ręce i dupę? To se podnieś" >.> Nie wiem po co ta dupa, ale ok. Ja to ja :D
Wyczuwam czkawkę... dajcie smoki! xD
To w końcu jej serce miało wyskoczyć czy Twoje? xD Napisałaś "Mi" :P Dokładniej w "Czuła się tak, jakby ten narząd miał mi zaraz wyskoczyć z piersi."
Ty mi kazałaś justować tekst? To Ty rób akapity xD
Ona jest blondynką, nie? Czemu się na zakopała w piachu i nie zostawiła włosów na wierzchu? Kamuflaż olinkuzif xD
"Kiedy tą drugą osobą była Padme... W łóżku... Zapędził się nieco." Ahahahahahahahahahahahahahahahahahaha... XDDDDD Anakin! Hamuj tym składakiem! xD
Co wam los przeniesie? Może kebaba? :D Polecam.
Rozdział jest świetny jak zwykle! ^^ Idę się ubierać i czyścić ząbki. Papa, aparacie :c
Niech Moc będzie z Tobą!
Twoja Kiwi ^-^
( Długi komentarz, bo kocham Idasię <3 )
Długi, bo długi, ale po kij te entery pod koniec :DD
UsuńJa lubię czytać o czasie Rebelii. Sama planuje Rebelie. Wracając do rozdziału jest świetny. Avis ucieka tak tak tak! Czekałam na to(tak troche tu czytałam, nie bij *chowam się za Anakinem*)
UsuńCzekam na kolejne rozdziały.
Komentarz z samego rana poprawia humor xD
UsuńPozdrawiam <3
Witam.
OdpowiedzUsuń1.Anakin ogarnij się! Wojna jest!
2. Zły sen... niech kupi lampkę nocną.
3.Avis ucieka... nareszcie.