środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 3

Od trzech godzin w moim pokoju siedział Chazer i gadał jak najęty, nie pozwalając mi się odezwać. W końcu zamknęłam mu usta poprzez Moc i zapytałam go:
- Jak myślisz? Może ta cała misja będzie drugim Geonosis?
- Nie wiem, ale jest jedna wielka różnica.
- Jaka? - zapytałam się.
- Mistrz Kenobi został porwany na Yavin 4, geniuszu - powiedział dobitnie Chazer.
- Taa. Ale mi wielka różnica. Ja się po prostu martwię.
- Na pewno. Jedzie ośmiu Jedi, nie dwustu. I w ogóle to niedorzeczne - prawie się zdziwiłam.
Chazer Mottes nigdy nie był poważny. To była jego zaleta i wada jednocześnie.
- Okej. Może i nie jestem najmądrzejsza, ale to nie ja na Nar Schadaa dałam się oszukać, że Nall Hutta to cudowny klejnot - naprowadziłam rozmowę na mniej poważne tory, zbyt duża powaga wydawała się odbierać mi beztroskiego Chaza, którego tak kochałam. Oczywiście, jak brata.
Chłopak się zamyślił i nagle go olśniło.
- Ale to przecież Kaa'd dał się oszukać, nie ja!
- Wiem, ale chciałam zobaczyć, kiedy na to wpadniesz - dogryzłam mu i uchyliłam się przed nadlatującą poduszką.
Przez pół godziny biegaliśmy po pokoju i biliśmy się poduszkami, kiedy zabawę przerwał nam mistrz Windu i Bultar Swan. Kobieta uśmiechała się szeroko, ale czarnoskóry mistrz nie podzielał jej radości.
- Przestańcie zachowywać się jak małe dzieci i się przygotujcie. Za pół godziny wylatujemy. Szczególnie ty padawanie Motess powinieneś zachować powagę. Obi-Wan Kenobi to przecież twój mistrz - Powiedział Windu i udał się gdzieś w prawą stronę. Bultar jednak weszła do pokoju i się uśmiechnęła.
Prychnęłam cicho. Ciemnoskóry mistrz wielu uczniom działał na nerwy swoją postawą. Szanowałam go, to oczywiste, ale czasami ciężko było powstrzymać emocje i nie powiedzieć mu kilku nieprzyjemnych słów.
- Nie przejmujcie się tym starym zrzędzą. Kryzys wieku średniego, ot co.
Roześmialiśmy się. Od razu uleciały ze mnie wszelkie nieprzyjemne emocje.
- Czasami mam wrażenie, że mistrz Windu zapomniał o tym, że istnieje coś takiego jak śmiech - stwierdził Chazer.
Mistrzyni Bultar mogła mówić o starszych mistrzach dużo rzeczy. Była w końcu dopiero trzydziestoletnią rycerz Jedi. Świetnie się z nią dogadywałam, chociaż na początku naszej znajomości nie darzyłam jej wielką sympatią. Byłam jej wdzięczna za wzięcie mnie na padawana, ale bałam się jej zaufać. Miałam dziwne wrażenie, że nie powinnam wierzyć dorosłym. Miałam ciągłe wrażenie, że coś przede mną ukrywają. Często czułam się inna. Na przykład samo to, że nie miałam ograniczenia do spotykania się z rodziną, chociaż wszyscy inni Jedi byli odizolowani od swoich rodzin.To było podejrzane. Jako dziecko bardzo się z tego powodu cieszyłam, ale teraz, kiedy dorosłam, nie potrafiłam tego zrozumieć. Wręcz kazano mi chodzić na spotkania z moją kuzynką Padme, do której jestem nienaturalnie podobna. Oczywiście, bardzo ją kochałam, była moją najlepszą przyjaciółką, a jej rodzice, którzy mnie wychowali byli mi bardzo bliscy. Właściwie, to nie pamiętałam ich sprzed czasów, kiedy byłam w Świątyni. Miałam wrażenie, jakby moje życie zaczęło się w chwili podróży z rodzinnego domu na Coruscant. Zdałam sobie nagle sprawę z tego, że nie pamiętam siebie z rodzinnego domu. Nic, widziałam jedynie nieco przestraszoną, smutną dziewczynkę, siedzącą w kabinie statku kosmicznego.
- Atari? - głos mistrzyni dobiegł do mnie, jakby z daleka.
Obraz smutnej mnie sprzed lat zniknął, zamiast niego pojawił się mój pokój i nieco zaniepokojona Bultar, siedząca obok mnie. Chazer zniknął, najwyraźniej poszedł przygotować się wyprawy.
- Spakuj się. Za dwadzieścia minut masz być w hangarze, padawanko Orgeen – powiedziała i uśmiechnęła się złośliwie, wypowiadając ostatnie dwa słowa.
Gdy Bultar wyszła z pokoju i zamknęła drzwi, spakowałam się szybko. Miałam wiele ubrań, Padme nie dawała mi spokoju i ciągle mi coś przysyłała, ale ja i tak najczęściej ubierałam się w typowy strój Jedi, czyli jasną tunikę, skórzane spodnie i buty do kostek. Czułam się w nim najlepiej. Nie przeszkadzał w akrobacjach i walce.
Zarzuciłam plecach na ramię i jeszcze sprawdziłam, czy miecz świetlny jest dobrze przymocowany do pasa. Jak zwykle pewnie przyjdę zbyt wcześnie, ale musiałam się zająć czymkolwiek, by nie powracać znowu do zamglonych wspomnień z dzieciństwa. Wychodząc, ukradkiem spojrzałam w lustro. Byłam prawie idealnym sobowtórem Padme Amidali. Gdybym tylko zrezygnowała z szat Jedi i czesała się zgodnie z najnowszą modą Coruscant, a nie zaplatała włosów w skomplikowane warkocze, mogłabym być bez trudu pomylona z była królową Naboo. Właściwie, nie wiedziałam skąd u mnie zamiłowanie do tak wyjątkowych fryzur, ale nie zastanawiałam się nad tym. Jako Jedi zależało mi głównie na wygodzie, nie wyglądzie.
Opuściłam pokój, wystukując kod zabezpieczający drzwi na panelu wmontowanym w ścianę. W pokoju nie miałam nic cennego, ale Rada wymagała od mieszkańców Świątyni zachowania środków bezpieczeństwa. Wynikało to z tego, że jakieś dwadzieścia lat temu miał miejsce sabotaż, który przeprowadził upadły Jedi i zwiedziony na Ciemną Stronę padawan. Mistrz Kenobi, jeszcze jako padawan i Qui Gon Jinn byli bezpośrednio zaangażowani w tę sprawę. W końcu wszystko skończyło się dobrze, ale od tamtej pory zwiększono zabezpieczenia wewnętrzne.
Ruszyłam w stronę hangaru. Przeszłość pozostawiłam w pokoju. Przed misją musiałam mieć czysty umysł.
__________________________________________________

I nowa notka. Z dedykacją dla Ahsoki. Dzięki za uwagę związaną z rozdziałem drugim :D Następna notka powinna pojawić się jutro, ale nie wiem czy będę miała czas. Niech moc będzie z wami.

Edycja numer 2... Im częściej to edytuje, tym bardziej mi się nie podoba. Musiałabym wszystko napisać od początku, żeby było dobrze, ale nie mam czasu... 

Edycja number... 3! Podoba mi się, naprawdę mi się podoba! Nie musiałam pisać rozdziału od nowa, ale dodałam kilka wątków, które wcześniej nie występowały :D

Niech Moc będzie z Wami!

4 komentarze:

  1. Dzięki za dedyk.Fajny rozdział.Pisz dalej i żeby ci weny nie brakowało NMZTB!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka mała uwaga.. "powiedział Mistrz Kenobi", to on nie jest porwany? o.O
    Kolejna uwaga, dziewiętnaście lat to za mało na Mistrza, to nawet za mało na Rycerza... tzn, nawet "Wybraniec" w tym wieku był padawanem, a Obi-Wan był nim do 26 roku życia...
    Ale piszesz całkiem fajnie, błędy się zdarzają, ale rzadko.
    Rozdział całkiem ciekawy, krótki, ale zawsze coś. Czekam na kolejny. Popracuj nad opisami, bo to głównie dialogi. :)
    Powodzenia, Niech Moc Będzie z Tobą!
    Lecisz do ulubionych. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej. Dzięki za uwagi. Tak po prostu z tym dziewiętnaście lat to nie chciałam żeby za stara była :D Popracuje. Dzięi.

    OdpowiedzUsuń