niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 40


Shira 
*Od tego rozdziału ustalam w jakiej osobie piszę rozdziały z perspektywy poszczególnych osób. Atari i Shira - pierwsza, reszta- trzecia.*

Wybuch odrzucił nas kilkanaście metrów w przód. Wylądowaliśmy pod przestarzałą korwetą, która zapewne pochodziła z ubiegłego stulecia. Odłamki poleciały na wszystkie strony, w bijając się boleśnie w ciała wszystkich istot zgromadzonych na lotnisku. Poczułam silne uderzenia i ostry ból, kiedy ostry odłamek wbił się w moje ciało. Wszędzie w około słychać było krzyki bólu i rozpaczy. Ludzie leżeli na ziemi, starając się nie poruszać. Niektórzy rozpaczliwie wzywali pomocy. Odłamki już przestały się sypać. Podniosłam głowę i odwróciłam się w stronę wysadzonych budynków, a raczej tego, co z nich pozostało. Były to sczerniałe, kupki cegieł, które nie przypominały budynku w żaden sposób. Szczątki budowli paliły się spokojnie, wśród przygasających szczątek przeróżnych istot, które nieszczęśliwie znalazły się zbyt blisko bomby. Usiadłam, starając się nie zważać na ogromny ból. Prawdopodobnie miałam wybity nadgarstek i sporo ran kutych. Oprócz tego mnóstwo siniaków. Szybko podeszłam na kolanach do Padme, która leżała najbliżej. Miała rozcięte czoło i dużo ran na rękach. Mimo szybkiej utraty krwi, była przytomna. Wyjęłam z plecaka lekarstwa i podałam Padme. Rana na czole powinna się zagoić, a obrażenia rąk także, jeżeli nie blokują ich odłamki. Zobaczyłam, że Ander podniósł się już na nogi i wziął na ręce nieprzytomną Kanę.
- Czemu zaatakowali stację? Przecież nie ma tutaj nikogo ważnego.- powiedział Ander podchodząc do nas. 
W tej samej chwili podbiegł do nas mężczyzna w skórzanym mundurze. Pomógł wstać Padme i rozejrzał się niespokojnie.
- Pani senator, musimy uciekać, płatni zabójcy mogą pojawić się w każdej chwili.
- Czekaj, nie możemy tak...
W tej chwili laserowy promień trafił mężczyznę w plecy. Człowiek upadł na kolana i przewalił się przez bok. Jego twarz przybrała wyraz zaskoczenia. Poruszył ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie dał rady. Umarł na miejscu z dymiącą dziurą w brzuchu. 
Padme rozejrzała się, po czym chwyciła mnie za rękę i kazała Ander'owi biec za nią. Chłopak mimo ciężaru jakim była Kana, posłuchał się kobiety. Znaleźli się w ciemnej, zadaszonej uliczce. Stamtąd Padme poprowadziła ich przez niewielkie drzwi, przez które musieli przejść na czworakach. Znaleźli się w niewielkim, skromnie umeblowanym pomieszczeniu z jednym małym oknem, które wpuszczało niewiele światła. Ander położył Kanę na łóżku i zabrał się za leczenie dziewczyny. 
- Nie wyjmę teraz wszystkich odłamków. Na szkoleniu medycznym w szkole nie uczyli o tym, jak się zachować w takich okolicznościach.
- Gdzieś w mieście jest mój medyk. Zajmie się wami.
- Czemu nas zabrałaś?- zapytałam podejrzliwie.
Ten facet na lotnisku powiedział do niej "Pani senator". Co robiła na Tatooine, ubrana jak zwykła przemytniczka? 
- Jestem senator Padme Amidala z Naboo. Wybuch był próbą zabicia mnie. Jeśli bym was zostawiła, prywatni zabójcy próbowaliby wydusić z was informacje. Dosłownie. Zostalibyście zabici. Nie chcę, by ktokolwiek umierał z mojej winy. Już zbyt wiele osób spotkał ten los. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie zamordowano trójkę dzieci.
- Nie jesteśmy dziećmi.- oburzył się Ander.- Mam czternaście lat, a Shira piętnaście. Jesteśmy już prawie dorośli. 
- Tak... Na pewno jesteście dojrzali ponad swój wiek. 
- W tych czasach większość dzieci jest zbyt dojrzała. A tak zmieniając temat, to zostawiłaś 3PO na lotnisku.
- 3PO był w centrum wybuchu...
- Nie prawda. Widziałam jak odchodzi za astromechem. Jednostka R5 jeśli się nie mylę. Narzekał na to, że wszystkie roboty astromechaniczne to chamy. 
Padme odetchnęła z ulgą.
- Dobrze, że przynajmniej on przeżył tę katastrofę. To dobry robot. Przyjaciel Anakina. Będzie nas szukał.
- Co teraz zrobisz?- zapytał Ander.
- Będę musiała skontaktować się z Republiką.- spojrzała się na komunikator na nadgarstku. Był całkowicie zniszczony. Duży odłamek zrobił dziurę w tarczy i zniszczył podzespoły.- Muszę zdobyć nowy komunikator. Macie może jakiś?
- Ja swój rozłożyłem... I nie wziąłem z domu. Jak się pakowałem, to strąciłem kilka części. Bez nich ani rusz. Rodzice wzięli swoje, więc na mnie nie licz.
- Ja nie wzięłam komunikatora. Ojciec próbowałby się ze mną skontaktować... A do domu nie wrócę, bo z niego nie wyjdę. Na Kanę nie ma co liczyć. 
- Wy... Uciekliście z domu?
- Słuchaj Padme. My cię nie zdradzimy, więc ty nie zdradź nas. Tak, uciekliśmy. Kana jest zbiegłą niewolnicą bez chipa wybuchającego. Nasi rodzice są wyjątkowo nieprzyjemnymi ludźmi. Po roku mieszkania z rodzicami Shiry, chciałabyś uciec. Ja właściwie nie posiadam rodziców. Nie mam nic do stracenia, dlatego uciekam. Chcemy poznać świat poza Coruscant. Mos Espe i Mos Eisley znamy jak własną kieszeń. 
- Wasi rodzice pewnie się martwią. Powinniście wrócić.
- Moi rodzice są teraz tak pijani, że martwią się tylko o to, że rano będą musieli wstać i iść do pracy.
- A moi są teraz w pracy i wrócą za kilka miesięcy. Dziękuję za takich rodziców.- prychnął Ander.
- Dobra, nie wygram z wami. Nie mogę wam rozkazać, żebyście wrócili do domu...
- To nie Republika.- powiedział Ander.
- A to co miało znaczyć?
Ander uśmiechnął się i powiedział:
- Daj swój komunikator. Spróbuję w nim pogrzebać. Mam kilka części, więc może uda mi się zreperować go na tyle, by zadziałał.

Atari

Nie mogłam się nacieszyć towarzystwem przyjaciół. Zakon wysyłał nas na kolejną bitwę. Tym razem na Byss. Nie chciałam jechać, ale nic nie mogłam na to poradzić. Jedi byli potrzebni w tej wojnie. Podobno jesteśmy strażnikami pokoju, ale... Ale nie na wojnie. Pokręcona logika, ale działa. 
Za dwie godziny powinnam stawić się na lotnisku. Co ja będę robić przez ten czas? Ahsoka poleciała w odległe rejony Coruscant wraz z Anakinem, by stłumić terrorystyczne powstanie. Mirlea wypełniała obowiązki Rycerza Jedi, a Barriss już jako Rycerz poleciała na stację medyczną. Nawet Wido gdzieś zniknął. Być samotną w gmachu wypełnionym ludźmi... Tylko ja to potrafię. 
Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Przeżyłam kilka sekund podniecenia, ale po chwili radość opadła. Zapewne Mistrzyni przyszła, by mi o czymś powiedzieć.
- Proszę!
Drzwi rozsunęły się i wszedł przez nie blond włosy chłopak. Uważnie przeszedł przez próg, starając się o nic nie zahaczyć. Wyjątkowo mu się to udało. Nacisnął przycisk zamykający drzwi i usiadł obok nie na łóżku.
- Cześć.
- Hej. Myślałam, że poleciałeś z Obi-Wanem na Alderaan.
- Lokalne władze już zadziałały. Nie ma niebezpieczeństwa, a ja muszę się samotnie kisić w świątyni. Dlatego przyszedłem do ciebie. Ty też jesteś sama.
- To nie znaczy, że potrzebuję towarzystwa. 
Chazer szturchnął mnie w ramię.
- No weź! Jesteśmy przyjaciółmi, co nie.
- No... Jesteśmy.
- Właśnie. I jak przyjaciele powinniśmy spędzać ze sobą bardzo dużo czasu. 
- Jak sobie to wyobrażasz w czasie wojny?
- Nie bądź taka oschła Ati. Jesteś w złym nastroju?
- Jadę na kolejną bitwę. Nie wiem, czy ty byś był szczęśliwy w takiej sytuacji. Te walki zaczynają się robić monotonne. Strzelanie, umieranie i wygrane którejś ze stron. Na marne giną tysiące niewinnych istot. My normalnie śmiejemy się i rozmawiamy o błahych sprawach, kiedy gdzieś tam w galaktyce ludzie giną od zabłąkanego promienia lasera, bądź są ot tak są mordowani przez roboty separatystów, A ty masz świadomość, ze gdybyś walczył lepiej, oni nie musieliby zginąć. 
Przytłaczało mnie to wszystko. Od kilku lat wojna była moją rzeczywistością. Widok krwi był codziennością. Unikanie i odbijanie laserowych pocisków stało się odruchowe. Śmierć już nie robiła na mnie większego wrażenia. Ktoś umierał na moich oczach, a ja nie czułam nic, jednocześnie wiedząc, że t po części moja wina. Jak Jedi nie powinnam obojętnie przechodzić obok cierpienia, a jednak to robiłam. Wszyscy Jedi tak robili. 
Poczułam, że Chazer mnie obejmuje. Wtuliłam się w jego ramię. Nie mogłam kontrolować łez spływających mi strumyczkami po policzkach. Chłopak oparł głowę na mojej. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas. Czułam się bezpiecznie. Ogarnął mnie spokój. Mogłabym spędzić w jego ramionach resztę życia... 
Szybko odgoniłam od siebie te myśli. To tylko przyjaciel. A do tego Zakon zabrania związków... Chwila, czemu ja myślę o związkach? Czemu Chazer tak na mnie wpływa? Co za głupie problemy!

Chazer

Czemu przytulnie Atari jest takie cudowne? Ona jest taka delikatna. Tylko udaje taką twardą, dzisiaj to pokazała. Przytuliła mnie...Czemu to mnie tak cieszy? To tylko przyjaciółka. Śliczna, inteligentna, silna, zabawna... Ten głos w głowie mógłby się przymknąć... Atari to tylko... Śliczna przyjaciółka, której nie mógłbym stracić. - pomyślał Chazer. Czasami zastanawiał się, jak bliska jest dla niego Atari. Myślał chwilę, że kocha ja jak siostrę, ale po jakimś czasie uświadomił sobie, że nie może sobie jej wyobrazić jak jego siostrę. Ahsokę, Mirleą, tak. Uważał je za siostry. Ale Atari... Jego uczucie do niej było inne. Kiedy na nią patrzył, od razu myślał, jaka jest piękna. Czuł dziwne ciepło w sercu. 
Po jakimś czasie dziewczyna odsunęła się od niego. Wytarła łzy i uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję. taki przyjaciel to skarb.- zarumieniła się delikatnie i odwróciła głowę. 
Wyglądała śliczniej niż zwykle. Czemu o tym myślał? Dlaczego ja mam takie problemy?

Atari

Chwilę po wyjściu Chazera, do pokoju weszła Yala. Przyjrzała się mi badawczo, po czym powiedziała:
- Dostaliśmy wiadomość od droida protokolarnego z Tatooine. Senator Padme Amidala zaginęła po zamachu. My dostałyśmy nakaz odnalezienia jej. 
- Będzie łatwo, miasteczka na Tatooine są małe.
- Nie wiemy, czy pani senator jest w mieście Atari. 
- Padme nie dałaby się pojmać. Mówiła mi, ze leci negocjować z huttami. Zatrzymała się w Mos Espie. Zapewne gdzieś się schowała. Poleciała tam anonimowo, więc nikt jej nie rozpozna...
- Atari, gdyby nie była porwana, byłoby to wielkie szczęście. Niestety staraliśmy się z nią skomunikować. Jej komunikator nie nadaje sygnały. Musiał zostać zniszczony.
Ta wiadomość była dla mnie ciosem. Padme była moją rodziną. Należała do najważniejszych osób w moim życiu. A teraz została porwana. Może gdyby była w normalnym stanie, nie przejmowałabym się tak bardzo. Ale Padme była w ciąży. Za sześć miesięcy miała urodzić dziecko. Nie powinna się przemęczać, a porwanie było już przesadą. Mówiłam jej, żeby nie brała tej pracy, poprosiła o coś lżejszego. Ale nie, ona musiała się kłócić. Ja rozumiem, że nie chce się lenić, ale była w ciąży do cholery! Co jeżeli ją uszkodzą... Albo podadzą jakieś środki i dziecko będzie zagrożone...
- Atari, wyczuwam, że się martwisz, ale... Czy aby nie za bardzo? Pani senator jest przygotowana na takie wyzwania. 
Musiałam bardziej się maskować. Yala wyczuła, że coś jest nie tak. A jeżeli spotka Padme, na pewno wyczuje obecność drugiego organizmu w Padme.
- Przepraszam. Padme jest dla mnie ważna... Masz rację Mistrzyni. Nie powinnam się tak stresować. 
Yala uśmiechnęła się przyjaźnie i kazała mi iść za nią do hangaru. Polecimy na planetę jako kupcy w starym, koreliańskim statku. 
Na pokładzie przebrałyśmy się w podniszczone stroje. Typowe odzienie mieszkańców Tatooine. Miecz świetlny przypięłam do pasa, który przykrywała luźna tunika. Poszłam do kabiny pilotów i usiadłam na fotelu drugiego pilota. Po kilkunastu minutach znajdowałyśmy się już w kosmosie. Wprowadziłyśmy współrzędne skoku w komputer i po chwili znalazłyśmy się w nadświetlnej.
_____________________________________________________________________
Już czterdziesty rozdział!! Długo to zajęło, ale staram się poprawiać. Terminów staram się dotrzymywać. Czasami po prostu jest rozdział napisany, a ja zapominam wstawić :/ Postaram się, żeby było coraz mniej takich zapomnień. Od tego rozdziału zaczyna się coś, co Kiwi kocha - Chati. Czyli zaczyna się rozwijać miłość pomiędzy Chazerem, a Atari. Wiem, że to spojler, ale podejrzewam, że wszyscy byli pewni, że między tą dwójką jest coś więcej.
Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gusty. Postarałam się, by był dłuższy niż zwykle. Mogłam tu jeszcze wstawić zamartwiającego się Annie'go, ale to w następnym rozdziale :)

Rozdział dedykuję wszystkim, którzy byli ze mną od początku.
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!

2 komentarze:

  1. Zaaaa dłuuuuuuugaaaaaaaaa kreeeeeeeeeeeechaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa... przecież wiesz, że ja Cię kocham xD Ja się czepnę jakiejkolwiek krechy. Bo to je Kiwi, jej nie ogarniesz :3
    Ha! A nie mówiłam, że tak będzie?! Kiwi zawsze wszystko przewidzi, bo Idka niec nie mówi, hehehe <3
    I ogólnie to padłam po tekście C-3PO xD No tak, każdy taki droid to cham. Nie ważne, że mu ratuje metalowy tyłek. I TAK CHAM! xD
    Ander to taki drugi Anakin z tego co widzę... tyle że, jak spróbuje ją poderwać, to będzie mieć problem. Choć wątpię, bo będzie pewnie z Shirą, hehe. Tak, znowu mam wizje Mocy >.> Genialna jestem, nie? ^-^
    Głupie problemy, przytulanko... Owwwwwwwwwwwwwwwwwwwww... *-* Jest Chaaaaaaaaaaaatiiiii *-* I ship it! <3
    "Taki przyjaciel to skarb" Przypomniał mi się sylwester <3
    Atari tam leci? Atari tam leci? A co z Chaziem? Co z moim wspaniałym głupkiem? I w ogóle co z Anakinem? Na Moc, on się zmartwi!

    Rozdział jest świetny, ale ja chcę zobaczyć, jak to się wszystko dalej potoczy. Ja chcę więcej, więcej :c
    Chazer, zostaw moje cukierki!
    Rozdział wspaniały, czekam :c

    Niech Moc będzie z Tobą <3

    Kiwi ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Małymi kroczkami dotarłem już tutaj :*
    Historia cudna <3 Wybacz że nie czytam na bieżąco, ale wolę powoli i spokojnie dotrzeć do nowych rozdziałów :* Niespodziewany zamach to super pomysł!!! Padme jak zawsze zachowała zimną krew! *___*

    Ps. Komentarzy też mało zostawiam, ponieważ dopiero teraz hasło odzyskałem do tego konta XD

    😍💕👌

    OdpowiedzUsuń