niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 49


Avis

Obudziło ją przeraźliwe gorąco. Zauważyła, że prawie całe jej ciało jest przykryte piaskiem. Szybko otrzepała się z niego i rozejrzała wokoło. Odległe miasto było słabo widoczne. W oddali majaczył gmach pałacu Jabby. W nocy wydawało jej się, że odbiegła o wiele dalej. Czyżby wszystko jej się wydawało? Piach w miejscu, w którym leżała był zakrwawiony. Obejrzała rany na rękach i nogach. Nie wyglądało to ciekawie. Krew przestała już płynąć, ale wiele ran zostało zalepionych piaskiem. Bluzkę miała poszarpaną, a na brzuchu sporą, głęboką ranę. Nie czuła jej w nocy, ale najwyraźniej o coś musiała mocno uderzyć. Rana na szczęście zaczęła się już zasklepiać, ale tylko dzięki pomocy piasków Tatooine. Avis musiała jak najszybciej znaleźć wodę i oczyścić rany. Inaczej wda się jej zakażenie i będzie nie dobrze. Piasek może i zasklepił rany, ale sprawił, że zanieczyszczenia wniknęły do organizmu.Mimo to była szczęśliwa. Przestała być niewolnicą. Teraz musiała jedynie dostać się na Coruscant i znaleźć jakąś pracę. To nie będzie takie trudne...

Chazer

Chazer siedział samotnie w swoim niewielkim pokoju. W ręce ściskał list. List od ludzi, z którymi rozmawiał raz na kilka lat. Z ludźmi, którzy nigdy nie zwracali na niego uwagi i sami wybierali jego drogę życia. Może to właśnie dlatego zaczął się buntować? Kolczyki, tatuaże i głupie kawały. Tak. Głupie. Jeszcze kilka miesięcy temu uważał to za świetną zabawę i wielką kreatywność, ale teraz jego postrzeganie świata nieco się zmieniło. Ta wojna odmieniła każdego. Z dzieci zmieniła ich w dorosłych w ciałach nastolatków. Siedemnastolatek nigdy nie chciał takiego życia. Gdyby rodzice nie oddaliby go Zakonowi, wszystko byłoby inne. Teraz zapewne byłby młodym politykiem, lub senatorem którejś z planet należącej do jego rodziców. Nigdy nawet nie pomyślałby o przechadzkach po dolnych poziomach Coruscant i wymykaniu się z domu. Teraz nie mógł już zmienić swojego życia. Nawet jeśli rodzice oferują coś na czym bardzo mu zależy. Zapomnienie. Nie potrafił jednak zostawić tego wszystkiego i odciąć się od wszelkich problemów. Nie mógł by żyć ze świadomością, że gdzieś na innych planetach toczą się wielkie bitwy między Republiką, a Separatystami. Nie przeżyłby świadomości tego, że on siedzi sobie z założonymi rękoma w wygodnym, przestronnym i bezpiecznym apartamencie, a jego przyjaciele walczą gdzieś daleko i poświęcają swe życia dla pokoju... Jak to absurdalnie brzmi! Walczą dla pokoju... To brzmi co najmniej dziwnie. Uważał, że o pokój powinni walczyć politycy. Nie na broń, lecz na argumenty. W końcu by się do czegoś przydali. Teraz tylko siedzą w senacie i mówią o tym, jak im źle, i jak to ich planety cierpią... Mogliby chociaż odwiedzić planety, które reprezentują i porozmawiać z prostymi ludźmi. Większość Senatorów potrafi tylko gadać. Nic nie robią tylko się kłócą. Ich gadanie nic nie zmienia. Rozmawiają jedynie z sojusznikami, a do Dooku nawet się nie odzywają. Oczywiście nie wszyscy Padme jest bardzo aktywna. Negocjuje z Huttami, czasami nawet odwiedza światy popierające Seperatystów. Podobnie senator Riyo Chuchi była bardzo zaangażowana w pokój i ze wszystkich sił starała się go przywrócić.
Chazer odrzucił od siebie myśli o polityce. Takie sprawy nie powinny mu zaprzątać głowy. Jest Jedi, nie politykiem. Rozwinął po raz kolejny list i zaczął go czytać mimo, że znał jego treść na pamięć.

Chazer

Prosimy, opuść Zakon! Mógłbyś żyć razem z nami z dala od wojny. Polecielibyśmy na Metellos. Zostałbyś senatorem. Mieszkałbyś razem z nami. Miałbyś kontakt ze swoimi znajomymi ze Świątyni. W końcu jako Senator często przebywałbyś na Coruscant. Prosimy cię Chazer. W końcu spędziłbyś czas ze swoją siostrą. Przecież ona za Tobą tęskni! Spotykacie się tylko raz w roku. Powinniście mieć ze sobą lepszy kontakt. Jesteście rodzeństwem. 
Wojna jest coraz bardziej krwawa. Możliwe, że i Ciebie dosięgnie jakiś strzał i już nigdy nie będziesz mógł wrócić do Świątyni Jedi. Kiedy zamieszkasz z nami znajdziesz w końcu spokój i dostatek. Jesteśmy przecież bogaci. Dostaniesz wszystko, co będziesz chciał. W końcu zapomnisz o tym, co widziałeś na wojnie. Będziesz szczęśliwy. Prosimy cie, synku... Wróć do nas. Nie chcemy Cię stracić!


Rodzice

Chłopak zacisnął palce mocniej na kartce, po czym jednym, zgrabnym ruchem przedarł ją na pół. Następnie darł ją na kolejne kawałki, dopóki nie pozostały z niej same strzępy. Z każdym ruchem przychodził ogromny ból w sercu. Łzy spływały mu po twarzy nieprzerwanymi strugami. Maya tęskniła? Maya Motess... Jego młodsza, kochana siostrzyczka. Czasami zapominał jak wyglądała. Miała chyba długie, jasne włosy i przenikliwe, intensywnie zielone oczy. Ostatnio widział się z nią dwa lata temu. Wcześniej spotykali się co roku, czasami nawet co pół roku. Jakoś z tym żyli, ale teraz nie widział jej już dwa lata. Pewnie teraz miała piętnaście lat... Nie pamiętał jak wygląda jego matka. Ojca często widywał w holonecie, ale matka się nie pokazywała. Czy to właściwe? Czy syn może nie pamiętać własnej matki? To nie normalne.
- Cholera...- jęknął i najzwyczajniej w świecie się rozpłakał. 

Yala

Postanowiła nie mówić Atari o tym, co się wydarzyło kilka godzin wcześniej. Dziewczyna zapewne nawet nie była świadoma tego, co się właściwie zdarzyło. Mistrzyni Jedi planowała jedynie powiedzieć dziewczynie o tym, że przemęczanie się i pozwolenie Mocy na zbyt wiele może doprowadzić do śmierci jej użytkownika. Umiejętność kontrolowania Mocy w stopniu zaawansowanym jest dziedziną od setek lat zaginioną. Atari ma szczątkową umiejętność nagięcia Mocy do swojej woli. Wyssanie Mocy to sztuka Ciemnej Strony. W niektórych przypadkach przydatna, ale bez odpowiedniego szkolenia, którego nikt jej nie da, ta umiejętność będzie czyniła zło w o wiele większym stopniu. Jeśli Atari z jakiegoś powodu przeszłaby na Ciemną Stronę Mocy, ta umiejętność mogłaby zostać źle wykorzystana. Yali trafiła się niesamowita padawanka. Tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, jeśli coś się nie powiedzie przy jej rozbrajaniu. Yala chciała jednak uczyć jedynie Atari. Nastolatka potrzebował mentorki, która miała inne spojrzenie na świat i podobnie jak uczennica dostrzegała nie tylko te dobre strony Jedi. 

Darth Sidious

- Nie przejmuj się mój uczniu. Ty musisz na razie prowadzić wojnę z Republiką. Ja mam już pomysł, jak pozbyć się tej przeklętej padawanki Skywalkera. Sam się tym zajmę. Nie mogę pozwolić, byś znowu zepsuł moje wspaniałe plany.- powiedziała postać odziana w czarny płaszcz i rozłączyła się. 
Lord Sidious przebywał w prywatny apartamencie Najwyższego Kanclerza Republiki. Tak w rzeczywistości to on i Kanclerz Palpatine byli jedną i tą samą osobą. Oczywiście nikt o tym nie wiedział i właśnie dlatego była to największa intryga wszech czasów. Teraz w jego głowie pojawił się kolejny wielki plan. Uczennica Anakina Skywalker'a, Ahsoka Tano uwierała mu od dawna. Teraz musiał ją usunąć z planszy, na której stały jego pionki. Tano nie musiała umierać. To by zepsuło całą zabawę. Ahsoka Tano musiała zwątpić w Zakon. Musiała pogrążyć się w rozpaczy i popaść w depresję. Musiała opuścić Zakon i już nigdy więcej do niego nie powrócić, mimo swojego Mistrza i przyjaciół. Ale żeby to się udało, musiała zostać zdradzona przez kogoś komu bardzo ufała. Musi doznać poważnej zdrady ze strony jednej ze swoich ukochanych przyjaciółek. Chłopcy oczywiście odpadają. jeśli któryś z nich ją zdradzi, wtedy przyjaciółki ją pocieszą. To nie może być też Mirlea Rossen. Dziewczyna jest zbyt utalentowana, by spisać ją na straty. Ktoś, kto potrafi w dowolnej chwili ucinać sobie pogawędki z takimi wielkimi Sithami jak sam Darth Bane, Naga Sadow czy Ludo Kressh jest zbyt cenny, by poświęcić go nawet dla tak poważnej sprawy jaką jest Ahsoka Tano.
Atari Orgeen też oczywiście odpadała. Ta dziewczyna była inna. Za każdym razem, kiedy ją widział, Ciemna Strona była w niej coraz silniejsza. Możliwe, że jeszcze kiedyś się przyda. Sidious planował pozostawić te dwie młode Jedi przy życiu. Rossen miała dostęp do wielu informacji, które teraz były niedostępne, a ta Orgeen... Dziewczyna miała tak bardzo widoczne predyspozycje do posługiwania się Ciemną Stroną... Aż trudno uwierzyć, że Jedi kogoś takiego szkolą. Zapewne ten Yoda coś przeczuł i wziął ją pod skrzydła Zakonu. Dla Yody to nie było najlepsze posunięcie, ale Palpatine pierwszy raz w życiu zgadzał się z decyzję swojego wroga. Kolejnym wyborem Yody, z którym Sidious się zgadzał, było wybranie nastolatce Mistrzyni. Yala Gar'o może i była lojalna Zakonowi, ale miała poglądy różniące się od tych, które głosili Jedi. Oczywiście Yala nie sprowadzi jej na Ciemną Stronę, ale przynajmniej zaszczepi w niej pewne przekonania, z których Zakon nie będzie zadowolony. Resztą rzeczy zajmie się on. 
Zostaje już tylko jedna z przyjaciółek młodej Tano. Barriss Offee. Młoda Rycerz Jedi. Uzdrowicielka. Niczym się nie wyróżnia Jedynie ten niesamowity talent do uzdrawiania... Cóż, inne uzdrowicielki też są. 
Palpatine ułożył już w głowie plan. Najpierw jeden z droidów poprosi ja, by udała się za nim, ponieważ senator Chuchi chce z nią porozmawiać, zaprowadzi ją w stronę apartamentów Kanclerza, po czym ją ogłuszy. Następnie zacznie się rola Sitha. Najpierw wstrzyknie jej narkotyk, który został przygotowany przez największych chemików pracujących w służbie Separatystów. Dziewczyna będzie całkiem posłuszna. Oczywiście Wielki Lord Sithów nie zapomniał również o przebraniu. Nałoży hologramowy kamuflaż, który upodobni go do kogoś zupełnie innego na wypadek, gdyby Offee sobie cokolwiek przypomniała.  Następnie każe jej dokonać zamachu, o który zostanie oczywiście osądzona Tano przez kilka "przypadkowych" zbiegów okoliczności. Zakon ją wydali, potem jednak wszystko się wyjaśni. Barriss da się złapać, przyzna się do wszystkiego, wykrzyczy kilka uwag na temat Jedi, po czym zostanie zamknięta, a Tano opuści Zakon i problem na zawsze zniknie! 
Palpatine odwiesił szatę Sitha na wieszaku i rozsiadł się wygodnie na krześle, stykając palce swoich dłoni. 
- Jakie ja mam wspaniałe plany.- powiedział pełen zadowolenia, a na jego twarzy zagościł diaboliczny uśmiech.

_______________________________________________________________________
Dzisiaj rozdział nieco dłuższy niż zwykle ;) Przynajmniej mam taką nadzieję... Pisałam go pięć godzin z przerwami :D Oczywiście przez większość tego czasu prowadziłam konwersację z Kiwi. Za wszelkie błędy związane z pojawianiem się wielkich liter gdzie popadnie, przepraszam, ale Caps Lock mi szwankuje. Starałam się wszystko poprawiać, ale oczywiście mogłam coś przeoczyć. 

NMBZW!

9 komentarzy:

  1. Wracam po Kościele, jak się pomodlę. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę 3 raz, bo blogger to gówno!
      To tak, zacznę od pierwszego wątku:
      Od dziś nazywam Aivs sucharem, bo piasek, pustynia i potrzebuje wody. Idealne połączenie, zdecydowanie (y).
      No to są chyba jakieś jaja. Nie, Chazer, nie zgadzaj się! To zwykłe pitolenie! Ja tu widzę spisek! Poza tym, Twym prawdziwym rodzeństwem jest Atari, Soka, Niro (Chciałam napisać "Niner", ok xDD) i Mirlea. Kochają Cię. Zwłaszcza Atari, hihihi. A Deturi niech się wypcha! Blond prostytutka! Tyle! Zabić, udusić, zgwałcić.
      No i widzicie co zrobiliście? Sprawiliście, że mój ciumok płacze :c Mój kochany, zabawny braciszek. I kill you! Nie będzie żyć.
      Yala, przestań pierdzielić, bo mnie wkurzasz, naprawdę ;_; Spiskujesz, tępa strzało ;-; Ja to wiem, ja to czuję. Ten rozdział to wielki spisek! xD Tyle, o! Bo jeszcze Palpatine...
      Sithcie, zamknij dupę i siadaj na twarzy! Kolano mnie przez Ciebie bardziej boli! Nie tkniesz mojej siostry, ty padalcu! Będziesz tańczyć z gołębiem macarenę! Zobaczysz! Ptasie mleczko będzie tylko Twoje! Załatwię Ci to!
      Jest... hmm... dobiorę to jakoś w słowa...
      Zakończenie rozdziału jest jak "Nie i.". Że to koniec, że ten ostatni wątek pod tym względem jakiegoś podobnego ciągu dalszego. Że zacznie się obrotem spraw i się wszystko zacznie. Takie "Koniec.", ale mimo wszystko zostawia niedosyt jak mój żołądek po zjedzeniu tylko jednego Twistera.
      Niech Moc będzie z Tobą <3

      Kiwi ^-^ ♥.♥

      Usuń
  2. Nie Aivis tylko Avis xD I co ty masz do tej Yali, ot ja serio nie wiem... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    1. Chazer ci rodzice chcą dla ciebie dobrze. Tylko czemu na Mellos?
    2. Yala nie przesadzaj Atari to Jedi-Dathomiranka no trochę ciemnostronna kobieta.
    3.Palpatine jesteś lordem sithów i jesteś okropny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma żadnych informacji o władzy nad planetą Mellos na Ossus, więc wymyśliłam, że będzie to planeta należąca do rodziców Chazer'a. (Po to, żeby pokazać, że są serio niewyobrażalnie bogaci.)

      Usuń
  4. Avis uwolniona. Chazer i ta propozycja to genialny pomysł. Nie mam wenny na komentarz. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział, super. Lece czytać, pewnie będzie wspaniały jak wszystkie ^^

    OdpowiedzUsuń