wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 66



- Execute Order 66 - wysyczał Darth Sidious, swoim przesiąkniętym zepsuciem głosem.
- Tak jest, sir!- odpowiedział komandor Cody, automatycznie ładując broń.
Chciał mieć to wszystko za sobą. W sumie, nie miał nic do Jedi, co więcej, uważał ich za towarzyszy broni i dobrych ludzi, ale jak Kanclerz każe, to przecież oczekuje wypełnienia rozkazu tak wysokiej wagi. Cody'emu nie uśmiechało się zabijanie generałów, ale rozkaz to rozkaz, co on się będzie sprzeczał z dowództwem.
- Nie, nie, nie! To nie tak!- rozległ się wrzask.
Na scenie pojawiła się autorka, wskakując na nią i robiąc większy burdel niż armia rozwścieczonych szympansów.
*Wali Palpiego patelnią po głowie*
- Odwołuję. Powtarzam, odwołuję Rozkaz 66. To jeszcze nie czas. Wstrzymajcie się z tym jeszcze kilka rozdziałów. Przecież muszę akcję rozwinąć i zakończyć kilka wątków...
- Ale pani, no...! - jęknął klon zawiedziony. - Już od dwudziestu rozdziałów na to czekamy!
- No tak, tak, ale wiesz, zmiana planów i tak dalej. Też chcę mieć to już za sobą, ale ciężko tak napisać o śmierci tych wszystkich ludzi!
- Przecież prawie skakałaś z radości, jak ich zabijano!
- Ale to na filmie! Ja się wczuwam w to, co piszę.
- A miało być tak fajnie... Rozdział 66, Rozkaz 66 - to tak fajnie pasuje, a teraz co?
- Narzekasz.
Klon westchnął i zabezpieczył broń.
- Ja też chcę mieć to za sobą. No wiesz, to moi dowódcy. Walczyliśmy razem na bitwie i tak dalej. Oczywiście, muszę być bezgranicznie posłuszny Kanclerzowi i w ogóle, ale i tak ciężko ich zabić.
- Ale ich zabijesz.
- Pewnie.
- No, to dobrze.
- Wiem.
- Odłóż ten karabin.
- Czemu?
- Bo ja tak każę.
- Ale jestem klonem, muszę trzymać broń.
- No i? Widzę te psychopatyczne iskierki w  twoich oczach!
- Ale to twoje oczy odbijają się w wizjerze hełmu...
- Nope, koniec! To nie ja! To nie ma sensu, przejdźmy do treści właściwiej!
- Tak się właśnie zastanawiałem, kiedy to w końcu zrobisz...- powiedział Palpatine pocierając guza na głowie.
*jep patelnią*
- Dobra, Palpi, pośpij sobie jeszcze. Ja cie tu nie chcę! Muszę rozdział napisać, a wy mi tu dupę trujecie... nie wtrącać się do tego! Pozabijam Jedi, kiedy najdzie mnie na to ochota.
- A podobno to ja jestem psychopatą...- powiedział Sidious, wyrywają się nagle ze swojej niedyspozycji. (Dość duży eufemizm, jak na uraz głowy xD)
*Unosi patelnię z rządzą mordu w oczkach.*
- Dobra, dobra. Wracam do swoich knowań...- wymruczał i rozpłynął się, powracając do umysłu autorki.
Cody rozejrzał się, nie pewny, czy kontynuować rozmowę, ale widząc przygotowaną do ciosu patelnię, stwierdził, że na niego również już czas i zniknął.
Autorka odetchnęła z ulgą, włączyła swojego ukochanego laptopa i włączyła nowy rozdział.
Siedziała tak jeszcze przez chwilę, wpatrując się w puste, białe miejsce, w którym powinna być notka.
- Nie mam weny!
*headdesk*
I tak to w sumie zwykle wygląda. xD

_________________________________


Anja

Przemierzała ulice Coruscant, nie wiedząc do końca, co począć. Wyeliminowała już prawie wszystkie cele. Została już jedynie mała dziewczynka, która za każdym razem, kiedy Anja już prawie ją miała, rozpływała się w powietrzu, jakby nigdy jej nie było. Miała dość tego całego zlecenia, a w szczególności bachora. Szczególnie, że zleceniodawca niedawno zmienił warunki umowy i kazał przywlec Kanę, czy jak ona tam miała, żywą na Tatooine. Anja nie była z tego zbyt zadowolona, nie znosiła przewozić żywego towaru, a co dopiero zakładników. Potrafiła zabijać ludzi, bo nic o nich nie wiedziała. Nie była pewna, czy wzięcie dzieciaka na pokład, nie będzie równoznaczne z obudzeniem się w Anji współczucia, wyrzutów sumienia, czy innych niepotrzebnych nikomu uczuć, które ona zawsze w sobie tłumiła. Cóż, takie życie Niedoróbki. Nie była w sumie pewna, co oznacza bycie Niedoróbką, ale to określenie jakimś sposobem wbiło się w jej umysł i nie chciało go za nic opuścić. Pogodziła się już z tym i traktowała to określenie prawie jak drugie imię.

Zatrzymała się przed starym, zaniedbanym budynkiem, który prawdopodobnie kilkanaście metrów wyżej, stawał się piękny, oszklony i czysty jak łza. Nie zdziwiłaby się gdyby okazało się ze na samym szczycie mieszka jakiś niesamowicie ważny senator. W końcu ta ulica znajdowała się dwadzieścia metrów pod centrum. Dzieliło ją od niego tylko kilka pięter, ale różnica była ogromna. Anja już za pierwszym razem, kiedy odwiedziła Coruscant, znienawidziła planetę z całego swojego serca. Chyba na żadnej innej planecie społeczeństwo nie było aż tak mocno podzielone na klasy. Tego Anja nienawidziła. Tutaj człowiek nie mógł się od tak wybić. Jeśli urodził się w rodzinie niskiego statu, to w niskim stanie pozostawał. Na nic im było gadania senatorów o tym, że powinno się im wszystkim pomóc, bo mają okropne życie. Jakby ich to obchodziło. Sami mieli wszystko, czego zapragnęli. bo pochodzili z lepszych rodzin.
Anja odtrąciła od siebie te bzdurne rozmyślania. Ona przecież też nie ma zamiaru im pomagać. W końcu jej nie obchodzą. Ona ma własne życie i cele, oni mają swoje i nic jej do tego. To było Coruscant i tu już tak było. Na innych planetach, w których miasta i życie ich mieszkańców wyglądało zupełnie inaczej, wszystko było inne. Nawet ktoś ze śmietnika mógł zostać poważanym i szanowanym człowiekiem. Tutaj tak nie było.

Nagle poczuła, że zderza się z kimś. Warknęła coś pod nosem o łamagach, które nie potrafią wyminąć człowieka pogrążonego w myślach. Chciała ominąć przeszkodę, nawet na nią nie patrząc, no bo po co? I tak jutro nie będzie pamiętała tego człowieka, czy istoty, kimkolwiek ona nie jest. 
- To ty?- przeszkoda złapała ją za nadgarstek i lekkim szarpnięciem zmusiła Anję do zwrócenia na siebie uwagi.
- To ty?- odpowiedziała, nie wierząc do końca w to, co widzi.
Galaktyka była ogromna, przepełniona miliardami istnień, a Anja musiała wpaść akurat na NIEGO? Spotkali się tylko raz. Rozmawiali również raz, ale było to zdecydowanie za dużo. Szczególnie, że go zapamiętała. Jeśli kogoś pamiętała, nie wróżyło to nic dobrego.
- Serio, tylu ludzi na mojej drodze, a to ty musiałaś na mnie wpaść?
- Gdzie nauczyłeś się czytać w myślach? - zapytała, nawet nie siląc się na zgryźliwy ton. Sam jej wyszedł, bez bawienia się w aktorstwo.
- Nieodkryte są ścieżki Mocy - zażartował, ale już po chwili spoważniał. - Miło cię widzieć. Albo nie. Nasza poprzednia rozmowa była zbyt dziwa, żebym cieszył się z tego spotkania. Ba, miałem nadzieję, że już nigdy w życiu się nie spotkamy. Po śmierci w sumie też wolałbym cię nie widzieć.
- Kultury się nie nauczyłeś, co Vares?
- Rodzice nie zdążyli przekazać mi tej części wychowania. Ciebie też nikt nie nauczył, że kiedy jest się na pełnej ludzi ulicy, patrzy się przed siebie, a nie pod nogi.
- Przed twoim pojawieniem, na nikogo nie wpadłam. To ty szedłeś, jak taran, nie patrząc, czy na kogoś właśnie wchodzisz. Przedtem pewnie zdeptałeś mnóstwo istot. Prawie im współczuję.
- Wyobraź sobie, że byłaś pierwsza.
- Przeznaczenie.
- Najbardziej wkurzająca siła w galaktyce. Zawsze musi  mnie wpakować w durne sytuacje.
- Takie życie, Vares. Możesz mnie puścić? Mam mało czasu,a rozmowa z tobą, na pewno nie figuruje na mojej liście spraw do załatwienia.
- Nadal ścigasz tego dzieciaka? - zapytał rozbawiony.
- A jeśli, to co?- rozmowa z każdą chwilą stawała się coraz mniej przyjemna. Zresztą, ona od samego początku niewiele wspólnego miała z przyjemnością.
- Och, ona ma jakieś osiem lat, nie? To jeszcze dzieciak - roześmiał się, jakby cała ta sytuacja była wyjątkowo zabawna. - Nie możesz sobie poradzić ze zwykłą dziewczynką?
- Masz jakiś problem, czy po prostu chcesz się ponabijać? Nie mogę po prostu jej znaleźć. Wracaj lepiej do swoich zajęć. Nadal nie zabiłeś tego Mistrza Jedi? To przecież zwykły staruch - zagrała w ten sam sposób, co on.
- Nie mogę go znaleźć - odgryzł się.- Wiesz w ogóle, gdzie znaleźć tę dziewczynę?
- Jest gdzieś tutaj - odparła krótko.
- No niesamowite. Jeśli znajdziesz ją "gdzieś tutaj" to daj znać. Ten sektor uda ci się całkowicie przeszukać w ciągu... dwóch miesięcy? Tę dzielnice to tak najszybciej w dwa lata. Życzę powodzenia - uśmiechnął się wrednie.
- Jesteś idiotą, Vares.
- Wzajemnie, Staen.
- Nie wierzę w żadną nadnaturalną siłę władającą tym światem, ale zaraz zacznę się do niej modlić, by już nigdy nie postawiła ciebie na mojej drodze.
- Nie denerwuj się tak, kobieto. A co, jeśli powiem, że ją widziałem?
Anja na ułamek sekundy przestała się wyrywać chłopakowi i zamarła, nie wiedząc, co powiedzieć. Szybko jednak odzyskała rezon. Niech Kol nie myśli, że w jakikolwiek sposób ją to ruszyło.
- Zapytałabym, skąd wiesz, że to mój cel widziałeś, skoro nie masz pojęcia, kim jest.
- Odpowiedziałbym, że jestem bardzo ciekawski i lubię wpychać nos w nie swoje sprawy. Lubię mieć na innych haka.
Anja skrzywiła się, nie chciała go prosić o pomoc, ale możliwe, że było to jedyne sensowne wyjście z tej sytuacji. Była raczej samowystarczalna, ale miała nadzieję, że jeśli dobrze to rozegra, może zyskać cenne informacje i niebanalnego informatora, gdyż Kol Vares, mimo tak krótkiej znajomości, okazał się być człowiekiem wyjątkowo zorientowanym we wszystkim.
- Wtedy może zapytałabym, czy zechciałbyś pójść ze mną do baru na coś mocniejszego i opowiedzieć mi o swojej przygodzie z małą Kaną.
- Zabrałbym cię wtedy do kawiarni, by omówić szczegóły naszej współpracy.
- Jakiej współpracy? - tego nie planowała.
Vares najwyraźniej nie chciał bawić się w jej grę. Miała nadzieję, że jest nieco bardziej podatny na wpływ innych i wszystko jej wyśpiewa jak z nut, po kilku kieliszkach czegoś mocniejszego.
- Nie ma nic za darmo, Staen, dobrze o tym wiesz. A ja wiem o tym, że twój jedyny trop to Coruscant. Miałem jakieś przeczucie, że cię spotkam, wiesz? Inne przeczucie podpowiedziało mi, ze będzie to dłuższa znajomość.
- W czym niby miałabym ci pomóc?
- Och, w niczym trudnym. Chciałbym jedynie zabić pewnego Jedi i potrzebuję do tego łowczyni nagród, która pomoże mi za dość obszerne informacje o małej dziewczynce.
- Interesująca propozycja, Vares. Poradzę sobie sama.
- Te sprawy są ze sobą związane, Staen. Z Kaną widziałem dwie Jedi. Jedna z nich jest bliską przyjaciółką pewnego czarnoskórego Jedi. Czuję, że szykuje się coś grubszego, ami nie pozostało zbyt wiele czasu na dokonanie zemsty, więc... ja ci pomogę z Kaną, a ty mi z Jedi. Ewentualnie możesz po prostu przeszukać całe Coruscant. Dzieciak jest tak dobrze ukryty, że w życiu go nie znajdziesz.
- Przejdźmy się może do tej kawiarni, tutaj jest zbyt wielu ludzi.
Trudno było nie zauważyć pełnego satysfakcji i samozadowolenia uśmiechu na twarzy Kola.
- Bardzo chętnie.
Ruszyli w stronę windy prowadzącej na wyższe poziomy.
- I tak cię nie lubię, Vares.
- Wzajemnie, Staen.

Mirlea

Wiedziała, że coś się dzieje, była tego pewna. Od kiedy tylko skończyła rozmowę z Yodą, jej myśli całkowicie zajęła pewna niepozorna Togrutanka. Mirlea była pewna, że z Ahsoką coś się dzieje. W końcu była sama na Coruscant, bez pieniędzy, broni i mieszkania. Że też rada Jedi nie zapewniła jej chociaż podstawowych rzeczy, które pomogły by jej przetrwać. Mirlea postanowiła, że odszuka Ahsokę. Nie chciała nakłaniać jej do powrotu, rozumiała czemu przyjaciółka postąpiła tak, a nie inaczej, ale Moc podpowiadała, że coś się dzieje, a na to Mirlea nie mogła pozwolić.

Prawdopodobnie, gdyby była Chazerem lub Atari, wybiegłaby ze Świątyni od razu, bez wcześniejszego przygotowania, ale Mirlea myślała logicznie nawet w sytuacjach, kiedy nerwy rozrywały ją od środka, a strach popychał do bezmyślnego działania. Logika nakazała jej najpierw namierzyć Ahsokę, a dopiero później po nią pójść. Dlatego też, dziewczyna uklękła w swoim pokoju i pogrążyła się w medytacji, łapiąc się śladu obecności Ahsoki i podążając za nim aż do jego źródła.

Całkowita ciemność, która ją otaczała, została rozświetlona, kiedy tylko Mirlea tego zachciała. Potrafiła kontrolować swoje wizje tak dobrze, jak nikt inny. Nie mówiła o tym nikomu, bo udało jej się to osiągnąć dzięki naukom Revana, a z tego żaden Mistrz nie byłby zadowolony. 
Dziewczyna nie była teraz w nastroju na wizje, ale nie była w stanie jej przerwać. Nadal była zbyt słaba.
- Odwróć się - usłyszała za sobą chłodny, przesiąknięty złem, ale również i nadzwyczajnym spokojem głos. 
Wykonała polecenia. Nie odczuwała strachu. To była tylko jej świadomość. Nie ważne, jak realistyczna była wizja, Mirlea potrafiła oddzielić się od niej grubym murem. 
Zobaczyła postać w czarnej szacie. Bezsprzecznie był to mężczyzna. 
- Kim jesteś?- zapytała.
- Cieniem.
Zmarszczyła brwi. Oczekiwała pełniejszej odpowiedzi, ale nie potrafiła zmusić go do udzielenia dokładniejszej informacji. Za życia musiał być bardzo silny, inaczej by się jej nie oparł.
- Kogo?
- Cieniem potęgi sprzed tysiąca lat.
- Skoro się tu pojawiłeś, chcesz mi o czymś powiedzieć, prawda? Słucham. 
- Jesteś medium łączącym świat zmarłych Sithów ze światem żywych. Nie powinnaś być Jedi, ale skoro tak chciało twoje przeznaczenie, tak jest. Zainteresowałaś mnie swoim istnieniem. Możesz się jeszcze przydać, więc chcę cię ostrzec. Właśnie dochodzi do końca wielki plan realizowany od tysiąca lat. Jego wynikiem będzie koniec ery Jedi. Mało kto po tej stronie pragnie twojej śmierci, dlatego też powiem to, po co tu przyszedłem. Uciekaj. Opuść Zakon, wykasuj wszystkie informacje o tobie z archiwum Świątyni. W końcu to, czego nie zawierają, nie ma prawa istnieć. Zniknij na kilka lat i powróć silniejsza. Nie podoba nam się aktualny Lord Sithów. Na razie kroczy w dobrą stronę ku zwycięstwu, ale potem władza go zaślepi, a jego Imperium nie przetrwa długo. Jednak jego uczeń będzie w stanie go pokonać i wypełnić wolę starożytnych Sithów. Zabijając swojego Mistrza, uczeń sam się nim stanie, po czym będzie kontynuował Zasadę Dwóch. Na razie nie powiem co o twojej roli, ale już niedługo ją poznasz... 
- Jeśli myślisz, że przejdę na Ciemną Stronę, bardzo się mylisz. Dobrze wiem o tym, że Jedi upadną. Czuję to, Moc mi o tym podpowiada, gdyż jeszcze mnie nie zaślepiła, tak bardzo jak Mistrzów. Nie zamierzałam uciekać, ale może będzie to lepszy sposób... ale jeszcze nie teraz. Muszę uratować moją przyjaciółkę. 
- Twoje przeznaczenie jest już z góry przewidziane.
- Sama kieruję swoim życiem. Szczerze mówiąc, nie obchodzę mnie gierki Sithów i plany Jedi. Zakon od dawna nie jest miejscem dla mnie, zdaję sobie z tego sprawę, nie musicie mi o tym mówić. Dzięki za radę, może z niej skorzystam. A teraz pozwól, że ponowię moje pytanie: kim jesteś?- włożyła w to całą swoją Moc.
- Cieniem dawnego Lorda Sithów, którego pokonała uczennica i kontynuowała Zasadę Dwóch, zgodnie z moimi naukami.
- Jesteś Darth Bane, zniszczyłeś stary Zakon Sithów i stworzyłeś Zasadę Dwóch.
Mężczyzna roześmiał się cicho. 
- Jesteś inteligentniejsza niż się spodziewaliśmy. Jeszcze wypełnisz swoją rolę, wiemy o tym. Medium nie kieruje swoim losem. Zapamiętaj to, inaczej marnie skończysz.

_______________________________________________________
Papa ram! Wiem, że się spóźniłam, ale to wszystko wina weny!
W poniedziałek zaczęłam w końcu ferie. W końcu mogę odpocząć, miesiąc szkoły był bardzo ciężki, wystawianie ocen, sprawdziany, kartkówki, poprawy... wszystko nieźle dało mi w kość. Rozdział miałam wstawić w niedzielę, ale stanęłam w martwym punkcie. Wczoraj miałam pisać, ale wypadła mi akurat wizyta u lekarza, do którego musiałam jechać dość długo (przeklęte niech będzie duże miasto, w którym muszę mieszkać!), a potem czekałam na to, aż pani doktor przyjdzie i zrobi mi EKG... 
Ale dzisiaj się spięłam, dostałam kopa od weny i napisałam!
Dedyk dla Kiwi, która daje mi codziennie motywację!

Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak poprawnie pisze się dialog. Jeśli zauważycie niepoprawny zapis, proszę, powiadomcie mnie o tym. Nadal często o tym zapominam. Trudno jest się przestawić, naprawdę.

+ Prawdopodobnie zastanawiacie się, skąd wzięła się taka, a nie inna relacja między Anją, a Kolem. Cóż, przy pierwszym spotkaniu się sobie zwierzali, od tak, a teraz są dla siebie raczej chłodni i złośliwi. Wytłumaczenie: takie już mają charakter. Nie mają zielonego pojęcia, czemu ich pierwsze spotkanie wyglądało tak, a nie inaczej, więc teraz starają się nie pokazać, że nietypowa rozmowa ich w jakiś sposób złączyła. Są to ludzie samowystarczalni, którzy nie potrzebują przyjaciół, a inni służą im raczej za marionetki. Teraz, kiedy poznali, że nie mogą sobą wzajemnie manipulować, ale współpraca wyjdzie im tylko na dobre, raczej nie są zbyt zadowoleni. 
Mam nadzieję, że to logiczne xDD

10 komentarzy:

  1. Przepraszam bardzo, co to za (nie)lekko bezczelna osoba wpierdaczająca się Cody'emu w Rozkaz 66?! Na mnie napierdzielasz, że chcę happy end'ów, a Ty opóźniasz swoje plany? No nie, tak być nie może. Biorę Ewoki...
    Hyyy!
    Ej! Czemu zabrałaś Soni patelnię?! Kto mnie teraz będzie nią napełniać chwilą mondrościom?!
    Czekaj...
    Co Ty znów knujesz? xD I czemu przeciwko mnie. Najpierw Revan w spamie... przeciwko wszystkim Jedi, potem Bejbe, a teraz Sonia?! Tak być nie może... a, nie! Przerywam Twe działania! Ty beze mnie nie przeżyjesz! xD
    Dobra, pytanie za 100 punktów: Co wyście się wszyscy tak wzięli na tę śmierć i dzieci?! Tu wujek Józek pani od chemii umiera, tu siostra w ciąży, koleżanki mama urodziła, tu umiera jeden, tam drugi, a ja z koleżanką mam zostaniemy niańkami! Czemu to mówię? Bo zleceniodawca zamienia Anję w niańkę! Kana to dziecko, Anja zabija... jak tu nie poruszać tego tematu?!
    Za dużo tego "było" i w ogóle...
    "Serio, tylu ludzi a mojej drodze, a to ty musiałaś na mnie wpaść?" Idź se zrób trzecią kanapkę, bo "n" zjadłaś :P
    Raz, Anja i Kol... BĘDĄĄĄĄĄĄĄA Z TEGO DZIECIIIIIIIIIIIIII... (znaczy, tylko Kana wejdzie, ale...)BĘDĄĄĄĄĄĄĄAA Z TEGO DZIECIIIIIIIIIIIIII :v
    Co do kontrolowania swoich wizji... Mirlea to Niezgodna D: Oni mogą kontrolować swoje symulacje :D
    Ogólnie to bardzo fajnie ^^ Wena przyszła, jej! I opłacało się czekać :D Ja się zastanawiam co ze mną... jutro do 14, obiad, na korki z matmy, a potem może pisanie.
    Dzięki for dedykejszyyyn <3 <3 Ja tu zawsze jestem i dobrze o tym wiesz, więc kanapkę sobie zjesz... co? O.o Eee... nie, to nie tak. To... to... to... nieważne >.>
    Czudowneeeeeeeeeeeeeeeeeee <3 Czudowneeeeeeeeeee <3 Ale za dużo "Było" >.<
    Niech Moc będzie z Tobą <3

    Your Twin Kiwiś :*

    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz, skąd się wzięło to "Raz"?
      Dwa, skąd to "for"? O.o

      Usuń
    2. Widzę, że zdrowo Ci odpieprzyło po tych dwóch kanapkach z mielonką (to, to zdradliwe takie... fuj!).
      Tak też się zastanawiałam skąd to "raz" xDDD

      Usuń
  2. Dobre było to z rozkazem 66. Oj znajomość. Ale jazda jest super. Odnaleźć Ahsoke. Ciekawe. Super pomysł. Medium ale jazda. Ty zaczęłaś ferie! Ja musze na nie czekać. Załamka psychiczna. Nie wytrzymam. Fajnie ci. Rozdział świetny.

    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, strasznie współczuję! Ja na te ferie po prostu czekałam i już ledwo wytrzymywałam pod koniec. Chyba kolejnego tygodnia albo dwóch czekania bym i zniosła.
      Fajnie, że się Tobie podoba ^^ Napisałam to na takim kopie weny, że nawet mi się podoba, a to coś niesamowitego! xD

      Usuń
  3. No siemaneczko XD
    Mi tez się ferie zaczęły ^^ I... Cholibka nie mam ZIELONEGO pojęcia co napisać, bo wszytko jest spk. Akcja również... Tylko ten początkowy dialog z tym Order 66 taki... mało opisowy XD No ale spk, wybaczam... Wracam rozpisywać Nowy Zakon Jedi... Ida ogarnij, że planuję teraz historię, wygląd bloga, zakładki i playlistę bo na wiosnę ruszam z nowym sezonem XD Niech moc będzie ze mną XD Ja spadam, myszka przestaje się mnie słuchać ;^;
    NMBZT!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ten początkowy dialog o Rozkazie 66 miał taki być, bo to raczej była przedmowa, która ocierała się o parodię ^·^
      Ferie najlepsze!

      Usuń
  4. Nie mogę się doczekać rozkazu 66. :)
    Rozdział interesujący, a zwłaszcza ten wstęp. xD Myślałam, że to część fabularna i takie WTF przecież nigdy tak "luźno" nie pisałaś xD A tu surprise :D

    Najbardziej podobał mi się ostatni fragment z wizją z Bane'm (?), uwielbiam go! Trylogia Darth'a Bane'a była zaje*ista! <3 W jego stylu byłoby nakłanianie kogoś do przejścia na Ciemną Stronę, jednak jak na mój gust, to był... całkiem łagodny. xD

    Czeekam na nexta i wenki życzę, a rozdział już w niedzielę więc jestem happy. :D

    Pozdrawiam, Pys.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że Bane dość... delikatny, ale on ma swój plan, co do Mirlei. Wie, ze nie może jej uszkodzić, bo mógłby stracić najsilniejsze łącze ze światem żywych :)
      Taak, poczułam, że ten blog ma zbyt mało luzu xD Sama jestem raczej dość wybuchowa, lubię się śmiać i wygłupiać, a jak piszę, jest dużo sztywności, ale to wojna i chyba dlatego tak wszystko wychodzi :D

      Usuń
  5. Cześć, niedawno zaczęłam czytać twojego bloga i przeczytałam wszyyyystko i naprawdę się wciągnęłam, więc pisz kolejny roździał, bo zwariuje :D. Niech Ahsoka wróci, pliiiiiiiiiis !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń