Mirlea
Mirlea przewróciła się na drugi bok. Była wykończona. Do południa trenowała siebie, od południa swojego padawana. Do tego wieczorem odwiedziła jaskinię, co jeszcze bardziej nadwątliło jej siły. Co najgorsze, już od pięciu godzin próbowała zasnąć - na marne. Przeszło jej przez myśl wspomnienie czytanych kiedyś książek dla nastolatków. Prawie wszystkie bohaterki cierpiały na typową, książkową narkolepsję. Tylko przyłożyły głowę do poduszki i już spały, nie ważne, czy umarła im matka, ojciec, samochód przejechał kota, czy właśnie odkryły, że są adoptowane. Mirlea przez chwilę zapragnęła być jedną z nich. Niestety, mimo że oczy jej się kleiły i same się zamykały, sen nie przychodził. Spróbowała nawet pomedytować, by się wyciszyć i zasnąć, ale to nic nie dało. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie, Mirlea miała wrażenie, że zaraz wykituje. Do tego, od kiedy tylko wróciła z jaskini, dręczyły ją zawirowania w Mocy, które nie miały nic wspólnego z tym, czego dowiedziała się od Revana.
Po kolejnych dziesięciu minutach leżenia, warknęła zdenerwowana i podniosła się z łóżka, nie zważając na mroczki przed oczami.
Zegarek wyświetlał godzinę trzecią w nocy. leżała tylko cztery godziny, a miała wrażenie, jakby minęło co najmniej piętnaście.
Wzięła lodowaty prysznic, który nieco ją rozbudził i przebrała się w normalne ubrania. Wiedziała, że to była jedna z tych nielicznych nocy, podczas których sen po prostu nie chce przyjść i czego by się nie zrobiło, nie zaśnie się. Dochodziła już czwarta rano, Coruscant Prime dopiero wschodziła, ale miasto, jak zwykle, było przepełnione światłem lamp, neonów i reflektorów śmigaczy. Coruscant nigdy nie spało.
Ziewnęła. Nadal była wyczerpana, ale nic nie mogła z tym zrobić. Skierowała się w stronę stołówki, żeby zrobić sobie duży kubek kawy na pobudzenie.
Nagle usłyszała dobiegający z oddali stukot. Jakoś nigdy nie potrafiła nie rozpoznać stukotu laski Mistrza Yody. Wyjątkowo nie chciała go spotkać. Była pewna, że Mistrz wiedział o jej pogawędkach z Lordami Sithów, ale jeszcze, z jakichś niewiadomych przyczyn, nie rozmawiał z nią o tym.
- Witaj Mirleo, niepokój twój wyczuwam. Czy coś niepokojącego się stało?- zza zakrętu wyłonił się Wielki Mistrz Jedi.
Starzec jak zwykle podpierał się na swojej drewnianej lasce. Wpatrywał się w swoją rozmówczynię z powagą. Jego spojrzenie wydawało się móc przejrzeć umysł i wybrać z niego najbardziej skrywane sekrety. Mirlea z trudem powstrzymała się, by nie spuścić wzroku. Aura, która emanowała od Mistrza sama wręcz skłaniała do zeznań.
- Nic się nie stało. Po prostu nie mogłam spać i tyle. Dziękuję za troskę.
- Gdybyś o czymś porozmawiać chciała, gdzie mnie znaleźć, wiesz.
- Oczywiście, Mistrzu. Jeśli będzie potrzeba skorzystam.
Yoda westchnął ciężko i przymknął oczy, jakby w zamyśleniu.
- Młodą Jedi, jesteś. Jakie konsekwencje z twego daru płyną, nieświadoma jesteś. Wielkie zło, z którym kontakty otrzymujesz, wiarygodnym źródłem nie jest. Musisz zrozumieć to.
- Nie wiem o jakim źle mówisz, Mistrzu. Człowiek, z którym się porozumiewam nie jest ani zły, ani dobry. Stoi na granicy światła i ciemności, bez problemu utrzymując równowagę. Poznał już i jasną i ciemną stronę Mocy. Zna ich wady i zalety. To mój przodek w prostej linii.
- Mirleo, to Lord Sithów.
- I Rycerz Jedi. Uratował Republikę dwukrotnie. Najpierw przed Mandalorianami, potem przed swoim Imperium i uczniem, który przejął jego ambicje. Następnie przez setki lat powstrzymywał wroga przed atakiem na Republikę. Był wielkim bohaterem, nie ważne, po której stronie stał.
- Nie pochwalam tego.
- Wiem, ale to mój wybór, Mistrzu. Znam swoje możliwości, Znam też Revana. To nie jest Bane, czy Exar Kun. Jest tajemniczy i niebezpieczny, ale ufam mu. Prawdopodobnie nikt nie potrafi tego zrozumieć, ale po coś dostałam tę Moc Mistrzu i mam zamiar ją wykorzystać.- zawahała się, nie będąc pewna, czy kontynuować.- Revan powiedział, że zwycięży jednocześnie ta strona, której wygranej pożądamy i ta, której do zwycięstwa nie chcemy dopuścić. Nie wiem, co to oznacza, ale lepiej, żebyś to wiedział, Mistrzu. Nawet jeśli uważasz słowa Revana za kłamstwa Ciemnej Strony.
- Informację tę zachowam, jednak zachowania twego nadal nie pochwalam.
- Wiem, Mistrzu. Życzę miłego dnia.
Wyminęła staruszka, nie oglądając się na niego. Było to chamskie, ale nie potrafiła dalej ciągnąć tej rozmowy. Nikt nie potrafił zrozumieć, że Mirlea potrafi pokonać wpływ ciemnej strony. Udowodniła to w jaskini, Jednak Zakon nadal trwał w swoim zaślepieniu, nie potrafiąc dostrzec prawdy. Tak samo było z niewinną Ahsoką. Mirlea rozumiała ją idealnie, wiedziała, że odejście Tano ze Świątyni było jak najbardziej rozsądnym wyjściem. Jednakże... miała złe przeczucia, co do Ahsoki. Przez ostatnie trzynaście, nie, już czternaście lat Mirlea zdążyła poznać pełne światła i dobra poglądy Ahsoki. Mirlea czuła się źle ze swoim przekonaniem, ale miała wrażenie, że Ahsoka nie poradzi sobie w świecie tak innym od tego, do którego przywykli wszyscy Jedi. Sama Mirlea nie była pewna, czy ona lub Atari poradziłyby sobie w świecie niegodziwości ludzkiej.
- Ahsoka... ciekawe, co u ciebie.- szepnęła.
Odpowiedzią była jedynie cisza, przerywana jedynie odgłosami kroków.
_________________________________________________________
Przerost rozmyślań nad właściwą treścią i ciekawą akcją, ale po prostu muszę nakreślić w jakiś mocniejszy sposób charaktery poszczególnych bohaterów :/ Planowałam poświęcić Mirlei rozdział już od dawna, żebyście poznali bardziej tę dziewczynę :) Mam nadzieję, że się udało.
Następne rozdziały będą zdecydowanie bardziej przepełnione akcją ^^
NMBZW!
Kurna, to nie tylko w książkach dla młodzieży. Ostatnio też o mało nie wykitowałam i zasypiałam od razu... w sumie, dawno się nie męczyłam z żadną sprawą... chętnie się zamienię... mimo że wiem, że to pogorszy mój stan... na Moc, co się ze mną dzieje?
OdpowiedzUsuńCóż... gdzie problem - tam i Yoda! Ale czekaj... gdzie jego herbata?! Halo! Że niby co? Że niby tylko Obi-Wan zasługuje? Co z tego, że miała kawę?! On mógł mieć herbatę, a nie na sucho gawędzi. Kto to widział?! Bezczelność... a Ty Mirlea... meh, faktycznie, chamsko. Mogłaś mu zaparzyć tej herbaty, a nie sama kawę pijesz, pfff. A wiesz, że kofeina jest niezdrowa?! W ogóle, co to ma być?! Patataj, Ty ją faszerujesz kofeiną o trzeciej nad ranem, ale na mnie krzyczysz za zwykłe cappuccino! xD
Ogólnie to jest wszystko dobrze, tylko intryguje mnie to szybkie pojawianie się Yody, ale ok :d
Niech Moc będzie z Tobą! <3
Your Kiwi na feriach :*
Wiesz, wyczuł, że znowu używa czegoś bliżej ciemnej niż jasnej strony i stwierdził, że z nią pogada :D Wiesz, Yoda to taki cichy ninja :P
UsuńYody nie popieram! Jedi wiele rzeczy widzą jako czarne lub białe. A nic jako szare. Nie no to się nazywa głupstwo. Mirlea jak ja ją uwielbiam. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
Usuńhttp://star-wars-story.blogspot.com/
UsuńPS. Mam nowy link do bloga.
Starsznie krótki ten nn,a le jak dla mnie spk XDD A! lala! "nadwątliły"?? E?? Czo to za słowo bo nie znam XD Podoba mi się, że wspomniałaś o Revanie - ostatnio strasznie polubiłam tę postać ^^ (jeśli oczywiście myślimy o tym samym XD) Co do spania... Czuję się jak Mirlea: dziś do godziny drugiej nad ranem nie potrafiłam zasnąć buuu ;^; No to ja lecę, bo mam do rozwalenia pół Naboo! Em... Nic nie wiesz.. XD
OdpowiedzUsuńNMBZT!
Sonia
W sumie... blogger nie uważa czasownika "nadwątlić" za błędny.
UsuńRozdział świetny, kocham Revana <3 Najlepsza książka o nim ever, mogę ją czytać w kółko. xD
OdpowiedzUsuńŚmiesznie odprawiła Yodę, cieszy mnie to, że ona nie jest jedną z tych postaci "płaszczących" się przed Radą. :v
Pozderki, Pysiowata.