środa, 3 lipca 2013

Rozdział 9









   Atari kręciła się niespokojnie na swoim łóżku w akademii Jedi na Corusant. Ostatnio wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Na przykład zupełne niespodziewanie Dooku odwołał łowców nagród i kazał i zostawić statek na planecie, aby można było odlecieć, jego uczeń nie zabił Ahsoki chociaż mógł i nic mu nie stało na drodze, na Tatooine lecący z misją dyplomatyczną senatorzy zostali mile przywitani przez huttów i to naprawdę miło, a Mistrz Kenobi od tak, pojawił się w środku nocy na schodach świątyni, nieprzytomny, ale żywy. Wszystko się niby ułożyło, jeśli ułożeniem można nazwać wojnę, która szybko obejmowała całą Galaktykę. Na razie trwał pozorny spokój, jednak Atari nawiedzały koszmary. Zazwyczaj widziała płaczącą kobietę, a po tym wielką czerwoną planetę.

   Atari stała w jakiejś wiosce. Niedaleko niej rozgrywała się jakaś scena. Podeszła bliżej i zobaczyła kobietę trzymającą w ramionach małą dziewczynkę. Miała najwyżej trzy latka. Naprzeciwko kobiety stał... Mistrz Windu! A co on robi tutaj! Jednak skupiłam się na rozgrywającej się scenie.
- Nie możecie mi jej zabrać! Jest księżniczką, a jej przeznaczeniem jest zostanie na Dathomirze i stanie się siostrą nocy!
- Jest zbyt niebezpieczna, by zostać tutaj. W zakonie Jedi nauczy się panować nad mocą. Tu stwarza zagrożenie!- Argumentował mistrz Windu.
- Nie możecie zabrać dziecka Sidei! Później nie wracają! A co się stało z Asajj, z Frix czy Dorrin? Zabrali je ci wasi mistrzowie. I co? Moja matka nie wróciła już nigdy! Moją córkę też zabrano! A siostra Minns Dorrrin też została zabrana i nawet nie zdążyli wylecieć z atmosfery, a już ich zabili!
- Niestety, ale musimy ją wziąć.- Odparował mistrz Windu tracąc pewność siebie.
- Ale ja nie chce iść.- Powiedziała cichutko dziewczynka, o którą toczyła się ta cała rozmowa.- Ja chcę zostać z mamą.
I w tej chwili stało się coś niespodziewanego. Mistrz Windu włączył miecz świetlny i to samo zrobili dwaj mistrzowie Jedi po jego bokach. Wyrwał dziewczynkę z rąk matki i odbiegli. Kobieta rzuciła się na ziemię i zaczęła płakać. Kilka kobiet przytuliło ją i wprowadziło do namiotu. Jednak największą uwagę Atari zwróciła kobieta ubrana w dziwną szatę.
- Nie płacz siostro. Twoja Atari jeszcze wróci na tę planetę i wtedy zemścisz się na Jedi za zabranie twojej córki.

   Nagle wszystko zaczęło wirować, a ja poczuła narastającą senność i...
Leżałam na czymś twardym. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. To nie mógł być sen. To wszystko było tak realistyczne i wyraźne.
   Ubrałam się i przypięła, miecz świetlny do pasa. Musiałam za wszelką cenę zobaczyć się z Mistrzem Yodą. Czuła, trudny do opisania niepokój i... tęsknotę? Tak, to chyba było to uczucie. Rzadko za czymś tęskniłam, więc nie potrafiłam dokładnie wiedzieć, jak się czuje człowiek, który umiera z tęsknoty. Teraz jednak wiedziałam. Było to bolesne, rozdzierające uczucie. Było mi przeraźliwie smutno i chciała, jak najszybciej zobaczyć... no właśnie. Nie wiedziałam kogo tak bardzo chcę w końcu zobaczyć, dotknąć i przytulić. Dla Jedi takie dziwaczne emocje były niedopuszczalne i chciałam się ich jak najszybciej pozbyć, a w tym na pewno pomoże mi wizyta u mądrego, starego Mistrza Yody.
   Zanim wyszła, z pokoju sprawdziła gdzie jest mistrz Yoda i czy nie śpi za pomocą mocy. Na szczęście był przytomny i medytował w sali rady. Biegłam przez puste korytarze i dopiero przed salą rady zwolniłam. Uspokoiłam oddech i weszła do sali rady. Mistrz Yoda siedział ze skrzyżowanymi nogami na pufie i medytował. Usiadłam w takiej samej pozycji naprzeciwko niego i oczyściłam swój umysł. Mistrz Yoda powoli otworzył oczy. Zrobiłam to samo i wstałam.
- Mistrzu Yoda. Muszę mistrzowi coś powiedzieć.
- Mów padawanko.
- No więc... miałam wizję.
- Wizję tak? Pewna jesteś?
- Tak. To było tak realne mistrzu, że to nie mógł być sen. Widziałam jak mistrz Windu i dwaj nie znani mi z imienia Jedi zabierają dziecko kobiecie. Ta planeta, na której to się działo to Dathomira.
- Wygląd tej kobiety określić potrafisz?
- Tak mistrzu.- Nie musiałam sobie nic przypominać. Cała wizja stała mi przed oczami.- Miała czarne włosy obcięte po lewej stronie głowy, fioletowe pasemka i żółte oczy. Ubrana w tunikę z pomarańczowym kapturem i leginsy. Wyglądała jak typowa Dathomirianka. Mistrz Windu oraz tamci dwaj mówili, że dziewczynka jest zbyt nie bezpieczna, ale one nie chciały jej oddać i mistrzowie zagrozili im mieczami, po czym uciekli wyrywając kobiecie dziecko. Pod koniec pojawiła się kobieta, która matkę dziewczynki nazwała córką i powiedziała, że ta mała kiedyś przyleci na Dathomire i one będą mogły zemścić się na Jedi. To było okropne. Zachowanie Mistrzów, ale... rozumiem to. Skoro dziecko było niebezpieczne i miała tak duży potencjał, trzeba było je zabrać, ale... nie tak brutalnie. Można byłoby posłużyć się dyplomacją. Utrata dziecka strasznie boli, a te kobiety mówiły, że większość córek, które wysyłały do światyni na Coruscant, nigdy nie kończyły szkolenia.
- Przeszłość zobaczyłaś. Twoją przeszłość.- Powiedział mistrz.
- Jak to moją? Nigdy nie byłam na Dathomirze! Urodziłam się i wychowałam na Naboo!
Mistrz Yoda chyba mnie z kimś pomylił! Przecież pamiętałam swoją przeszłość! Od zawsze mieszkałam na Naboo, a w wieki trzech lat trafiłam do świątyni! Pamietałam tamten dzień, jakby był wczoraj!
- Nie padawanko. Na Dathomirze urodziłaś się, a dziewczynka ta to ty.
- Niemożliwe. Pamiętam okres swojego dzieciństwa.
- Zmienione wspomnienia są twoje. Również wygląd i charakter.
- To przestępstwo. Nie można bez zgody innych...- zaczęłam oburzona.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak Rada Jedi mogła mi zrobić coś takiego? Nie żałowałam swojej nauki w Zakonie i nigdy nie chciałabym innego życia, ale to było okrutne! Przez kilkanaście lat życia byłam okłamywana przez ludzi, którym najbardziej ufałam... Przez Padme, Ruwee, Jowal, przez cała moją rodzinę. Jak oni mogli?
- Cechy przywrócone ci zostaną.
- Jak?
I w tej chwili poczułam napływające wspomnienia i dziwne uczucia. Jak szybko się zaczęło tak skończyło. Spojrzałam się zdziwiona na mistrza.
- Już. Do swojej kajuty wróć.
- Ale... To przecież... Dobrze mistrzu.- powiedziała i wyszłam z sali.
Szybko wróciłam do swojej kajuty i spojrzałam w lustro. Wcale nie wyglądałam jakoś inaczej. Nadal  poznawałam siebie. Nigdy nie byłam idealną kopią Padme, byłyśmy do siebie podobne, ale na pewno nie byłyśmy sobowtórami. Miałam własne rysy twarzy i inny nos. Teraz moja podobizna do niej spadła do zera, ale zachowałam swoje rysy twarzy, swoje falowane włosy i swój nos. Kolor włosów jednak się zmienił na kruczoczarny, a oczy stały się żółte. Moja skóra zrobiła się o kilka tonów jaśniejsza. Nie była chorobliwie blada, to nie była po prostu skóra człowieka, tylko Dathomirianki. Jednak najważniejsze było odczucie mocy. Przepływała przeze mnie mocniej niż zwykle i wyczuwałam ją mocniej. Prawie ją widziałam. 
Uspokoiłam się. Dzisiejsze wiadomości były dla mnie wstrząsem i nadal czułam się oszołomiona, ale nie byłam wściekła. Od małego, od kiedy z domu na Naboo, w którym rzeczywiście mieszkałam półtora roku, czyli cały czas od porwania, wyleciałam na Coruscant żeby szkolić się na Jedi, uczyłam się panowania nad swoimi emocjami. 
Nie ma emocji, jest spokój.
Nie ma ignorancji, jest wiedza.
Nie ma namiętności, jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu, jest harmonia.
Nie ma śmierci, jest Moc.
Pięć linijek. Dla miliardów ludzi w galaktyce były to tylko słowa. Dla mnie Kodeks Jedi był najważniejszym spisem zasad w życiu. Podstawą mojego życia, na którym opierałam całą swoją przyszłość. Pierwsza linijka mówi, że Jedi nie powinni kierować się emocjami, powinni zachowywać zawsze spokój. Trzecia linijka nakazywała odsunięcie się od przywiązania, które prowadzi na Ciemną Stronę Mocy. W tej sytuacji właśnie nimi się kierowałam. Nie znałam swojej matki. Większość Jedi tak ma. Niektórzy nawet nie pamiętają rodzinnego domu i swoich rodziców. Nie jestem w tym odosobniona. Tak naprawdę, wszyscy zostali zabrani w młodym wieku z domu i się nie denerwują. Ja też nie powinnam. Nie będę. Nie mogę zaćmiewać umysłu tak błahymi sprawami. Muszę zająć się treningiem.
Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na zegarek. Było za pięć ósma. Jeszcze chwila, a do pokoju wpadną jej przyjaciółki. Dziesięć... trzy... dwa... jeden...
Do pokoju wleciała Barriss, a za nią Ahsoka. Kiedy mnie zobaczyły włączyły miecze świetlne i rzuciły się na przyjaciółkę, która z ogromną łatwością obroniła się przed mieczami przyjaciółek i odepchnęła napastniczki Mocą na kanapę. I zatrzymałam je tam.
- Myślałam, że się przyjaźńmy!- Powiedziałam z wyrzutem.
- Atari?- Zdziwiła się Barriss.
- Przeszłaś operację plastyczną?- Zapytała się pół żartem Soka.
- Nie. Słuchajcie...- I opowiedziałam im mój sen i nocną wizytę u mistrza Yody.
- Wow! Ciekawe jak zareaguje Chazer. Przecież on jest w tobie zakochany na zabój!
- Wiem Barriss. Chazer chyba nie jest taki głupi żeby udusić kogoś na środku stołówki. Prawda?
- Nie jestem pewna...
- Ja też. – zawtórowała Ahska
- Pożyjemy zobaczymy. Teraz musimy iść na śniadanie.
- Ati! Ty przecież masz żółte oczy!- Wrzasnęła Soka.
- A ty nie. Dathomirianki mają żółte oczy.
- Aha. Cóż, będziemy musiały się przyzwyczaić. Ciekawe jak zareaguje Bultar. 
- Myślę, że ona wiedziała, od czasu, kiedy przyjęła mnie na swoją padawankę.
Z uśmiechem na ustach udałyśmy się na stołówkę.
_______________________________________________________________________
Wiem! Nic się ciekawego nie dzieje, ale następna będzie ciekawsza :D. Dedyk dla Wiki i Ashoki.
Edit 1 - czemu ja napisałam, że nic ciekawego się nie dzieje? Tak ważna scena, a ja myślałam, że nudy... Dwanaście lat to dziwny wiek. Patrząc z perspektywy czasu, nie rozumiem, dlaczego wszystko wydawało mi się takie logiczne... Ale większość poprawiłam! Mam nadzieję...

10 komentarzy:

  1. Wizja?
    A ZABIĆ CIĘ TAK KURWA ODGAPO?
    HA!WYGLĄDA NA TO,ŻE MÓJ 17 ROZDZIAŁ Z WIZJAMI JEST NAJLEPSZY SKORO NAPISAŁAŚ PODOBNY!
    JUZ SIĘ NIE GNIEWAM<3;*
    No to tak:
    ROZDZIAŁ ZAJEBISTY!
    ATARI DATHOMIRIANKĄ!
    A PADME WIE,ŻE TO NIE JEST JEJ KUZYNKA?
    DOBRA POGADAMY NA GADU.
    NN U MNIE.
    CHYBA JUŻ WIESZ DLA KOGO DEDYK ;*
    NMIWBZT!<3;*
    Love u<3;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Okey... sorki, ale :
    a) Jedi NIE używają przemocy. Nieważne co się działo, nie wyrwaliby dziecka. NIGDY. A już na pewno nie Windu.
    b) Raz piszesz w trzeciej, raz w pierwszej osobie... to nie ma ładu i składu, zdecyduj się na jedną.
    c) Jedi nie zmieniliby jej, bo jak sama powiedziała NIE MAJĄ DO TEGO PRAWA. Poza tym, to nie miałoby sensu...
    d) Jedi nie używają błyskawic, tylko Sithowie.
    Ale rozdział niezły, chociaż stać się na więcej;)
    Czekam na kolejny. NMBZT.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam,oj tam :D
      Krytykujesz aż za dużo!;*
      Jej opowiadanie,jej zachowanie Jedi.
      I nie złość się*cytuje text z twojego bloga*bo:Złość piękności szkodzi:D

      Usuń
    2. Jedi to Jedi, nieważne z jakiego opowiadania. Przynajmniej tych podstawowych powinno się zachować w oryginale, inaczej całkowicie zmienia się przesłanie Zakonu, tzn. jeśli Jedi byliby faktycznie tacy, że zabierają dzieci, bez wahania przeszłabym na Ciemną Stronę.
      To nie krytyka, tylko wyjaśnianie niedociągnięć. Poza tym nie gniewam się, tylko szczerze wyrażam swoją opinię.

      Usuń
    3. Ta twoja szczerość daje się we znaki:D
      A i tak was kocham<3;*

      Usuń
    4. Prawda, to zachowanie Jedi było dość dziwne, mam nadzieję, że po edycji jest bardziej wytłumaczalne. Jeśli nie: Yoda miał wizję o dziewczynie z Datchomiry, która staje się niebezpiecznym Sithem, który pozbawia życia ludzi, chyba dodam prolog, bo nadal zachowanie Windu jest sprzeczne z Kodeksem. Po tym wytłumaczeniu tez będzie, ale będzie ono jakoś uzasadnione... Chyba.

      Usuń
  3. http://starwarsmyhistory.blogspot.com/p/liebster-awards.html
    Zostałaś nominowana do Liebster Award. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. http://dalszelosyanakinaahsokiobiwana.blogspot.com/
    Zostałaś nominowana do Liebster Award!;)

    OdpowiedzUsuń